20. Priorytet 1/3

1K 85 136
                                    

   Siedziałem na kanapie, a przede mną widziałem pełną gromadę. Skeppy z Badem również spali wtuleni w siebie. Jedyną osobą, która oglądała film w skupieniu był Sapnap.

Gdzie ja w ogóle byłem i co się stało - cały czas zadawałem sobie te pytania. Mój oddech był cięższy niż zazwyczaj, a gdy przejechałem po twarzy ręką to zauważyłem, że była mokra. Ciężko mi było stwierdzić czy od łez, czy potu.

Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy byli na swoich miejscach. Quackity był tak samo nawalony co wcześniej, a po drugiej stronie kanapy siedział poddenerwowany George.

George.

On tu był.

Siedział na wyciągnięcie ręki.

Gdybym teraz chciał, to mógłbym go dotknąć.

Kilka sekund zajęło mi zorientowanie się, że to wszystko był sen. Koszmar, jakiego nigdy nie miałem, a musicie wiedzieć, że ostatnio jakiś koszmar przytrafił mi się, gdy miałem dziesięć lat i od tamtej pory, aż do teraz ani razu.

Wytarłem twarz, aby nikt nie zobaczył w jakim stanie się obecnie znajduję i cicho przysunąłem się do George'a. On mnie nie zauważył, albo chociaż próbował udawać, że mnie nie widział.

Schyliłem się nad jego uchem i zacząłem szeptać.

— Możemy pogadać? — Dopiero gdy doszły do niego te słowa, to odwrócił się w moją stronę, a ja mogłem zobaczyć, że nie ma najmniejszej ochoty ze mną rozmawiać i że w skrócie jest na mnie zły.

Nie zniechęciło mnie to jednak w najmniejszym stopniu. Ten koszmar był tak realny i tak przerażający, że czułem się jakby to wcale nie był sen, a ostrzeżenie od wszechświata.

Zanim szatyn zdążył odpowiedzieć, wstałem oraz pociągnąłem go za sobą. Poszliśmy do łazienki, bo to jedyne miejsce, o którym pomyślałem. Chciałem porozmawiać z nim na osobności. Zbyt długo to przeciągałem.

Zamknąłem drzwi, co spotkało się ze zdziwionym wzrokiem George'a.

— Przepraszam. — To jedyne co z siebie wydusiłem i patrzyłem tylko w jego oczy, próbując wyczytać z nich jakie emocje nim targają.

— O co ci chodzi? — zapytał niepewnie, nie patrząc na mnie.

— Przepraszam za to, że na niego spojrzałem — wydusiłem z siebie. — Po prostu byłem zazdrosny. Nie usprawiedliwia mnie to, wiem. Zwłaszcza, że zrobiłem to w takim momencie. Przecież nie tak dawno... No wiesz. A teraz robię takie coś. Przepraszam jeśli poczułeś się wykorzystany, nie chciałem żeby się tak stało.

Spojrzał na mnie nareszcie, ale po chwili pokręcił głową na boki, wyraźnie zmieszany.

— To było głupie. Mogłeś mi po prostu powiedzieć, że jesteś zazdrosny i że nie chcesz, abym na to pozwalał. Wtedy, gdy Quackity mnie pocałował, ja nie wiedziałem co powinienem zrobić, ale uznałem, że to nic nie znaczy, bo on jest w cholerę pijany i do tego gramy w jakąś durną grę. Myślałem że ty też tak sądzisz — westchnął — No i się myliłem. Zamiast się odgrywać mogłeś mi po prostu powiedzieć. Uwierz mi, mi też nie podobał się ten pocałunek. Quackity śmierdzi alkoholem.

Na ostatnie słowa prychnąłem śmiechem. On po chwili też zaśmiał się pod nosem uroczo. Położyłem dłoń na jego policzku i skierowałem go tak, że patrzył teraz w moje oczy.

— Jeszcze raz przepraszam — szepnąłem patrząc mu w oczy. — Kocham cię bardzo mocno.

— Zamknij się wreszcie ty idioto. — Przewrócił oczami. Położył ręce na moich ramionach i przybliżył nasze twarze. Pocałował mnie.

Smakowaliśmy swoich ust przez jeszcze kilka sekund. Sekund, które były jednymi z najlepszych dzisiaj. Gdy oderwaliśmy się od siebie, to spojrzeliśmy sobie w oczy. Jego oczy były tak śliczne. Chciałem go teraz bronić przed wszystkim i wszystkimi.

— Tak poza tym — zacząłem, bo przypomniałem sobie swój sen i przeszedł mnie zimny dreszcz na myśl, że miałbym go stracić. — Jutro zabieram cię w jakże intensywną podróż do szpitala na bardzo dokładne badania, więc się przygotuj. Błagam cię, nie kwestionuj tego, po prostu się zgódź.

Skrzywił się lekko na moje słowa. Widziałem, że nie był do końca pewny co do tego o czym mówię. Przez chwilę chyba nawet zastanawiał się czy to ze mną wszystko w porządku. Ostatecznie jednak westchnął cicho i pomachał głową. Zgodził się.

Wiem że to trochę głupie. Śniło mi się coś, a ja zachowywałem się jakby był to sen proroczy. Normalnie nie wziąłbym tego tak bardzo do siebie, ale w tym przypadku chodziło o kogoś ważnego. Wolałem dmuchać na zimne.

— Clay, ty płaczesz... — Usłyszałem jego zmartwiony głos, a gdy rzeczywiście dotknąłem policzka swoimi palcami, mogłem zauważyć, że ma rację. — Hej, już dobrze. Jestem tu. — Przytulił mnie. Ja też go objąłem i dałem upust łzom. Tak w zasadzie nie miałem pojęcia, czemu płaczę.

— Obiecasz mi coś? — mruknąłem przez łzy. — Obiecaj, że mnie nie opuścisz.

— Boże, dlaczego bym miał? Kocham cię.  — Robił kółka ręką na moich plecach. Martwił się o mnie. Nie chciałem tego, ale łzy same mi leciały. — Spójrz na mnie.

Zrobiłem to, co mi kazał.

— Kocham cię i nigdy cię nie zostawię, nawet gdybyś mnie błagał na kolanach, nawet jakbyś miał mnie już po dziurki w nosie. Pójdę za tobą na koniec świata i znajdę cię w najbardziej strzeżonym bunkrze. Wiesz dlaczego? — zapytał, a ja zauważyłem, że on też ma łzy w oczach. — Bo cię po prostu kurwa kocham ty idioto. Wbij to sobie do tej twojej słodkiej główki i nigdy nie zapomnij, bo inaczej dostaniesz po łbie. Rozumiesz?

Uśmiechnąłem się na te słowa i pomachałem głową. Nigdy podczas jednej wypowiedzi nie powiedział "Kocham cię" aż tyle razy.

Pocałowałem go, bo nie wiedziałem już jak mógłbym pokazać to, co czułem. Gdy się odkleiliśmy to George zażartował, że film nas ominie, a ja powiedziałem, że możemy stworzyć swój własny.

To prawda. Możemy stworzyć swoją własną historię. Swój własny, równie badziewny romans, który skończy się równie badziewnie co każdy inny.

Może jednak mamy szansę na szczęśliwe zakończenie. Każdy ma. To od nas zależy czy z niej skorzystamy.

Może i tamto to rzeczywiście był tylko głupi koszmar, ale jedno wiem na pewno: dotrzymam swojej obietnicy. Nigdy o nim nie zapomnę. Już zawsze będzie moim priorytetem.

•~•~•~•~•

1104 słów

Witam w alternatywnym zakończeniu część 1/3 😎

Obstawiam, że 5/6 z was nie pamięta za cholerę o czym była ta książka. Nie obwiniam was XDDD Ja też nie pamiętałem. Jedyne co wiedziałem, to że jest o aktorach i że ludzie się na mnie w większości wkurwiali za zakończenie XDD

Dużo czasu zajęło mi przysiąść do tego i napisać happy end, abyście byli zadowoleni, no ale nareszcie jest i będą jeszcze dwie części.

Od razu mówię, że nie. Nie musicie brać tego za zakończenie. Jeśli ktoś wolał tamto, to niech przy tamtym zostanie. Jeśli zaś ktoś woli happy endy to proszę bardzo, uznajcie to dowoli za te prawdziwe zakończenie.

Wiem, że wątek ze snem jest chujowy i na poziomie piątej klasy podstawówki, jednak uznałem, że będzie lepsze to niż z dupy teleportacja w czasie XDD

w każdym razie dziękuję jeśli ktoś to w ogóle czyta i życzę miłego dnia<3

Partners but Enemies | DNF ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz