22. Szczęście 3/3

798 79 74
                                    

   — I wtedy pobrałeś się z wujkiem? — pyta mnie młoda Paggie. Odpowiadam jej zgodnie z prawdą, że tak. Wtedy zaczęliśmy planować nasz ślub i postanowiliśmy zostawić karierę aktorską za sobą.

Zanim mówię coś jeszcze, to zauważam łzy w jej oczach. Staram się załagodzić sytuację, ale przychodzą odwrotne efekty, a jej płacz słychać już w całym domu. Nim się obejrzę w drzwiach stoi Camilla ze zmartwioną miną i podbiega do swojej córki.

— Już dobrze słońce — mówi, a potem zwraca się do mnie. — Coś ty jej znowu naopowiadał?

— Cóż, chciała wiedzieć jak poznaliśmy się z George'em. Nie wiem czemu się popłakała, nie powiedziałem chyba nic strasznego.

Cam pyta się Paggie, co się stało i dowiadujemy się, że ona sama też nie ma pojęcia. Po prostu nagle zrobiło jej się smutno. W między czasie dołącza do nas Annie i słysząc słowa swojej córki śmieje się pod nosem i jakby nigdy nic całuje swoją żonę w policzek.

— Przestańcie już tak słodzić, bo się zaraz porzygam. — Robię zniesmaczoną minę i uśmiecham się pod nosem na znak, że tylko żartuję.

— Zachowujesz się jakbyś był lepszy, a w rzeczywistości wszyscy wiemy, że gdy w pobliżu jest George to nie masz sobie równych w klejeniu się do niego. Może to właśnie stąd te twoje imię, co, Clay? — mówi moja siostra, aby mi dogryść oraz przytula do siebie Annie i Paggie. — No i o wilku mowa. — Z tymi właśnie słowami słyszymy, jak samochód podjeźdża pod dom.

Po jakimś czasie dochodzi do nas George. Trzyma on coś w ręku, a na jego twarzy promienieje uśmiech. Zgadnijcie kogo przyprowadziłem, mówi. Wszyscy znali odpowiedź na to pytanie, ale wszyscy byli tak samo podekscytowani. W szczególności sześcioletnia Paggie.

Wtedy mój mąż otwiera klatkę, a z niej ostrożnie wychodzi przestraszony kotek. Mała drobna kulka z uroczym pyszczkiem. Już teraz wiem, że trzeba będzie pilnować Paggie od męczenia tego zwierzaka, a zdaję sobie z tego sprawę dlatego, ponieważ sam mam ochotę go zgnieść ze słodyczy.

Przechodzę ostrożnie obok kota, aby na niego nie nadepnąć i znajduję się obok mojego ukochanego. Całuję go delikatnie w usta i rozwalam jego czuprynę, tak jak to mam w zwyczaju.

— Nie było żadnych problemów podczas dojazdu? — pytam, a on odpowiada, że nie i że mam się o to nie pytać za każdym razem, gdy jedzie gdzieś beze mnie. Uśmiecham się i jeszcze raz składam pocałunek na jego czole, kładąc tym samym dłoń w jego włosach. Prawdopodobnie poczuł jak pierścionek na moim palcu dotyka jego skóry, bo kąciki ust uniosły mu się lekko. Uwielbia kiedy przypominam mu ot tak, że jestem jego, a on mój.

— Widzę jak na mnie patrzysz — mówi po chwili ciszy, a ja nawet nie dziwię się, że mnie rozgryzł. — Wiesz, że mógłbyś się już po prostu zapytać? Nie musisz zawsze kazać mi się wszystkiego domyślać. — Wzdycha i macha głową niby zawiedziony, ale ja wiem, że żartuje. — Dobrze, powiem ci, bo wyglądasz jakbyś miał mnie zjeść wzrokiem. To samica, ma trzy miesiące i podobno nazywa się Patches. Zadowolony? — Macham głową na tak.

Odchodzi, poprawiając po drodze fryzurę, a ja klękam przy Patches oraz daję jej moją dłoń do powąchania, aby potem delikatnie ją pogłaskać.

O co w ogóle chodzi z tym kotem, możecie zapytać. Otóż postanowiliśmy wraz z George'em, że nie chcemy mieć dzieci. Nikt jednak nie wspominał o zwierzętach. Tak oto zaadoptowaliśmy Patches i również tym sposobem mój palec jest kompletnie obśliniony. Widać że jest przyjacielskim kotem i że się polubimy.

Camilla pobrała się z Annie jakieś pięć lat temu oraz rok później zaadoptowały Paggie. Obecnie akurat przyjechali do nas w odwiedziny.

Skoro moja siostra zdążyła wydorośleć (myślałem, że nigdy nie dożyję tego dnia) to ile ja mogę mieć lat? Pewnie was to zastanawia. Otóż jestem już starym mężczyzną, a po moim uroku pozostał tylko ślad, który swoją drogą i tak jest nadal całkiem widoczny. Mam czterdzieści lat, a czuję się nadal jak ten dwudziestodwulatek, który każdą sekundę spędzał z pewnym chłopakiem o brązowych włosach i sprzedałby duszę, żeby mu dokuczyć. Jakby nie patrzeć to pod tym względem niewiele się zmieniłem.

Cóż więcej mógłbym wam powiedzieć? Obydwoje z George'm pozostawiliśmy aktorstwo za sobą. Sława nas przytłaczała, a my marzyliśmy o spokojnym życiu pomiędzy kochającymi nas osobami bez paparacci na każdym kroku. Do tej pory jednak czasem rozmawiamy ze znajomymi z branży. Głównie z tymi, z którymi nagrywaliśmy wspólnie serial z George'em.

Sapnap stał się gwiazdą. Jednym z najpopularniejszych reżyserów świata. Byliśmy nawet nieraz na jego wręczeniu nagród. Każdy z ekipy znalazł coś dla siebie. Przykładowo Bad pracował z dziećmi. Zabawiał je na przykład w szpitalu albo nawet przez dwa tygodnie pracował w cyrku. Ostatecznie złamał sobie rękę i zmuszony był odejść na jakiś czas. Później już jednak i tak nie wrócił. Z tego co nam mówił, uznał, że chciałby odpocząć i spędzić czas z rodziną oraz przyjaciółmi.

Wilbur jak zawsze jest nadopiekuńczy. Do tej pory często nas odwiedza i upewnia się, że mamy co jeść. Ale zauważyłem, że ostatnio trochę odpuścił. Znalazł sobie hobby i spędza więcej czasu na jego szlifowanie niż na niańczenie mnie. Tworzy swoją własną muzykę. Ma nawet grupę, z którą nazywają się „Lovejoy". Całkiem szybko stali się popularni, a my jako jego znajomi jesteśmy wpuszczani na przody i to za darmo podczas każdego jego koncertu.

Jedyną osobą, której obecnie tu z nami nie ma jest Karl. Zachorował na groźną chorobę i umarł. To było jakieś dziesięć lat temu. Nadal pamiętam jak Nick rozpaczał. Miał myśli, których w życiu bym się po nim nie spodziewał. To był najgorszy okres mojego i George'a małżeństwa, bo byliśmy w stresie. Ja zajmowałem się Sapnapem, on miał kłopoty w rodzinie i przez to kłóciliśmy się częściej niż kiedykolwiek. Ostatecznie wszystko wróciło do normy. W dużej mierze to terapia nam pomogła. Wszystkim z nas. Ja z George'm też na takiej byliśmy. Bardzo nam pomogła i w sumie to do teraz nie mieliśmy ani raz większej kłótni.

Powinienem powiedzieć chyba jeszcze o sytuacji z moim ojcem. Wyszedł z więzienia już dawno. Całe szczęście Camilla nie chciała go widzieć. On zresztą nas też. Ani razu nie próbował się z nami skomunikować. Śmieszne, bo bałem się, że będziemy musieli od niego uciekać, a to on uciekł od nas. Przeprowadził się na inny kontynent i ani razu więcej go nie zobaczyliśmy.

— Clay nie jesteś może głodny? — pyta George, wyglądając zza drzwi. Wstaję z podłogi i idę w jego stronę. Patrzę co ma do jedzenia, a widząc w jego ręku mój ulubiony pudding bananowy, natychmiast przystaję na jego propozycję. — A może by tak coś w zamian? — mówi ironicznie, gdy zabieram pudding bez pytania.

— Co masz przez to na myśli? — Śmieję się.

— Nie wiem, może chociaż jakiś pocałunek, cokolwiek. — Wraz z tymi słowami na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Przybliżam się do niego i całuję jego usta, pogłębiając pocałunek z każdą sekundą coraz bardziej. Moje ręce spoczywają na jego talii, a on swoimi palcami przeczesuje moje włosy.

— Nie sądzisz, że jesteśmy na to za starzy? — pyta rozbawiony, gdy odrywam się od jego ust i wybieram sobie za następny cel jego szyje.

— Za bardzo cię kocham, żeby o tym myśleć — mruczę, a moje słowa są stłumione przez jego słodką skórę. Słyszę jego uroczy śmiech i wiem już, że wybrałem dobrze. To on musi być u mojego boku. W innym wypadku nie byłbym spełniony. Gdy on jest ze mną to czuję, że mógłbym umierać tutaj i w tym momencie oraz nie mieć nic na sumieniu.

Cóż, może początek tej powieści was trochę przestraszył, dlatego chciałbym zacząć od początku. Nazywam się Clay, a to była opowieść o tym jak zyskałem najważniejszą osobę w całym swoim życiu i jednocześnie stałem się największym szczęściarzem tego świata.

Koniec.

Partners but Enemies | DNF ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz