Prolog

336 17 14
                                    

— Tamtej nocy nie zasnął żaden mieszkaniec okolic Kioto. Oddział roninów, sprzeciwiających się rządom rodu Tokugawa, zmierzał do niewielkiego zamku, usadowionego na obrzeżach miasta. Mieszkał w nim bratanek szoguna, który miał zostać władcą po śmierci wuja. Gdy wojownicy przeszli przez bramę, został wszczęty alarm. Kilku samurajów, którzy pilnowali majątku, ruszyło do ataku, jednak po chwili zginęli. 

W końcu buntownicy doszli do wielkich drzwi. Niektórzy nieśli pochodnie, jednak widać było tylko ich czarne, samurajskie zbroje. Kilku z nich miało topory, których użyli do zniszczenia wrót. Pan zamku rozkazał swojej żonie i dzieciom uciekać tajnym, podziemnym wyjściem. On sam natomiast założył swoją zbroję i wyciągnął katanę. Stanął w pozycji bojowej i czekał na pewną śmierć z rąk roninów.

Chwilę później najstarszy syn odłączył się od uciekającej matki i rodzeństwa, wracając ojcu na pomoc. Wyciągnął swoją broń, którą miał przy sobie po codziennym treningu i wbiegł do głównego holu. Jednak jedyne, co zastał, to scenę śmierci swojego ojca. Widział, jak jeden z roninów przebija go na wylot. Nie zastanawiał się długo. Chłopak ruszył do ataku. Walczył dzielnie, jednak upadli samuraje byli bardziej doświadczeni w walce i wytrącili mu broń.

Młodzieniec wyciągnął swój nóż wakizashi, żeby walczyć dalej, jednak i ten został mu szybko wytrącony. Ronini pchnęli go na kolana. Jeden z nich podniósł jego nóż i położył go przed nim. Drugi stanął obok chłopaka. Wyciągnął swoją katanę i przygotował się do cięcia. Młodzieniec wyszeptał tylko prośbę, że chciałby to zrobić sam. Ronin, który stał obok niego zgodził się i schował swoją katanę.

Chłopak ściągnął swoje kimono, odrzucając je do kąta. Wziął kilka głębokich oddechów i złapał za swoje wakizashi. Zaczął delikatnie szukać palcami odpowiedniego miejsca z prawej strony brzucha. W końcu znalazł i uniósł swój nóż, który zalśnił w świetle pochodni. Po kolejnych głębokich oddechach, chłopak wbił wakizashi w miejsce, które wcześniej znalazł. Jego krzyk zagłuszyła błyskawica. Przeciął swój brzuch poziomo, a z rany wypłynęła krew.

Młodzieniec ostatkami sił utrzymywał się już przy życiu. Wyjął z siebie wakizashi i położył go między sobą i ojcem. Nóż nie był zabrudzony ani kroplą krwi. W końcu chłopak padł martwy. Ronini, którzy zaatakowali tę rodzinę, chwilę później podłożyli ogień w budynku. W tym samym czasie w dach zamku uderzyła najpotężniejsza błyskawica w całym stuleciu. Zrobiła dziurę w budynku, a energia elektryczna spłynęła w dół i dopadła roninów, zmieniając ich w pył.

Gdy zamek był już doszczętnie spalony, żona poległego pana zamku, wraz z drugim synem wróciła na miejsce zdarzenia. W zgliszczach ich domu znalazła tylko wakizashi syna, którym popełnił samobójstwo. Było czyste i nietknięte przez nic innego. Po chwili namysłu kobieta oddała nóż swojemu dziecku i wybuchła płaczem. O tej historii wiedzą tylko nieliczni. A teraz, mój drogi Satoru, przekazuję ją, wraz z tym wakizashi, tobie...

Chłopak wziął ostrożnie od ojca nóż, chowając go do pochwy, a następnie do czarnego, prostopadłościennego futerału wyłożonego czerwonym filcem. Potem ostrożnie trzymając opakowanie, poszedł z nim do pokoju. Schował zamknięty nóż w szafie, zamykając uprzednio futerał na niewielki, złoty kluczyk. 

W pewnej chwili Satoru usłyszał strzały i krzyki. Przestraszony chłopak wyjrzał na zewnątrz i zobaczył, jak jakiś wysoki, umięśniony mężczyzna, w całości pokryty tatuażami, wymierza pistolet w jego matkę. Obok niego stał inny, w białym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Trzeci, najchudszy, stał za kobietą i ciągnął ją za włosy.

— Daję ci ostatnią szansę, Hiroshi. Gadaj, gdzie jest wasz dzieciak, albo zobaczysz śmierć swojej żony! — odezwał się mężczyzna w garniturze.

— Błagam, panie Kazuhiro, ja naprawdę nie wiem, gdzie poszedł. Mówił, że idzie do kolegów! — mówił ojciec Satoru.

— Nazwiska i adresy! — krzyknął Kazuhiro.

— Nie znam, przysięgam! — bronił się Hiroshi.

— Ostatnia szansa, albo każę ją zastrzelić!

— Błagam, nie rób nic Masako!

— W takim razie mów, śmieciu, gdzie jest ten twój bachor! — mężczyzna wyciągnął nóż.

— Dobrze! Powiem! — Oświadczył ojciec chłopca. Przez Satoru przeszły dreszcze przerażenia.

— No proszę, jednak ktoś tu zmądrzał. Gadaj.

— Satoru poszedł na rynek, na zakupy, prosiliśmy go o to... — Hiroshi spuścił głowę.

— Widzisz, nie trzeba było się niczego bać — Kazuhiro skrzywił usta we wstrętnym uśmiechu. — Yoshida, zbierz ludzi i idź szukać chłopaka. I nie wracać mi bez niego!

— Błagam, nie róbcie mu krzywdy! — Masako odezwała się.

— A pani już dziękujemy. Takeshi, zastrzel ją.

— Co? Nie! — zanim ojciec Satoru zdołał wykrzyknąć ostatnie słowo, jego żona leżała już martwa przy kominku. — Potworze! Powiedziałeś, że jak powiem, to nic jej nie zrobisz!

— Głupcze! — Kazuhiro odwrócił się w jego stronę. — Powiedziałem, że jeśli nie powiesz, to każę ją zabić. Ale nie było powiedziane, co zrobię, kiedy powiesz.

Satoru schował się głębiej do swojego pokoju i zamknął drzwi. Ostatnie, co usłyszał, to był kolejny strzał z pistoletu. Chłopak zacisnął powieki i zemdlał...

Ostatni SzogunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz