twenty-fiveth

454 32 3
                                    

-Kim Hongjoong, znany równiez jako Vincent de Angelis, Gilbert Hockey czy Arthur Conan, mój chrzestny, ukochany Klary, czyli mojej prababci, arystokrata z Salazar, morderca, truciciel, okrutnik, kapitan Nibylandii i cierpiący na nieśmiertelność, wręcz niedorastający, wiecznie młody Piotruś Pan. To o tobie była przepowiednia...

- Pytasz?

- Nie, ja to stwierdzam.

--------------------------------------------------------------

- Kapitanie! Halo! Kapitanie! Idziemy? - z leteragu obudził go Yunho.

Za chłopakiem stała cała grupa gotowych już do zejścia na ląd piratów.

- Idźcie już... Dojdę do was - machnął ręką i odpalił fajkę. Po chwili w powietrzu unosiła się chmura śmierdzącego dymu.

- Kapitanie...

- Nie obudził się jeszcze, ktoś musi zostać - chodziło mu o Seonghwę. Yunho spojrzał na Hongjoonga. Już nawet nie zamierzał go przekonywać. Ból w oczach starszego go zniechęcił.

- Rozumiem - zasalutował i zszedł z statku. Za nim podążył Mini, Jongho i San. Na statku został tylko Yeosang, który uważnie obserwował Kima.

- Nie waż się go znowu skrzywdzić - Yeosang wręcz splunął w twarz. Hongjoong nie zareagował. Rozumiał złość Sanga. Oszukał go.

Hongjoong został sam na pokładzie. Dopalił fajkę i zszedł na dół do kajuty Seonghwy. Po drodze zgarnął jeszcze wcześniej usmażonego omleta i zaniósł go młodszemu.

- Skarbie, wstajemy - nachylił się nad śpiącym chłopakiem i wyszeptał mu do ucha.

Widząc, że młodszy nie reaguje, delikatnie szturchnął go za ramię.

- Seonghwa, pora wstawać - wyszeptał i złożył na czole chłopaka czuły pocałunek.

Po chwili oczy blondyna leniwie się otworzyły. Kiedy uświadomił sobie, kto go obudził jego źrenice rozszerzyły się natychmiastowo.

- Skarbie, co się stało - Hongjoong przestraszył się gwałtownej reakcji Seonghwy. - Miałeś koszmar?

- Ah.. Tak... Koszmar...

Trząsł się.

- Chodź - Hongjoong usiadł przy nim i pociągnął w swoje ramiona. Głaskał go powoli po głowie dopóki młodszy się nie uspokoił. - Mam dobrą wiadomość.

- Tak? - Park spojrzał na niego z iskierkami w oczach.

- Jesteśmy już tak blisko, za niedługo nic nam nie będzie przeszkadza żeby być razem - przycisnął go do siebie mocno.

Seonghwa poczuł niepokój. Z tyłu głowy dalej miał słowa Christophera. Wmawiał sobie, że mężczyzna kłamał, lecz też czuł, że miał rację.

- Ostatni z Parków, wiem gdzie jest.

- Wiesz?

Miał mroczki przed oczami. Czuł jakby nie miał pod sobą twardego gruntu. Jakby latał.

- Skarbie, wszystko w porządku? - Hongjoong od razu położył głowę młodszego na swoich kolanach.

- Mhm... Tylko trochę serce mnie kuje... To nic takiego...

Czuł jakby tracił kontakt z rzeczywistością.

- Musisz wziąć leki.

Hongjoong wstał i niechętnie zgarnął ze stolika fiolkę leków. Nie chciał mu ich dawać, ale musiał.

You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz