Brudna miłość (+18)

419 14 26
                                    

A gdyby tak po prostu przestać oddychać? To nie może być trudne, myśli, zanurzając głowę w pachnącej lawendą wodzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


A gdyby tak po prostu przestać oddychać? To nie może być trudne
, myśli, zanurzając głowę w pachnącej lawendą wodzie.

Próbuje zatopić te wszystkie myśli, które uparcie dobijają się do jego głowy. Poczucie winy, wstyd, zażenowanie. Jego serce jest tak ciężkie, że pcha go na dno lepiej, niż żelazny łańcuch.

Ale wtedy przypomina mu się, że jest pieprzonym tchórzem, który zawsze w kulminacyjnym momencie rezygnuje i ucieka.

Wynurza się gwałtownie i bierze łapczywy oddech.

Nawet zabić się nie potrafisz, myśli gorzko i opada wyczerpany na oparcie wanny.

Do głowy, niczym nieproszony gość, dobija się wspomnienie dawno wyparte z pamięci. Nikt nie otwiera, ale ono puka w szyby, obłapia go, dopada i miażdży.

Wtedy też leżał w wannie, ale była to dużo większa wanna – w łazience prefektów – póki miał do niej dostęp.

To stało się na szóstym roku. Jeszcze przed tym, jak wszystko spierdolił, jeszcze wtedy, gdy jego życie miało jakiś cel i sens.

Więc tak, leżał w wannie, miał swoją mroczną misję, ale miał też swoje potrzeby, a czego nie miał to zdecydowanie czasu na wdawanie się w energochłonne romanse.

Szybko przekatalogował w głowie twarze damskiej części Hogwartu. Wybór nie zajął mu długo, właściwie to był dosyć oczywisty. Hermiona Granger – bez dwóch zdań najładniejsza dziewczyna w szkole. Gdyby tylko nie była szlamą, mogliby razem przedłużyć ród Malfoyów o piękne, anielskie, złotowłose brzdące z jej słodką buźką i jego stalowymi oczami. Czystość krwi była jednak nadrzędna, dlatego Draco mógł sobie pieprzyć Hermionę tylko i wyłącznie w swojej własnej głowie.

Niespiesznie zanurzył prawą rękę pod wodę i położył ją sobie na udzie.

Pamiętał, jak nieziemsko wyglądała na balu – słodka i pewna siebie, odważna i hipnotyzująca. Mógłby wgryźć się w tę słodycz, oblizać usta, wyssać cały cukier i wypluć. Zrobić z niej swoją księżniczkę za cenę jej godności.

Wyobraził sobie, jak zrywa z niej sukienkę, zmusza do klęknięcia i nabija ją na swojego kutasa po samo gardło. Ona patrzy na niego z mieszanką krzywdy i oburzenia, ale i tak posłusznie robi to, czego od niej oczekuje. I nawet jeśli chce ją czule dotknąć, spojrzeć w oczy i powiedzieć, że jest cudowna i piękna, to wie, że nie może. Bo przecież dobry seks to ostry seks, prawda?

Miłość to nic więcej jak zależność. To układ, w którym jedna strona dominuje, a druga daje się zdominować. Tak rodzi się uzależnienie – chemiczna reakcja hormonów, która powoduje, że chcesz więcej, więcej i więcej. Dominować to znaczy mieć władzę nad drugą osobą, a Malfoy niczego w życiu tak nie pragnął jak kontroli.

Dlatego rżnął ją brutalnie. Szarpnął ją za włosy, a ona krzyczała i starała się go odepchnąć. Szamotali się przez chwilę w ferworze walki, żądzy i potu i wtedy Hermiona przestała być nagle Hermioną.

Spod ciemnych włosów patrzyły na niego wyzywająco zielone tęczówki, w których igrał nieposkromiony, drapieżny ogień. Serce blondyna stanęło na moment, ale skala podniecenia nie pozwalała mu zastanawiać się nad nieproszonym obrazem w głowie. Uparcie próbował wymazać ze swoich myśli twarz Pottera i zastąpić ją niewinną buźką Granger.

Bez skutku.

Potter powracał do niego jak boomerang i tym prowokująco ognistym wzrokiem doprowadzał go do szaleństwa.

W niczym nie przypominał tego roztrzepanego nastolatka, który czerwienił się na słowo „stosunek oralny". W jego głowie Potter był władczy, pewny siebie, wiedział czego chce i wiedział jak to zdobyć.

Całował go głęboko i namiętnie. Dotykał tak, że chciał błagać o więcej, a potem popchnął go, przycisnął jego twarz do poduszki i kolanem zablokował mu lędźwie.

– Bądź grzecznym chłopcem, Draco – powiedział z szyderczym uśmiechem i wszedł w niego, a właściwie wdarł się bez ostrzeżenia, jednym pewnym ruchem, jakby to robił setki razy.

W tym samym momencie smukłe palce znalazły się w wodzie między udami, próbując stworzyć realną namiastkę tego, co w bezwstydnej iluzji robił mu Potter.

Cały świat zamazał się na moment, a blondyn doszedł z głośnym jękiem.

Gdy kilka sekund później doszedł do siebie, wyskoczył z wanny jak oparzony i zaczął maniakalnie szorować skórę ręcznikiem, próbując zetrzeć z siebie świadomość tego, co stało się przed chwilą.

– Nie, to nie może być prawda – powtarzał zbielałymi ze strachu wargami. – To chore.

Był brudny. Czuł się brudny. I to był brud, którego nie dało się zmyć, który zmieszał z błotem jego czystą krew i który miał płynąć w nim już do końca życia.

Jest chory. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Socjopatyczna dewiacja, perwersyjne zboczenie, wynaturzenie – tylko tymi słowami można było podsumować to, co żywił do swojego czarnowłosego wroga.

Nie rozumiał tych uczuć i nie potrafił sobie z nimi radzić, a co najgorsze – nie znał antidotum na tę brudną miłość. Postanowił więc walczyć z chorobą jedyną znaną mu bronią – nienawiścią. Za każde nieproszone pojawienie się Pottera w jego głowie, nienawidził go jeszcze bardziej. Za każdą perwersyjną myśl, karał ich obu zdwojoną wrogością. Każde szybsze bicie serca, gdy Wybraniec pojawił się na horyzoncie, oznaczało proporcjonalną ilość gniewu i jadu przelane na konto ich relacji.

Miesiące później ta skumulowana nienawiść pozwoliła mu rzucić klątwę Cruciatus. Prawie, gdyby nie został wyprzedzony.

Cofnął się myślami do sceny w łazience na szóstym piętrze. Pamiętał swoje uczucia wtedy, nie tak różne od tych teraz.

Miał misję, ale wszystko było poza jego kontrolą. Nie miał wpływu na tak wiele rzeczy, nie miał też wpływu na to co dzieje się w jego głowie. Rozsadzał go gniew, strach i bezradność złączone w wielką płonącą kulę, która trawiła go od środka. Był zmuszony do robienia czegoś czego nie chciał. Zastraszony przez otoczenie, zgubił własne ja i działał wbrew własnemu ja.

Wstydził się łez, tak samo jak tego, że pod nimi kryła się prośba o pomoc. Chciał, żeby ktoś go zrozumiał, wysłuchał i zdjął z niego ten ciężar. To głupie i niedorzeczne, ale marzył o tym, żeby ktoś rzucił na jego serce Protego i zamknął w bezpiecznych objęciach. Przyjąłby tę pomoc nawet od największego wroga i jakaś naiwna, dziecięca część jego podświadomości wierzyła, że tym kimś będzie Potter.

No dalej, pokaż swoje bohaterskie oblicze. Wszyscy wiemy, że masz kompleks bohatera, prowokował go w myślach, patrząc na zbliżające się w lustrze odbicie. Ale wtedy Potter pokazał mu swoje prawdziwe oblicze.

Nie miał zamiaru mu pomóc. Nikt nie miał.

Sny grzesznych dusz #drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz