fourth

856 48 14
                                    

- Wuju, wuju! Piraci są na plaży! I mają ogrooomny statek!

- Ogromny? Więc musimy go zobaczyć - zaśmiał się starszy mężczyzna.

- Taaak! Ogromny! Sam go zbudowałem - mały chłopiec powiedział dumnie i ruszył przed siebie.

Choi Jongho od zawsze chciał być piratem. Ciągnęło go do morza tak bardzo jak pijaka do alkoholu. Upojony opowieściami swojego ojca z czasów młodości, gdy sam przynależał do pirackiej załogi, pragnął tego bardziej niż ktokolwiek inny. Zwłaszcza, kiedy ojciec zaginął na morzu, postanowił odnaleźć go, będąc już pełnoprawnym piratem.

Dzieciaki z miasteczka miały z niego niezły ubaw. Potrafił z tej całej fascynacji zbudować sobie mały statek i próbować nim wypłynąć, oczywiście każda taka próba kończyła się fiaskiem.

Kiedy był już starszy, zapomniał trochę o swoim marzeniu. W miasteczku zaczęły się problemy i jako młode pokolenie musiał zacząć spełniać wszystkie  wymagania starszyzny. Całymi dniami siedział w archiwach i uczył się podstaw zarządzania, handlu. Miał być radnym, podobnie jak jego wuj. Lecz siedząc kolejną noc nad podatkami co jakiś czas przez malutkie okienko patrzył na morze. Piękne błękitne morze.

Kiedy miał 17 lat został sam z wujem i jego żoną, siostrą matki. Pani Choi mocno podupadła na zdrowiu, kiedy jej mąż nie wrócił z wyprawy morskiej i z każdym latem było gorzej. W końcu całkowicie oszalała, ale Jongho nigdy nie czuł z nią jakieś rodzinnej mocnej więzi. Kobieta nie chciała go i dobrze o tym wiedział, ale nie porzuciła go tylko, żeby zachować dobrą twarz rodziny.

A rok później, kiedy myślami już całkowicie odbiegł od morskich rejsów, na plaży pojawiła się „ Nibylandia”.

- Jongho! Nie uwierzysz! - do biblioteki wbiegła rudowłosa dziewczyna z przewiązaną na głowie zieloną chustą i stanęła przed mocno umięśnionym nastolatkiem.

- Co się znowu stało Sharon? Świnie zaczęły latać? - chłopak zaśmiał się i zamknął książkę, którą aktualnie czytał.

- Nie! Byłam na plaży z bliźniaczkami Tres i nagle do lądu podpłynął gigantyczny statek. Taki z flagą z trupią czachą! - usiadła na krześle. - I wysiedli z niego chyba piraci! Znaczy na pewno to byli piraci! A jacy byli przystojni... No mówię ci same ciacha! A jeden pocałował Margaret w rękę jak prawdziwą damę, a to taka prostaczka!

- Czekaj co? - Jongho na słowo „piraci” zrobił wielkie oczy. - Piraci? W Headbor?

- No tak! Poprosili, żebyś my ich zaprowadzili do miasteczka! Powinni gdzieś się tu kręcić, pewnie w karczmie - Sharon zakręciła rudego loka na palca. - Ale najprzystojniejszy z nich to był zdecydowanie ten z kocimi małymi oczami. No mówię ci
C I A C H O !

Młody chłopak nawet nie posłuchał do końca koleżanki, tylko wybiegł jak porażony z biblioteki i skierował się w stronę rynku. Tam panowało wielkie poruszenie, jak nigdy.

- Widział pan może piratów? - zapytał zdyszany przypadkowego handlarza na targu.

- Pirata? - zdziwił się. - Ah... O tych ci chodzi! Poszli do karczmy starej Bell!

Nawet nie podziękował i pobiegł ile sił w nogach do Karczmy pod Psim Ozorem. Dobrze, że dwa miesiące temu skończył pełnoletność, bo o tej godzinie mogliby go nie wpuścić do środka, gdyby nie był dorosły. Stara Bell bardzo pilnowała żeby dzieciaki z miasteczka nie dotykały alkoholu.

W środku było wyjątkowo tłumnie, duszno i głośnie. Ledwo przecisnął się przez tłum, aż w końcu dostał się w centrum karczmy.

-Ha! Kto ma jeszcze odwagę rzucić mi wyzwanie? - przy stoliku z rozłożonymi kartami siedział wysoki czerwonowłosy chłopak. Uśmiechał się przebiegle i tasował karty. Nagle z tłumu wyłonił się brodaty mężczyzna. Sprzedawca ryb na targu.

You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz