Rozdział 17

36 2 15
                                    

Kilka dni później Akira zabrał mnie do Kioto, a dokładniej do miejsca, w którym dawniej mieszkałem. Patrzyłem na swój poprzedni dom. W tym miejscu stała się tragedia, od której wszystko się zaczęło. Jednak to miejsce przywoływało mi dużo innych wspomnień. Moich rodziców i wszystko, co z nimi robiłem. Chciałem podejść i wejść do środka, jednak gdy zrobiłem krok do przodu, Akira złapał mnie za ramię. Odwróciłem się w jego stronę.

— Ten dom jest już zamieszkany na nowo, nie możesz tak po prostu wejść na czyjąś działkę, bo kiedyś tam mieszkałeś! — odezwał się chłopak.

— Ale to jest mój dom! — odpowiedziałem, odsuwając się od niego.

— To BYŁ twój dom. Przykro mi, że to przychodzi do ciebie w takich okolicznościach. Chciałem ci go tylko pokazać, żeby przywrócić ci wspomnienia, i żebyś zobaczył, że nadal stoi.

— Chciałbym wejść do środka...

— Satoru! Ale tam już mieszka ktoś inny! Nie możesz wejść im do środka!

— Tylko spytam. A może się zgodzą? — zadałem pytanie retoryczne i podszedłem do drzwi wejściowych.

— Rób co chcesz, ale nie uważam tego za dobry pomysł. Jak cię wyrzucą to nie chcę mieć z tym nic wspólnego — odparł chłopak i odszedł parę kroków.

Wziąłem kilka głębokich oddechów i zadzwoniłem do drzwi. Akira czekał po drugiej stronie ulicy, udając, że się rozgląda. Czekałem trochę czasu. Może nikogo nie ma w domu... Na wszelki wypadek zadzwoniłem jeszcze raz.

— Już idę! — usłyszałem kobiecy głos dochodzący z wnętrza domu.

Otworzyła mi starsza pani w białym szlafroku. Miała już lekko siwe, długie do ramion włosy i mocno widoczne zmarszczki. Wyraz twarzy miała ciepły i przyjazny. Kiedy mnie zobaczyła, lekko się uśmiechnęła.

— Dzień dobry, jestem Tokugawa Satoru, mieszkałem tu kiedyś i... — nie skończyłem, ponieważ kobieta pokiwała głową i lekko uniosła rękę w geście uspokojenia mnie.

— Wiem kim jesteś — odezwała się po krótkiej chwili ciszy. — Przed chwilą mówili o tobie w telewizji, że zaginąłeś bez śladu i pokazali twoje zdjęcie. Udało ci się uciec?

Nie bardzo wiedziałem, co mam powiedzieć, jednak uratował mnie męski głos dochodzący z wnętrza domu:

— Kazari, chodź! Zaraz będą mówić coś o naszym cesarzu!

— Już idę! — odpowiedziała kobieta, a potem zwróciła się do mnie. — Chodź, wejdź do środka. Nie będziesz stał tu tak na dworze. Jest zimno i zaraz będzie padać. Zrobię ci herbaty.

— Dziękuję — powiedziałem, kłaniając się lekko i wszedłem do środka.

Staruszka zaprowadziła mnie do salonu, w którym na fotelu siedział jej mąż i oglądał telewizję. Mężczyzna wstał i podszedł do mnie, kłaniając się.

— Miło mi cię poznać. Jestem Yamada Tazaki — odezwał się z uśmiechem.

— Mi też miło poznać. Ja jestem Tokugawa Satoru. Pańska żona zaprosiła mnie do środka.

— Tokugawa? Więc pewnie jesteś spokrewniony z panem Akihiro?

— Tak... To mój wujek... — odpowiedziałem cicho. Jego śmierć nadal mnie boli.

Mężczyzna zauważył mój nagły smutek, więc zapytał o jego przyczynę. Opowiedziałem mu o tym, że mafia próbowała mnie znaleźć i zabić, o tym jak musiałem uciekać do Anglii, o mojej szkole i w końcu o ostatnim liście od wujka, w którym pisał, że wyjechał na Okinawę i zdjęciu jego martwego ciała, które dostałem przez SMS'a. Mężczyzna jedynie uśmiechnął się i westchnął. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak przerwał mu dźwięk rozpoczynających się wiadomości.

— Cesarz Hitaka zmuszony do oddania władzy. Wstrząsające słowa, które padły z jego ust sprawiły, że władca abdykował. Szczegóły poda nasza reporterka, Takayama Miso, na żywo z placu przy cesarskim pałacu, gdzie jeszcze przed chwilą odbyło się przemówienie byłego już cesarza Japonii — powiedziała prezenterka wiadomości.

— Właśnie skończyło się ostanie przemówienie byłego cesarza Hitaki. Oświadczył swoją abdykację, jako powód podając między innymi uważanego za zaginionego nastolatka, Tokugawy Satoru i jego rodziny. Całe przemówienie zostało nagrane, za chwilę będą państwo mogli obejrzeć powtórkę. Takayama Miso, wiadomości.

To było dosyć dziwne. Dlaczego uznano mnie za zaginionego, skoro dopiero przyjechałem? Przecież nikt nie wiedział, że wróciłem... Poza tym mnichem-zdrajcą i... Henrym... Czy to możliwe, że gdy zostałem ogłuszony, on pobiegł zgłosić porwanie? Chociaż gdyby mu na mnie zależało, to zaatakowałby tego mnicha. Z pewnością dałby mu radę. A może był w to zamieszany? Pewnie jak go spytam, to mi nie odpowie.

Dalsze rozmyślania przerwało mi rozpoczynające się nagranie z przemówienia cesarza.

— Japończycy! Jest to chwila dla mnie przytłaczająca, jak i tragiczna. Jak niektórzy zapewne już wiedzą, dzisiaj wypada siódma rocznica zamachu na rodzinę Tokugawa, podczas którego zostali zamordowani państwo Hiroshi i Masako, a ich syn, Satoru, szczęśliwie uniknął śmierci. Małżeństwo zostało zabite przez mafię yakuza. Ale to ja stoję za tą całą sprawą. To ja zleciłem mafii zabójstwo rodziny przez problemy polityczne, jakie sprawia ich nazwisko. Z tego względu jestem zmuszony abdykować. Z takim brzemieniem nie jestem  w stanie dalej pełnić funkcji cesarza — przemówił Hitaka i zszedł z mównicy

Następnie zapadła cisza i nagranie się przerwało.

— Jak państwo widzieli, cesarz Hitaka po sześciu latach przyznał się do bycia zamieszanym w tragedię, która wtedy nastąpiła. Władze kraju, na czele z premierem Nagaharą Yamato rozpoczęły proces poszukiwania następcy cesarza. Mimo że od abdykacji minęło zaledwie piętnaście minut, obecnymi kandydatami są: Hitaka Kaede, cesarska siostrzenica, oraz Hitaka Aki, młodszy brat cesarza.

Zaskoczyło mnie trochę, że Kaede jest na liście "kandydatów". Ale może to dobrze. Znam ją od lat i mam nadzieję że mnie jeszcze pamięta. 

Po chwili poczułem czyjąś dłoń na moim ramiemiu. Odwróciłem się i zobaczyłem, że stoi za mną pani Kazari, trzymając w dłoni kubek z zieloną herbatą. Uśmiechnęła się ciepło i wskazała fotel, żebym usiadł, co też zrobiłem.

— Akihiro-san jest moim dobrym znajomym. I wcale nie wyjechał na Okinawę — odezwał się Tazaki-san.

— Ale jak to nie wyjechał? Przecież... Przecież sam mi tak napisał... — powiedziałem roztrzęsiony.

— Tokugawa Akihiro został w Tokio i się przeprowadził. Oboje sobie ufamy, więc systematycznie się ze mną komunikował. Jednak póki sprawa mafii nie ucichnie, nadal zostanie w ukryciu.

— Chcę się z nim spotkać! — zawołałem, wstając. — Muszę wiedzieć, gdzie on jest!

— Spotkasz się z nim, kiedy sprawa zostanie zamknięta. A teraz powinniśmy zadzwonić na policję i zawiadomić ich że się odnalazłeś — odezwała się pani Kazari.

— Ale ja się nigdy nie zgubiłem! — powiedziałem zaskoczony.

— Od półtora miesiąca pokazują w telewizji twoje zdjęcie w wiadomościach i mówią że zaginąłeś.

— Półtora miesiąca temu wujek Akihiro wysłał mnie do Anglii...

— Nie zmienia to faktu, że uznali cię za zaginionego i powinniśmy odstawić cię na komisariat. Chodź, pojedziemy samochodem — powiedział pan Yamada i poszedł w stronę wyjścia, a ja za nim, nie wiedząc, co innego zrobić.

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Pan Tazaki odpalił silnik i odjechaliśmy w stronę posterunku. Przez szybę samochodu zobaczyłem stojącego na chodniku Akirę. Pomachałem do niego, ale on mnie najwidoczniej nie zauważył.

Po jakimś czasie samochód zatrzymał się przed posterunkiem policji. Wysiadłem razem z panem Yamadą. On skierował się w stronę wejścia, a ja za nim. Weszliśmy do środka, ale nikogo nie zastaliśmy. W budynku panowała grobowa cisza.

Ciąg dalszy nastąpi...

Ostatni SzogunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz