Harry siedział wsparty łokciami na kolanach, dociskając palcami pulsujące skronie. Poza przygniecionego życiem człowieka była mocno adekwatna do sytuacji, a bonusowo pomagała mu opanować zdradzieckie drżenie nóg. Na przeciwko, w absolutnej ciszy, siedział niedoszły samobójca z niepokojąco pustym wzrokiem wbitym gdzieś w nieokreśloną przestrzeń. Od momentu, gdy Harry wepchnął go do nieużywanej sali lekcyjnej i zabezpieczył pomieszczenie zaklęciem, nie padło między nimi żadne słowo. Cisza wierciła w mózgu Harrego ścieżki niewygodnych pytań, na które pilnie potrzebował odpowiedzi.
Już.
Teraz.
Inaczej sam postrada zmysły.
– Draco? – zdecydował się wreszcie naruszyć ciszę, która bezczelnie wypełniła całą przestrzeń między nimi.
Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia, ale nadal beznamiętnie wpatrywał się w pustkę.
– Nie ignoruj mnie – dodał z gnieżdżącą się gdzieś w trzewiach frustracją. – Wiesz dobrze, że musimy o tym porozmawiać.
Zero reakcji.
Gryfon wypuścił powietrze ze świstem. Podniósł się i jednym ruchem pociągnął krzesło bliżej blondyna, chcąc sprowokować go do kontaktu wzrokowego. Bezskutecznie. Draco nadal zachowywał się jak spetryfikowany.
– Proszę, odezwij się wreszcie.
Z wahaniem położył dłoń na kolanie chłopaka i ścisnął pokrzepiająco.
Niespodziewany dotyk wybudził Dracona z odrętwienia. Powoli podążył wzrokiem za dłonią na swoje kolano, ale nadal nie odezwał się ani słowem. Choć trwał uparcie w swojej twierdzy nieufności, nie miał pełnej kontroli nad reakcjami ciała. Zadrżał z chłodu, co nie uszło uwadze Gryfona.
W odpowiedzi w kominku zapłonął ogień, a drugi gest różdżki osuszył ich ubrania i włosy. Gdy Harry wrócił spojrzeniem na fotel przed sobą, zauważył wbite w niego pełne podejrzeń oczy, które w tym świetle łudząco przypominały stal ostrza.
– Dlaczego to robisz? – zapytał ich właściciel bez cienia emocji.
Pytanie zostało zadane bardzo ogólnikowo, ale Harry domyślił się, czego dotyczyło.
– Chce ci pomóc – odparł zgodnie z prawdą.
– Pomóc? – zakpił Draco. – A przeszło ci kiedykolwiek przez myśl, żeby zapytać, czy ja chcę tej pomocy?
Harry nie spodziewał się takiego kontrargumentu. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale finalnie nie powiedział nic. Ślizgona najwyraźniej rozjuszył brak odpowiedzi.
– Musisz sabotować każdą moją decyzję? Ratujesz mnie po to, żeby dalej mnie niszczyć? – kontynuował coraz wścieklej. – Sprawia ci to przyjemność, Potter? Tak bardzo lubisz się mścić?
Deszcz pytań opadł na ziemię, zalewając Harrego rosnącym niedowierzaniem. On naprawdę tak myśli? Chryste..
– Znowu wszystko zepsułeś...
Padły kolejne oskarżenia.
– Niszczysz wszystkie moje plany. To ty... – Ślizgon wycelował palcem w przeciwnika, posyłając mu najgorsze ze swoich spojrzeń – jesteś źródłem mojej porażki. Znasz teraz mój najbrudniejszy sekret, wygrałeś. Możesz mnie zniszczyć bez kiwnięcia palcem.
Brzmiał już niemal histerycznie, a szybkość z jaką wysyłał w stronę Wybrańca słowne pociski, uniemożliwiała mu przebicie się przez mur rozgorączkowanych argumentów.
CZYTASZ
Sny grzesznych dusz #drarry
FanfictieTo sen, to jeden z tych snów, które ostatnio cały czas go prześladują - powtarza w myślach. - To nie jest sen - padają słowa. Chłopak rozgląda się po pomieszczeniu w panice. Spokojnie, to znowu ten sen, gdzie jesteśmy w Pokoju Życzeń, zaraz się ob...