Coś pęka

428 25 6
                                    

Tego dnia nienawidził go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tego dnia nienawidził go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Wszystko, co spotkało go po wojnie, całe zło tego świata jest winą jednego człowieka, tego jest absolutnie pewien. Przemyka przez korytarze szybko i bezszelestnie jak polujący drapieżnik. Ma misję: musi dotrzeć do magazynu w lochach przed śniadaniem, zanim ktokolwiek będzie miał szansę go zobaczyć.

Opuchnięta szczęka, zadrapania i sińce pod oczami wielkości dojrzałych śliwek tworzą groteskowy kontrast z jego delikatną, mlecznobiałą cerą. O ile z tymi mankamentami jest w stanie poradzić sobie za pomocą magii – tak z piątą nieprzespaną nocą z rzędu – już nie. Potrzebuje mocnego eliksiru.

Jesteś cieniem człowieka, dźwięczy mu bezlitośnie w uszach.

Gdy o poranku padło to zdanie, nie nosił na sobie jeszcze śladów bójki. Na Zabiniego rzucił się z pięściami dopiero w momencie, gdy z ust czarnoskórego chłopaka wyszło szydercze:

–  Oszalejesz jak twój stary w Azkabanie.

Slytheryńczycy mają jedną wspólną cechę – gdy tylko chcą, potrafią być wyjątkowo okrutni.

Z pięściami! Jak osiedlowy mugol..., kręci głową z zażenowaniem, gdy przypomina sobie swoją impulsywną, prostacką reakcję.

– Tak nisko upadłem? – pyta szeptem pustkę w korytarzu, ale pustka uparcie milczy.

Wtedy wzbiera w nim złość. Złość, którą przez 7 lat karmił każdym swoim niepowodzeniem i najmniejszą frustracją. Złość, która teraz szaleje w nim jak polany benzyną płomień i powoli, lecz konsekwentnie, spala go od środka.

Jebany Potter, Cudowne Złote Dziecko, Wybawiciel i Bohater, do którego od dnia narodzin przykleja się więcej etykiet, niż do produktów w mugolskim supermarkecie. Przystojny, dobry, odważny, i d e a l n y. Tak widzi go cały świat, a czego nie widzi nikt to, że Harry Potter jest mściwy, ma w sobie tyle samo nienawiści, co dobra i tyle samo pogardy, co rodowity Ślizgon. O tym wie tylko Draco Malfoy, który poznawał prawdziwe oblicze Wybranka Narodów przez wiele lat, a najdobitniej przekonał się o jego prawdziwej naturze, gdy został potraktowany w łazience Sectumsemprą. Potter zawsze był źródłem jego problemów. Teraz do imponującej kolekcji jego win Draco może dopisać nieprzespane noce, systematyczną utratę zmysłów i swój upadek w społecznej hierarchii.

Jak na potwierdzenie tych słów słyszy za sobą szydercze śmiechy. Jeszcze rok temu nikt nie pozwoliłby sobie zadzierać z potężną, wpływową rodziną Malfoyów. Teraz, bez rodziny, był nikim. Kątem oka zauważa jeszcze jak ktoś złośliwie rzuca mu pod nogi skrytobombę, a potem wszystko dzieje się błyskawicznie.

Potyka się i leci przed siebie na dramatyczne spotkanie z posadzką. Układ planet tego dnia musiał być jednak szczęśliwy, bo ktoś postanowił uchronić go przed bolesnym upadkiem. Tym kimś jest, oczywiście, nie kto inny jak Najcenniejszy Bohater Ludzkości, Niezawodny Czarodziej i Altruista o Złotym Sercu, Pan Harry Potter, który aktualnie ma na twarzy wypisane to samo zdumienie, co ofiara, która wpadła mu w ręce. Wygląda jakby złapał Ślizgona całkowicie przez przypadek i odruchowo, co jest właściwie zgodne z prawdą, ale nie tą, która w tym samym momencie pisze się już na kartach historii.

– Dobre serce ponad nienawiść! Bohater Czarodziejskiego Świata ratuje wroga z opresji!  – atencyjny krzyk Rity Skeeter wypełnia korytarz, a zaraz po nim robi to oślepiający błysk migawki. Armia piór notuje dziko każde podkoloryzowane przez wściekle różowe usta słowo, a przyciągnięte harmiderem ciekawskie oczy tworzą wokół nich ciasny krąg.

– Harry, powiedz, jakie to uczucie ocalić Śmierciożercę, który nie tak dawno usiłował cię zabić?  – dziennikarka przytyka różdżkę, najwidoczniej imitując mikrofon, do ust chłopaka, a czerwone lampki przy lustrzankach wskazują, że prowadzona jest właśnie relacja na żywo. Przez tłum przebiega zgorszony pomruk, a wszystkie ciekawskie dotąd oczy, wlepione są teraz w Malfoya z nienawiścią.

Sam Malfoy czuje się jak we śnie i usilnie próbuje pojąć absurd tej sytuacji. Przez chwilę myśli, że to jeden z tych mugolskich tv show, gdzie robią sobie z ciebie żarty, żeby zobaczyć twoją głupią minę. W tej sytuacji nawet uśmiechnąłby się na taki obrót akcji. Jednak im dłużej stoi tam w osłupieniu, im więcej oburzonych, poprzedzonych fałszerstwami Skeeter, pomruków słyszy, tym większej pewności nabiera, że ta tragikomedia to jego życie. 

Wtedy coś w nim pęka.

Z całym impetem, na jaki go stać, Malfoy rzuca się na dziennikarkę i przyszpila ją do ściany. Tłum gapiów wydaje zduszony okrzyk. Pióra padają na ziemie, udając martwe, a pergaminy składają się w origami ptaków i wylatują błyskawicznie przez okno. W całym tym chaosie Draco wyrywa różdżkę z rąk rozhisteryzowanej kobiety i celuje nią prosto w jej skronie.

Rita wrzeszczy.

Tłum wstrzymuje oddech.

Harry rzuca się na Malfoya...

...i szybko zaczyna tego żałować, gdy widzi opętane furią burzowe oczy.

Gryfon używa Protego w ostatniej sekundzie. Potężny strumień światła spala się na niewidzialnej tarczy. Drugiej szansy na unicestwienie wroga Malfoy już nie dostanie, ponieważ pół Hogwartu rzuca się na niego, próbując wymierzyć własną sprawiedliwość.

Tego dnia Draco musiał zostać ocalony po raz drugi, tym razem przez kadrę pedagogiczną. Świadkowie tego zdarzenia wspominają, że tamtego poranka, na hogwardzkim korytarzu, dwóch szkolnych wrogów prawie rozpętało Trzecią Wojnę Czarodziejów.

Sny grzesznych dusz #drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz