Byliśmy wtedy w podróży do królestwa Faun. Tamtejszy król chciał wydać swoją najmłodszą córkę za księcia Christophera, co z tego że pomiędzy narzeczonymi było z 11 lat różnicy.
Pierwszy raz byłem na statku. Nigdy jeszcze nie zabierano mnie w podróże, chyba że powozem do stolicy. Port na północy kraju był niesamowity. Było tam głośno, ale w pozytywnym znaczeniu. Dzieciaki krzyczały z radości, bawiły się, piszczały latawce. Co krok było słychać tamtejsze piosenki o żeglarzach i rybakach, pięknych syrenach i przerażających potwora. Fascynowało mnie to. Nie raz się zatrzymywałem, by przysłuchać się bardziej, ale dostawałem wtedy po głowie od prawej ręki księcia i na tym się kończyło.
- Litości Seonghwa... Zostaw tych żebraków i zbieraj swoje zacne dupsko - popchnął mnie do przodu, na tyle mocno że prawie wpadłem do wody. - Nawet chodzić nie umie porządnie... Nie wiem po co Christopher dalej cię trzyma...
Nie odpowiedziałem. Podniosłem głowę do góry i ruszyłem przed siebie. Mijaliśmy wielu rybaków od których cuchniało rybami. Pan Colins wyglądał jakby zaraz miał się zrzygać, ale nic nie skomentował. W oddali na samym końcu portu widać było gigantyczny statek „Saint Amelié”. To właśnie na jego pokład mieliśmy zaraz wejść.
- Seonghwa! Uważaj, jak stawiasz te nogi - szedłem krawędzią, kiedy nagle zaplątała mi się noga w falbanę od spodni. Prawie wyrżnąłbym na wystające z desek gwoździe, ale pan Colins złapał mnie w porę za rękę.
- Przepraszam... - spuściłem głowę, a moje jasno-szare utlenione włosy uniósł morski wiatr.
W końcu doszliśmy do wyznaczonego miejsca. Przed ”Saint Amelié” stały już tłumy ludzi, głównie załoga statku i ludzie księcia z nim samym na czele.
- Panie, na pewno chcecie zabierać taką ilość kosztowności? W okolicach grasują piraci, w ostatnich miesiąch już sześć okrętów zrabowali... - przed księciem stał wysoki, wręcz olbrzymi brodaty mężczyzna, zapewne kapitan.
- Głupoty pleciesz starcze! - książę oburzony wszedł ma pokład statku a mężczyzna mu się tylko pokłonił.
- Panie Colins... - spojrzałem na prawo. - Co to oznacza, że w pobliżu są piraci? - pierwszy raz się spotkałem z takim określeniem. Wiedziałem kim jest burżuazja, czym była korupcja oraz jakie są rodzaje polityk... Ale z określeniem pirat spotkałem się pierwszy raz.
- Stado dzikusów morskich rabujących biednych podróżników, brutalnych porywaczy, morderców i rozbójników - odpowiedział spokojnie, ale z pogardą w głosie i ruszył po kładkę na pokład.
Na statku było dziwnie... Lekko się kołysał, ale nie na tyle żeby było trzeba się trzymać. Godzina spędzona na pokładzie szybko mnie zniechęciła. Nawet pomimo faktu, że statek był zacumowany, każde mniejsze kołysanie doprowadzało moje kiszki do skrecenia. Było mi nie dobrze.
- Chłopcze oddychaj to ci przejdzie - kapitan przeszedł obok mnie i strzelił mi ręką w plecy z taką siłą, że nie zdziwiłbym się jakbym rano na ciele zobaczył odbite jego łapsko.
- Ja przepraszam... Ale ja nie dam rady - powiedziałem szybko do księcia, gdy przeszedł obok. Chciałem tak bardzo opuścić pokład statku, jak jeszcze miałem na to możliwość.
- Nigdzie się nie wybierasz - Christopher złapał mnie za kołnierz i pociągnął w głąb statku - Nawet jeśli choroba morska ma cie zabić.
„Choroba morska”... Oh tak to się nazywało.
- Przypilnujcie żeby nie wykwitował, zaraz ruszamy - rzucił mnie na twarde łóżko w kajucie pod pokładem i zwrócił się do siedzących tam sług.
CZYTASZ
You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AU
FanfictionSiedemnastoletnia sierota znana w arystokrackich kręgach jako "pałacowa dziwka" trafia pod przykrywką księcia na statek Nibylandia, gdzie dowodzi tajemniczy kapitan Kim. wiek bohaterów zmieniony paring: honghwa, woosan uwaga! gwałt, przemoc, tortur...