Karta ironii

572 37 1
                                    

Ułamek sekundy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ułamek sekundy. Tyle wystarcza, żeby wytrenowane do perfekcji zmysły Harrego zarejestrowały, że tym razem nie jest na Wieży Astronomicznej sam. W następnej sekundzie stoją już gotowi do pojedynku, oświetlając różdżkami własne sylwetki. 

Po wojnie, w murach Hogwartu nie ma miejsca na zaufanie. Każdy patrzy na każdego jak na zdrajcę. A zdrajca stoi właśnie przed nim w pełnym blasku Lumos.

– Malfoy – miał wycedzić przez zaciśnięte zęby, aby w odpowiedzi usłyszeć tak samo nienawistne Potter, ale powstrzymuje się. Nie będzie odgrywał po raz kolejny tej samej sceny, nie da się znowu wplątać w sieć wzajemnych oskarżeń, kłamstw i przytyków. Nie będzie marnował energii na słowa, kiedy nie ma już nic sensownego do powiedzenia.

– Jesteś ostatnią osobą, którą chciałem tutaj spotkać.

Zdanie wypływa gdzieś z niego, ale nie do końca z jego udziałem. Jest oschłe, jak wiatr który smaga im włosy. W oczach Malfoya pojawia się dziwny błysk – zaskoczenie, uraza, ból? Najwyraźniej Ślizgon nie spodziewał się takiego przełamania rutyny. Był gotów do odegrania spektaklu w niezmiennym od lat scenariuszu.

– Ciebie też miło widzieć, Potter.

Wraca po chwili do roli, a tajemniczy błysk w oku znika tak szybko, jak się pojawił.

– Skoro wymieniliśmy już uprzejmości... Mógłbyś? – rzuca brunet ze sztucznym uśmiechem i wyraźnym gestem daje Malfoyowi do zrozumienia, żeby zszedł mu z drogi. – Zająłeś mój kącik kontemplacyjny – dodaje, wskazując różdżką na drewniane schodki pod zaokrąglonym sklepieniem.

– Twój? Oh.. Nie był podpisany.

Słowa blondyna ociekają ironią.

– Był.

Potter wykonuje gest różdżką i na deskach pojawiają się wyryte inicjały H.P.  Zmusza się, żeby nie spojrzeć z satysfakcją na wytrąconego z równowagi wychowanka Domu Węży. Wtedy uświadamia sobie z lekkim niepokojem, że podoba mu się to odwrócenie ról. Pomyśleć, że to było takie proste. Wystarczy być odrobinę bardziej zmęczonym, przeżyć wojnę i pogrzebać kilka najbliższych osób, a ironia sama staje się najlepszą kartą do gry. 

Wojna zmienia ludzi, co do tego Harry nie miał wątpliwości. Jemu, na ten przykład, dała w spadku kilka nowych blizn do kolekcji. Najbardziej spektakularna z nich jest na pozór niewidoczna. Przechodzi na wskroś przez jego serce i duszę.

Na Wieży zapada wibrująca od emocji cisza. Malfoy nie ruszył się ani o milimetr, patrzył tylko prowokująco. I chociaż Harry zmienił się ostatnio, zmężniał, a nawet przeorganizował swój system wartości, nadal pozostaje człowiekiem czynu. Najpierw robi, potem myśli.

– To chyba mało taktowne z twojej strony, żeby tutaj przychodzić – zwraca się gwałtownie w stronę blondyna, wbijając w niego pełne napięcia i nieukrywanej wściekłości spojrzenie. Przez chwilę mierzą się wzorkiem w ciszy. W oczach jednego płonie furia, spojrzenie drugiego jest lodowate i puste. Jedynie drgające mięśnie szczęki zdradzają ukryte emocje.

– Naprawdę nie masz w sobie krzty wyrzutów sumienia? Chociaż minimum godności!? Na jego grób też przychodzisz sobie odpocząć? – kontynuuje coraz agresywniej, a cisza po drugiej stronie tylko podsyca jego gniew. Odpowiedź przychodzi niespodziewanie i brzmi aż nadto spokojnie:

– Przychodzę tutaj, żeby rozliczyć się z przeszłością.

Harry zwinnie ukrywa zaskoczenie pod jedną z masek, które nauczył się zakładać do wywiadów i zdjęć. Nie da się zbyć pozorną szczerością tych słów. Gra w tę grę już za długo, żeby nie wiedzieć jak przebiegłe potrafią być węże.

Śmieje się głośno na dźwięk słowa „rozliczyć" i zagrywa w odpowiedzi iście ślizgońską kartą – kartą ironii:

– Oh, pomóc ci policzyć ile żyć masz na sumieniu? To bardzo prosty rachunek – cedzi słowa, patrząc mu z zawiścią prosto w księżycowe oczy. Oczy, w których ponownie pojawia się nieodgadniony błysk. W tym świetle wygląda trochę jak pęknięcie na szkle. Harry karmi tym widokiem jakąś nieznaną część siebie, którą z odmętów psychiki wypuściła wojna. To właśnie ta mroczna część każe mu odwrócić się na odchodne i wbić w przeciwnika metaforyczny sztylet:

– Wiesz jaka jest cecha przeszłości? – pytanie zawisa w przestrzeni, ciężkie jak kamienny strop, który już dawno powinien runąć. – Nie da się jej zmienić. Pewnych rzeczy się nie wybacza.

Sny grzesznych dusz #drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz