Rozdział 21.

4.4K 249 7
                                    

Budzę się o 10. Od razu mogę ujrzeć piękną twarz Harry'ego. 
Uśmiecham się i powoli podnoszę się z jego ciała. Muskam jego wargi swoimi i w drodze do łazienki sięgam po swoją torbę. Wyjmuję z niej nową bieliznę, czarne rurki i vans'y, które spakowałam wczoraj.

  Zara jak zawsze przygotowana na spędzoną noc z chłopakiem.

Chwilę poświęcam na przeszukanie kilku szafek  w celu odnalezienia jakiegoś ręcznika. 
  Spinam włosy w kucyka, wchodzę do kabiny i zamykam ją, włączając strumień ciepłej wody. Po szybkim prysznicu, owijam się ręcznikiem i wychodzę spoglądając jeszcze na śpiącego chłopaka. Zakładam bieliznę i rozplątuję gumkę z włosów. 

- Dzień dobry kochanie - Słyszę cichy głos zza pościeli. - Z jakiej to okazji, mogę widzieć cię w takim stroju?

  Śmieję się, patrząc na moje koronkowe majtki i stanik. Palcami rozczesuję włosy i układam je. 
Na dupe wsuwam obcisłe spodnie i zapinam rozporek. 

- Pożyczysz mi jakąś bluzę? - Pytam.

  Harry jęczy cicho i wyślizguje się z pod kołdry. 
Podchodzi do szafy i wyjmuje z niej ciemnoszarą bluzę z napisem "obssesion".
Kieruje się w moją stronę. Zatrzymuje się obok, delikatnie dotykając dłonią moją nagą skórę brzucha. Na moim ciele pojawia się gęsia skórka, na co Harry się cwanie uśmiecha. 
Całuje mnie po szyi i obejmuje w pasie. Mruczy cicho, wywołując u mnie uczucie pragnienia.
Niestety przerywa je trzask drzwi na dole i głośne ziewnięcie.

- Harry idioto! Jestem w domu - Piskliwy głos Louis'a rozbrzmiewa po całym domu, a ja śmieję się i odpycham lekko chłopaka i jego ręce. Przez głowę zakładam jego bluzę i pakuję brudne ciuchy do torby. 

- Zabiję go - Styles przewraca oczami i całuje mnie, komplementując mój wygląd. 

  W przeciągu 5 minut Harry ubiera się w jeans'y i luźną bluzkę.

- Zostało kilka kawałków pizza'y z wczoraj. Masz ochotę na nią, czy wolisz, żebym coś ugotował? - Zamyka szafe i poprawia pościel na łóżku. 

  Uwielbiam jak gotuje, ale jestem za bardzo głodna, i nie chcę czekać na jedzenie więcej niż 10 minut. 

- Pizza wystarczy - Wychodzę na korytarz wpadając na trochę wyższego ode mnie szatyna. - Hej Louis.

  Nieprzytomny chłopak opiera się o ścianę i patrzy na mnie jak na kosmitę.

- Kac morderca nie ma serca - Wybucham śmiechem i całuję go w policzek. - Idź się połóż do pokoju.

  Kiwa tylko głową i otwiera jedne z kilku drzwi, za którymi po chwili znika.

Schodzę na dół siadając przy stole. Otwieram wiadomości od Niall'a, który prawdopodobnie teraz jest u Paige. Wybieram jego numer i w momencie gdy słyszę pierwszy sygnał, w kuchni słyszalny jest dzwonek telefonu Harry'ego. Rozłączam się i podnoszę własność Styles'a. 

" numer nieznany "

  Przesuwam zieloną słuchawkę i przykładam ją do ucha. 

- Harry? Harry, mamy problem - Głos wydobywający się z telefonu wydaje się być zestresowany.
- Harry jest na górze, zostawić mu jakąś wiadomość? - Zaczynam, żałując, że w ogóle odebrałam.
- Zara? - Pyta, a ja podnoszę jedną brew. - Zara jeśli to ty, to powiedz Harry'emu, że Eric wywiązał się z umowy 
- Co to znaczy " wywiązał" ? 
- Styles będzie wiedział. Powiedz mu, że ma być dziś o 23 w Isoli. Zara to ważne, rozumiesz mnie? 
- Rozumiem.

  Rozłączył się. 
Skąd on zna moje imię? Co to ma znaczyć do cholery? Jak się wywiązał z umowy? Może powiedział wszystko policji i Harry jest teraz w kłopotach.

- Wszystko w porządku? - Chłopak z roztrzepaną burzą loków otwiera lodówkę wyciągając z niej talerz z kawałkami pizza'y.
- Dzwonił twój kolega - Mówię cicho.

  Siada i piorunuje mnie spojrzeniem. 

- Co ci powiedział? - Pyta
- Powiedział, że Eric wywiązał się z umowy i że masz być dziś o 23 w Isoli.

  Harry zaczyna bluźnić. Chowa twarz w dłonie i wali pięścią o stół. 

- Harry, o co chodzi? Wytłumacz mi o co chodzi do cholery - Naciskam - Co to znaczy, że wywiązał się z umowy?
- To znaczy, że Eric nie żyje - Rzuca.

  Zaczyna się trząść, a żołądek podskakuje mi do gardła. Jak to nie żyje? 

- O co chodzi z Isolą? - Ciągnę
- To nasza miejscówka, obok placu wyścigów - Odpowiada równie cicho jak wcześniej. 

  Zakrywam usta dłonią i zamykam oczy. Widok przewracającego się samochodu wciąż pojawia się i znika przez co mam ochotę zwymiotować. 

- Chyba nie chcesz iść dziś do tej "isoli" - Jęczę
- Mam, a ty pójdziesz ze mną - Spuszcza wzrok, a na jego szyi pojawia się żyła.

  Biorę kawałek pizzy, z pewnością, że jak zaraz czegoś nie zjem, zwymiotuję.
Przeżuwam każdy kawałek w ciszy, obserwując zamyślonaą twarz chłopaka.
Nad czym on teraz tak myśli? Może zastanawia się czy tak samo byłoby gdyby to on prowadził samochód?

- Chyba nie obwiniasz się za jego śmierć? - Przełykam ostatni kawałek i oblizuję wargi.
- Owszem obwiniam. Gdybym to ja jechał nie doszłoby do tego 
- A co jeśli jednak to samo przytrafiłoby się tobie? Zostawiłbyś mnie - Podnoszę głos
- Eric zostawił swoją ciężarną dziewczynę - Szlocha

  Wstaję i do niego podchodzę. Siadam na jego kolanach i przytulam.

- Najwidoczniej tak miało być. Nie musiał brać w tym udziału - Głaszczę go po włosach 
- Dziękuję, że jesteś przy mnie Zara - Ściska mnie i wtula w moje ciało 
- Kocham cię - Przez kilka sekund trzymam jego twarz i podziwiam idealny rysy i zielone oczy.

  Całuję go, w głębi duszy bojąc się, o Harry'ego. Odsuwam się od niego, słysząc nawoływanie z góry. Louis zaczyna mnie wołać. Biorę talerz z pizzą, tabletki na ból głowy i szklankę z wodą.
Pośpiesznie wchodzę po schodach i przechodzę przez próg drzwi do pokoju Lou.

 Szatyn leży na łóżku i wierci się co kilka sekund.
Siadam na brzegu materaca i na stoliku nocnym stawiam wszystkie rzeczy.

- Wszystko okej, Lou? - Pytam trochę zmartwiona
- Upiłem się - Chowa twarz w poduszkę, a ja nie mogę powstrzymać mojego śmiechu.
- Polknij te tabletki i zjedz cos - Radzę
- Kocham cię moja kochana przyjaciółko - Podnosi się na łokciach i wypija szklankę wody razem z tabletkami. 


***

 Resztę dnia, aż do wieczora, spędzam z Harry'm na oglądaniu filmów. Po południu idziemy zjeść coś na mieście, a potem spacerujemy po parku z wielką porcją lodów. 
Zastanawiam się o czym myśli. Czy jest załamany wiadomością, że jego kolega nie żyje? Może przez ten cały układ, stara się wymazać go z głowy?
 
  Łapie mnie za dłoń, splatając nasze palce. Co kilka minut całuje mnie w głowę i przytula, powtarzając jak bardzo mnie kocha. 
Nie chcę poruszać tematu Eric'a, bo wiem, że to nie pora na to.
Przed 21 wracamy do domu Harry'ego.

- Harry? Czy to ty? - Kobiecy i ciepły głos wydobywający się z kuchni, sprawia, że Harry podskakuje.
- An? - Jego oczy się rozszerzają.

  Wbiega do kuchni, nie zdejmując butów i słyszę pisknięcie. 
Wchodzę za nim, rozglądając się uważnie. 

- Nareszcie się widzimy - Kobieta przytula Harry'ego i całuje w policzek. 
- Ty musisz być Zara! - Śmieję się, gdy odpycha lekko swojego syna i ściska mnie z całej siły - Harry mi o tobie tak dużo opowiadał. Gdy tylko ma czas dzwoni do mnie i opowiada jak wspaniałą osobą jesteś.

  Czuję, że robię się czerwona. Serio mówił o mnie takie rzeczy? To miłe.

- Jestem Anne, mama Harry'ego. Mark! Złaź szybko! - Usłyszałam kroki i po chwili zza ściany wychylił się wysoki mężczyzna. Oboje wyglądali wyjątkowo młodo, jak na swój wiek, który zgaduje w myślach. 

  Tak samo jak Anne, podchodzi do mnie i przytula.

- Miło mi cię poznać Zara - Uśmiecha się do mnie 
- Dobra my idziemy... - Harry łapie mnie za rękę
- O nie młody człowieku! Nie pamiętaszm jak obiecałeś mi, że zjemy kolację gdy przyjedziemy? - Wskazuje na niego palcem.

  Przewraca oczami i rzuca tylko ciche "Dobra".
Po 30 minutach Anne woła nas na kolację. Siadam obok Harry'ego i na przeciwko Louis'a. Ich rodzina jest wyjątkowo miła. Rozmawiam z nimi jak ze swoimi rodzicami i wiem, że szybko się do nich zbliżę. 

- A jak w szkole? - Głośno przełykam ślinę, na myśl, że dziś znów nie było mnie na lekcjach 
- Bardzo dobrze - Nabijam na widelec kilka klusek z sosem 
- Myślałaś już co chcesz robić potem? - Mark nalewa sobie wody do szklanki i wszystkie spojrzenia, zwracają się w moją stronę.
- Owszem, chcę studiować na oxfordzie - Uśmiecham się
- Harry słyszysz? Może dostalibyście się tam razem? 
- Może - Harry przewraca oczami i i bawi się widelcem. 

  Po kolacji, pomagam sprzątnąć, a raczej staram się, bo co chwilę dostaję kulką papieru w głowę.
Przed 23, Harry każe mi już iść do samochodu, więc żegnam się z jego rodzicami i Louis'em. 
Siadam na miejscu pasażera zakładając nogę na nogę i przygotowywując się na najgorsze. 



Jeśli przeczytałeś/aś ten rozdział i spodobał ci się, zagłosuj na niego i skomentuj! (:

I Do It Right || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz