tenth

698 42 12
                                    

Po kilku lekcjach strzelania z Hongjoongiem szło mi coraz lepiej. Już trzymanie broni nie sprawiało mi takiego problemu jak wcześniej, chodź i tak po dłuższym czasie nie dawałem rady jej utrzymać. Była ciężka. Do tego nawet udało mi się trafić kilka razy w sam środek tarczy! Niestety ruchome cele to jeszcze nie był mój level. Hongjoong chciał żebym poćwiczył na mewach, ale białe cele sprytnie uciekały przed moimi pociskami.

- Mewy proszę nie ruszajcie się - ręce już mnie bolały od trzymania broni, a ptaki śmigały po niebie jak oszalałe. Wywijały ósemki, kółka, kwadrat, wszystkie możliwe figury.

- Musisz oszacować miejsce, w którym pojawi się mewa w momencie dolecenia pocisku - Hongjoong nachylił się nade mną i złapał za strzelbę. Poczułem jego oddech na mojej szyi, zrobiło mi się momentalnie gorąco. Już czułem, że na twarzy pewnie mam rasowego buraka. - I zaraz... - przesunął broń i wcisnął swojego palca przy spuście. - ...strzelaj!

Ścisnął mojego palca a ja nacisnąłem spust. Pocisk wystrzelić, a z nieba spadł jeden z szarobiałych ptaków.

- Teraz spróbuj sam - odsunął się a moje tętno zaczęło powoli wracać do normalności.

Wycelowałem i poczekałem na odpowiedni moment. Przestraszony zamknąłem oczy i strzeliłem. Trafiłem, ptak po chwili spadł do morza.

- Słonko, ale nie możesz zamykać oczu, musisz widzieć w co strzelasz - zaśmiał się, zabrał mi z rąk z strzelbę i odstawił do futerału. 

- Ale...

- Żadne „ale”. Jak będziesz strzelał z  zamkniętymi oczami nie zauważysz, kiedy twój przeciwnik zrobi unik. Ludzie są istotami rozumnymi, nie możesz ich lekceważyć - odsunął się i wyciągnął z kieszeni płaszcza fajkę.

- Znowu palisz? - usiadłem na barierce.

- Ja cały czas palę, nie powinno cię to dziwić - zaśmiał się.

- Ale Yeosang mówi, że palenie jest niezdrowe.

- Bo jest, dlatego nie pal - buchnął śmierdzącym dymem.

- A ty możesz?

- Jestem dorosły, więc mogę - powiedziawszy to, oparł się o barierkę. - Nawet jeśli bardzo bym chciał nie zaszkodzi mi, raczej pozwoli mi normalnie funkcjonować.

- To już akurat nazywa się uzależnienie - oparłem głowę na dłoniach i spojrzałem znacząco na Hongjoonga. Jak to ograsz, co?

- Widzę, że komuś właśnie aktywowała się prawdziwa natura.

- Po prostu znam granice i wiem, kiedy mogę je przekraczać - odchyliłem się do tyłu trochę. Wiatr od razu rozwiał mi zaczesane do tyłu włosy.

- I nie boisz się się przekraczać tej granicy właśnie teraz? - na jego twarzy pojawił się już dobrze znany mi uśmieszek. - Nawet jeśli w każdej chwili mogę cię zabić? - wykonał wykonał ruch ręką, jakby coś rzucał, ale w dłoniach niczego nie trzymał.

Nawet nie zdążyłem zareagować, kiedy wywinąłem susła za barierkę. Ale nie wpadłem za wodę. Trzymały mnie owinięte wokół kostek żyłki, które wręcz wbijały mi się w skórę, tworząc czerwonawe otarcia.

Widzenie tak do góry nogami na cienkich żyłkach nie było przyjemne. Miałem wrażenie, że mogą w każdej chwili pęknąć a ja wpaść do wody. Oblał mnie strach, próbowałem się jakoś obrócić i wspiąć na pokład, ale nie umiałem.

- Słonko, trochę pokory - poczułem jak unoszę się do góry, po chwili byłem z powrotem na statku. Pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza.

You are my Wendy and this is Wonderland // ATEEZ PIRATE AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz