– To nie takie trudne.
– A co jeśli znowu stchórzę?
– Wystarczy tylko jeden krok.
Draco wzdycha w odpowiedzi wyraźnie walcząc z myślami, które atakują bramy jego umysłu. Marta przygląda mu się zza szkieł ciekawskim wzrokiem i zastanawia się, co tym razem roztrzaskało psychikę tego wrażliwego, pięknego chłopca. Duch obserwuje jak pierwsza łza spływa po porcelanowym policzku. Nie może na to patrzeć, wzlatuje w powietrze z bolesnym szlochem, bo zbyt dobrze pamięta to potężne i obezwładniające uczucie osamotnienia.
Nie uciekniesz od przeszłości. Możesz biec, możesz się ukrywać, ale ona i tak cię dopadnie, powraca do niego dobitnie fraza, która wielokrotnie męczyła go w snach. Raz słowa te padały obleczone chłodem z cierpkich ust Harrego, innym razem to on sam je wypowiadał, jakby jego podświadomość chciała mu przypomnieć ten jasny przekaz. I miała rację – nie było już żadnej drogi ucieczki.
Człowiek składa się w 90% z wody. On składa się w 90% ze strachu i obrzydzenia do samego siebie. Ciężko mu uwierzyć w to, kim się stał w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Z wyrafinowanego, ambitnego arystokraty, gotowego wkroczyć w dorosłość i szybkim krokiem wspiąć się na szczyt, zmienił się w chodzącego trupa. Szaleńca wyrzuconego poza nawias społeczny, z opętanym umysłem i wyrokiem śmierci na barkach.
Całe życie starał się pokazać otoczeniu, że zasługuje na wizerunek szanowanego arystokraty, który pragnęli zobaczyć w nim rodzice. Chociaż bardzo się starał, nie umiał jednak zabić w sobie odruchów serca, ani zamienić je w kamień. Nie sądził, że ta ukrywana wrażliwość, którą tłumił w sobie, doprowadzi do jego upadku. Kara, którą przyszło mu zapłacić za swoje czyny, była za wysoka. Wierzył, że karą tą były sny, którymi torturowała go podświadomość za wszystkie grzechy, jakie nosił w sobie. Może to był urok, może ktoś w zemście za wojenne krzywdy go przeklął, może.. Może na to zasłużył. I tak był skazany na porażkę przez to, co nosił w swoim zainfekowanym sercu. Przez brudną chorobę, która wyrządziła w jego głowie nieodwracalne zmiany. Brak snu napełnia każdy jego nerw szaleństwem. Pod czaszką pulsowało jedno pytanie: czy starczy ci odwagi?
Gnije w środku, w więzieniu, którego ramy wyznaczają kości jego czaszki. Serce cicho bije w klatce zbyt wystających żeber, jakby przeczuwało, że niebawem będzie mogło przestać. Wykończony własnymi myślami, szarpie bezsilnie za białe włosy i cała garść zostaje mu w rękach. Jego ciało rozsypuje się na jego oczach, jakby już nie żył.
Skrajne niedożywienie i wyczerpanie odbija sie wyraźnie w zapadłych policzkach i przeźroczystych paznokciach. Gdyby tylko mógł się wyspać i najeść, ciało dałoby się jeszcze uratować. Tylko po co, skoro nie da się uratować jego zszarganej brudem godności.
Kościstymi dłońmi łapie się kurczowo resztek woli życia. Śmierć mami go obietnicą spokoju, szepcząc czule, żeby się jej oddał, a wszystkie problemy świata odejdą w zapomnienie. Otulony przez nicość rozpłynie się w błogiej ciszy i odpocznie. Tak... Wreszcie odpocznie.
CZYTASZ
Sny grzesznych dusz #drarry
FanficTo sen, to jeden z tych snów, które ostatnio cały czas go prześladują - powtarza w myślach. - To nie jest sen - padają słowa. Chłopak rozgląda się po pomieszczeniu w panice. Spokojnie, to znowu ten sen, gdzie jesteśmy w Pokoju Życzeń, zaraz się ob...