twenty-sixth

485 35 17
                                    

- Cholera jasna! Co z wami wszystkimi jest nie tak?! KURWA - Hongjoong był po prostu wkurwiony.

Kiedy dopłynęliśmy na otwarte morze, zwołał wszystkich i zaczął się wydzierać. San, który dopiero się ocknął zupełnie pobladł. Hongjoong go prawie wypatroszył. Pozostałych też nie ominęła złość kapitana. Wypominał im wszelkie błędy, jakie kiedykolwiek poczynili. Siedzieli ze spuszczonymi głowami i czekali, aż Hongjoong się uspokoi. Tylko Yeosang się nie przejął. Patrzył kapitanowi prosto w oczy i w ogóle nie drgnął, kiedy ten był bliski uderzeniu go.

- Joongie... - złapałem go za rękaw. Cały się zagotował, był gorący jak ogień.

- Hwa... Nie teraz - prawie krzyknął. W ostatniej chwili powstrzymał się.

- Nie krzycz już tak na nich - przytuliłem go od tyłu. Trochę ochłonął.

- Idźcie już i nie pokazujcie mi się na oczy - jęknął i pomachał ręką w ich stronę. Yunho od razu poklepał Sana w plecy, żeby poszedł. Po chwili na pokładzie zostałem tylko ja z Yeosangiem i kapitanem.

- Sang, ciebie to się też tyczy - Hongjoong złapał się za głowę i zmarszczył brwi.

- Zrobiłeś to samo, nie karć go teraz - powiedział cicho Yeosang, wręcz szeptem.

- Dlatego nie chcę, żeby popełniał te same błędy. Idź już - Sang odszedł.

- Yeosang, zaczekaj! - pobiegłem za jasnowłosym.

Poszliśmy do jego kajuty.

- O co chodzi Seonghwa?

- Muszę z tobą porozmawiać...

Usiedliśmy przy stoliku.

- Mów co ci leży na sercu. Coś związanego z tym bucem?

- Nie mów tak! To twój kapitan...

- Nigdy nie był moim kapitanem, jestem tu tylko z mojej dobrej woli - założył ręce i oparł się o blat. - Więc co zrobił?

- Nie o niego chodzi... Znaczy... Ciężko wytłumaczyć - westchnąłem. Nie wiedziałem jak ugryźć temat, żeby nie wyjawić sekretu Joonga, ani mojego. - Yeosang, co byś zrobił gdyby twoje istnienie uniemożliwiało szczęście osoby na której bardzo ci zależy?

- Co ty...

- Pytanie czysto filozoficzne! Jestem ciekaw po prostu - zaśmiałem się.

- Co zrobiłbym? Nie wiem... Chciałbym pewnie uczynić tę osobę szczęśliwą, ale nie własnym kosztem. Wtedy ta osoba będzie i tak smutna...

- Nawet jeśli nienawidzi cię?

- Ktoś cię nienawidzi... W Sanie się zakochałeś? - Yeosang zaczął się śmiać. Moje pytanie musiało zabrzmieć durnie.

-W Sanie? Wrrrr.. Mówiłem czysto filozoficzne pytanie! Po prostu pisze sobie w myślach różne scenariusze - zacisnąłem palce pod stołem.

- Hmm... Jakby ktoś mnie nienawidził, a ja bym go kochał, to pewnie usunąłbym się. Mniejsze cierpienie. To strasznie boli, gdy osoba którą kochasz,  nienawidzi cię.

- Ah... Rozumiem. Dziękuję za odpowiedź - uśmiechnąłem się, chociaż w głębi serca w ogóle nie byłem radosny.

Yeosang tylko potwierdził moje myślenie.

Muszę zniknąć, inaczej Hongjoong nigdy nie będzie szczęśliwy.

Naiwny, naiwny, jaki ja byłem głupi i naiwny.

- Zmykaj już. Kapitan pewnie na ciebie czeka - Yeosang pogonił mnie ręką.

- Przed chwilą powiedziałeś, że to nie jest twój kapitan!

You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz