Rozdział 12

47 7 31
                                    


Godzinę po przyjściu chłopaków przypomniałem coś sobie.

— Ej, Mike, a może zaprosimy też Nexa? — spytałem najbliższą osobę. — Pomyślałem, że będzie mu miło, jeśli spędzimy czas wspólnie. Jakby nie patrzeć, Henry się nad nim też znęcał.

W pokoju zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli tylko na mnie, nie wykazując emocji. Poczułem się niezręcznie. Może oni też go nie lubią? 

Zauważyłem jak Samuel pokazał coś do reszty chłopaków, a oni wyszli z domu. Po jakimś czasie wrócili z bardzo dużym pudłem kartonowym, ledwo mieszcząc go w drzwiach. Postawili go przede mną.

— A to... Co jest w środku? — zapytałem zaskoczony.

— Otwórz i zobacz — odpowiedzieli wspólnie.

Zacząłem otwierać pudełko, gdy poczułem w środku jakiś ruch. Zatrzymałem się i odsunąłem. Mam nadzieję, że to nie jest nic złego, jestem teraz bezbronny. Po chwili wróciłem do otwierania pudła. Gdy było otwarte, coś nagle wyskoczyło i rzuciło mi się na szyję, przyciskając mnie do kanapy.

— Satoruuuu! — usłyszałem znajomy głos.

Osoba bardzo mocno mnie przytulała i czułem jak ścieka na mnie coś mokrego. Jej długie, białe włosy spływały po mojej twarzy, zasłaniając mi wszystko. Postać się odsunęła i okazało się, że to był... Nex. A to coś mokrego to były jego łzy. Tylko dlaczego płakał? Uśmiechnąłem się i przytuliłem go do siebie.

— Tak się cieszę, że też tu jesteś — powiedziałem. — Henry już cię nie skrzywdzi, obiecuję. Nie płacz już...

— To ze szczęścia... — szepnął i spojrzał mi w oczy. — Dzięki tobie, jesteśmy bezpieczni. Jesteś naszym bohaterem...

— Będziemy ci posłuszni, Tokugawa-senpai — odezwał się Liam, który przez długi czas był cicho.

Senpai... Nikt mnie tak dawno nie nazwał... Zrobiło mi się cieplej w sercu i się uśmiechnąłem szerzej. Spojrzałem na chłopaków. Też się uśmiechali.

W końcu Nex się odkleił i usiadł obok, a ja poszedłem po tort. Na szczęście zastałem kuchnię w nienaruszonym stanie. Bo i dlaczego miałaby być zniszczona? Wziąłem nóż i wyciągnąłem ciasto z lodówki. Postawiłem na blacie i zacząłem kroić. Moje imię napisane czekoladą było dostatecznie duże, że fragmenty znalazły się na każdym kawałku, który chłopacy dostaną. Dodatkowo wyjąłem bitą śmietanę i na talerzykach obok każdego kawałka zrobiłem niewielkie, śmietanowe serduszko.

Przyniosłem im talerze, które jakimś cudem wziąłem wszystkie naraz i podałem każdemu jeden.

— Itadakimasu — powiedziałem i zacząłem jeść. Jednak chłopacy patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Spojrzałem na nich pytająco.

— Powiedziałeś to... Uh... Nie po angielsku — odezwał się Samuel po dłuższej ciszy.

— Po japońsku — uściślił Nex.

Westchnąłem i przewróciłem oczami, mrucząc coś w stylu "smacznego" i jadłem dalej. 

Do końca posiłku nie odzywałem się. Niech ci ludzie nauczą się japońskiego bo zaczyna mnie wkurzać pilnowanie mówienia po angielsku. Od czasu pierwszej wpadki na historii, miałem już mnóstwo podobnych przypadków. Nawet ostatnio jak poszedłem po zakupy, to cały czas mówiłem po japońsku. Ekspedientka patrzyła na mnie jak na idiotę i powtarzała, że nie rozumie. W końcu zacząłem coś dukać w tym tutejszym języku i ostatecznie wyszła mi jakaś ułomna łamana angielszczyzna, zmieszana z japońskim.

Ostatni SzogunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz