- Paniczu, proszę zwolnić! Musimy wrócić przed zmierzchem, a słońce już prawie schowało się za morzem! Paniczu! - przez plażę biegł wysoki ubrany w ciemny garnitur mężczyzna. Był bardzo zdenerwowany a za duże lakierki spadały mu już ze stóp. Na chwilę przystał, ale kiedy zauważył, że wesoło kroczący przed nim młodzieniec wcale się nie zatrzymuje, znowu ruszył w pogoń za nim. - Paniczu, błagam, zadyszki dostałem aż!
- Nie musisz wcale za mną iść - chłopak wzruszył ramionami i przewiesił sobie buty przez szyję, które ściągnął, żeby móc iść samym przebiegem morza.
- Ależ paniczu, pan mi kazał! Pański ojciec będzie się nie pokoił! - mężczyzna w końcu odpuścił i zatrzymał się, żeby wziąć kilka wdechów.
- Oj przesadzasz - odwrócił się i z uśmiechem spojrzał na mężczyznę. Wiatr rozwiał mu jego czarne włosy. - Nie widzisz jaka piękna noc nadchodzi - jego kieł zabłysnął urokliwie. Po chwili znowu pobiegł przed siebie.
- Gdzie byliście tak długo? - kiedy wrócili z plaży do ogromnej rezydencji daleko za miastem przy lesie, w środku czekał na nich już mężczyzna ubrany jedwabny złotą nitką szyty szlafrok w towarzystwie dwóch pokojówek.
- Na plaży - młodzieniec uśmiechnął się w przeciwieństwie do zestresowanego lokaja, który za nim stał.
- Umówiliśmy się na coś - ton mężczyzny wcale nie wskazywał na to że był wesoły w przeciwieństwie do jego syna.
- Wieeeem, przepraszaaam, aleee... - chłopak zaczął się tłumaczyć, ale ojciec mu przerwał.
- Bez żadnego „ale”, jak taka sytuacja się powtórzy nie będziesz wychodził w ogóle, nawet z panem Lee - spojrzał surowo na chłopaka, który w akcie żalu spuścił głowę. - Idź się myć i do spania - dodał, a chłopak pobiegł po schodach w górę, zostawiając dorosłych na dole.
„Ojciec nie potrafi się na mnie gniewać” powiedział w duchu i parsknął śmiechem. Wszedł do swojej komnaty i leniwie rzucił się na wielkie łoże z baldachimem stojące w centrum pomieszczenia.
Po kilku minutach odpoczynku podniósł się i zrzucił z siebie szaty. Zawinięty w biały puchowy szlafrok poszedł do łazienki w swojej komnacie i nalał gorącej wody do wanny. Chwycił prawą dłonią srebrny flakonik z błękitnawą substancją, której następnie nalał trochę do wody. Ciecz zabarwiła ją, natomiast po dodaniu kolejnego specyfiku powstała woń, a w łazience rozniosła się cytrusowa woń.
- Idealnie - powiedział na głos, wszedł do wanny i zatopił się z niej cały. Po kilkunastu sekundach wystawił głowę. Ciemne mokre włosy leciały mu na błyszczącą jasną skórę. Delikatnie przejeżdżał ręką po wszystkich swoich mięśniach, głaszcząc je mydłem. W pomieszczeniu panowała perfekcyjna cisza, a jedyne co było słychać to buczenie sowy zza okna.
Po kąpieli ubrał się w satynową pidżamę i poszedł na balkon z lampką. Księżyc świecił niesamowicie, a wsparcie gwiazd tylko podkręcało piękność tamtej nocy. W melancholii usiadł na balkonie i zaczął wpatrywać się w narysowane na niebie konstelacje. Znalazł wielką niedźwiedzicę, gwiazdozbiór Kasjopei jak i wyjątkowo błyszczącego w tę noc pegaza.
Siedział obserwując niebo i nawet nie poczuł, kiedy złapała go senność. Bezbronny wpadł w objęcia Orfeusza jeszcze przed pierwszą w nocy. Kolejnego dnia obudził się w swoim łóżku z strasznym bólem w kościach.
- Jakby panicz nie zasypiał na takiej zimnicy, to by panicz teraz nie leżał rozłożony z taką gorączką - mówiła ich gospodyni, która zdaniem chłopaka była tak stara, że pamiętała jeszcze czasy polowania na wiedźmy i szukania wiosek krasnoludków.
CZYTASZ
You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AU
FanfictionSiedemnastoletnia sierota znana w arystokrackich kręgach jako "pałacowa dziwka" trafia pod przykrywką księcia na statek Nibylandia, gdzie dowodzi tajemniczy kapitan Kim. wiek bohaterów zmieniony paring: honghwa, woosan uwaga! gwałt, przemoc, tortur...