second

996 49 29
                                    

- Kapitanie! Księciunio się budzi! - obudziły mnie jakieś smiechy, delikatnie otworzyłem oczy i od razu, gdy zobaczyłem, że stoi nade mną cała ekipa piratów zamknął ponownie oczy.

- Wiemy, że nie śpisz Chris - różowłosy chłopak szturchnął mnie w obolałe ramię. W końcu otworzyłem znowu oczy i postarałem się usiąść, ale ta umiejetność po takich maratonie wrażeń nie należała do zakresu moich kompetencji.

- Oj coś łóżko chyba było nie wygodne, stąd ta mina - zaśmiał się najwyższy z piratów. - No przykro mi, ale to nie jest pierwszej klasy królewska kajuta skarbie.

Nie odzywałem się. Patrzyłem przerażony na moich oprawców. Łóżko same w sobie nie było złe,  było o wiele wygodniejsze niż to na którym spałem przez ostatni tydzień, nie licząc tamtej nocy spędzonej w królewskim łożu.

- Pewnie poobijany. Jego sama załoga musiała mieć go dość, że go tak poobijali - dodał wiszący na różowowłosym chłopak.

Dalej nie odpowiadałem. Uniemożliwiał mi powiedzenie czegokolwiek straszny ból w każdej części ciała jak i strach. Strach, którego już dawno nie doświadczyłem.

Nagle do kajuty wszedł młody mężczyzna w dłuższych od tyłu jasnych włosach, kapeluszu i płaszczu. Pozostali od razu zamilkli gdy się pojawił i ukłonili mu się. Musiał być kimś ważnym, może kapitanem... Ale nie, wydawał się za młody na kapitana. Kapitan raczej miałby brodę...

Lecz to, co rzuciło mi się w oczy był fakt, że nie wyglądali jak mieszkańcy tych okolic. Mam na myśli, że wyglądają jak obcokrajowcy. Podobnie jak ja czy druga żona króla mieli skośne oczy i pewnie naturalnie ciemne kruczoczarne włosy. A ich skóry były mocno opalone wręcz karmelowe. Dla arystokratów odpychające, ale dla mnie osobiście - fascynujące.

- Idioci... - zaklnął pod nosem mężczyzna na mój widok. - Zabraliście nie tę osobę... Kto był za to odpowiedzialny? Hę!?

- S-San... - ciemnowłosy chłopak wskazał na różowowłosego.

- A-Ale... Miałem zabrać księcia i zabrałem! - San zaczął się tłumaczyć. - Ma emblemat róży na płaszczu!

- Od kiedy niby książę jest skrajnie wychudzony, wątły, bez żadnych mięśni a do tego pobity, ubrudzony krwią i jeszcze jedna substancją, której raczej nie chcecie żebym identyfikował - mężczyzna podszedł do mnie i powiedział z rozbawieniem w moją stronę - Chyba, że się mylę, książę...

- S-skąd?! - San zdziwił się i od razu rozebral mnie z górnych partii ubrań. Nawet nie miałem siły go powstrzymać. Na widok moich wystających żeber i pełnego blizn ciała wzdrygnął się i zasłonił je kołdrą. - Masz rację, kapitanie...

- Więc kim w takim razie jesteś? - kapitan złapał mnie za podbródek i uniósł go gwałtownie.

Nie odpowiedziałem, głośno przełknąłem ślinę. Kapitan był przerażający. Jego głos był paraliżujący, a każde słowo dobierane z taką rozwagą że czułeś się jakby cały czas cię inteligentnie obrażał. Do tego diabelskie oczy skrywane pod kapeluszem.

- Kim jesteś?! - powtórzył pytanie już agresywniej kierując swoją dłoń na szyję, dusił mnie.

Nie mogłem oddychać, ale dalej nie byłem w stanie z siebie wydusić ani jednego słowa. Złapałem go za rękę i narysowałem na niej palcami znak oznaczający moje imię, który pisać nauczyła mnie królowa.

Kapitan puścił mnie i oddalił się kilka kroków.

- Hah... Seonghwa... Ciekawe imię jak na dziwkę - zaśmiał się. - Zajmijcie się nim, opatrzcie jego rany i dajcie mu jakiś porządny posiłek, podoba mi się... - powiedział po czym wyszedł z kajuty.

You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz