Chuuya westchnął głośno, kiedy zdał sobie sprawę, że po dwóch tygodniach ograniczenia porcji swoich posiłków i kilku dłuższych spacerach (pomimo czasami powracającego bólu w kolanie) jego waga nadal stoi w miejscu. Nigdy w swoim życiu się nie mierzył, ale kiedyś usłyszał, że podczas odchudzania najpierw lecą centymetry, a dopiero potem kilogramy. Niewiele myśląc przejrzał kilka półek, w których Kouyou trzymała swoje przyrządy do szycia oraz materiały, aż znalazł miarkę krawiecką. Starając się nie przywiązywać jakiejś dużej wagi do tego, co zobaczy zmierzył się w miarę szybko i zapisał swoje wymiary w telefonie w notatce. Zaraz potem przebrał się w swój szkolny mundurek i przeszedł do kuchni, gdzie zaczął przygotowywać sobie śniadanie. W trakcie picia kawy w głowie przeliczał sobie kalorie wszystkich rzeczy, które planował dzisiaj zjeść. Jego wzrok napotkał nagle na dwa bentou, leżące na stole, które przygotował wczoraj wieczorem. Dwa, bo oczywiście jedno z nich było dla tego idioty Dazaia, który nigdy nie pamiętał, żeby zrobić sobie własnego jedzenia. Chuuya mimochodem przeliczył ile kalorii kosztuje go zjedzenie lunchu. Jakieś 500. Tymczasem jego dzisiejsze śniadanie będzie miało niecałe 200, o ile nie użyje żadnego cukru do owsianki. Obawiał się też, że nie będzie miał żadnej możliwości, żeby zjeść na obiad coś innego niż to, co przygotuje Ane-san, a jedzenie mniejszych porcji widocznie nie działa. Obserwując raz bentou, raz owsiankę, którą przed chwilą nalał do miski, doszedł do wniosku, że jeśli nie zje śniadania to będzie się tylko cały dzień źle czuł. A nie miał też dzisiaj żadnych bardzo wymagających lekcji, żeby potrzebować tyle energii. Z resztą, Dazai pewnie i tak będzie próbował wyrzucić wszystkie warzywa, które Chuuya dorzucił do omletu, kurczaka i ryżu. A jeśli Kouyou zapyta się go później czemu nie wziął drugiego bentou do szkoły powie, że po prostu Dazai go zirytował i nie zasłużył na jedzenie od niego.
Przewidywanie chłopaka okazały się stosunkowo słuszne. Dazai próbował najpierw skrycie przerzucić warzywa na chusteczkę i wyrzucić do kosza, a potem kiedy to się nie udało, po prostu wyciągnął je na pokrywkę i przesunął w stronę Chuuyi.
- Jedz swoje pieprzone warzywa.
- Chuuya sam nic nie je, a ode mnie oczekuje, że będę jadł jakieś zielone, niesmaczne rośliny.
- Nie jestem głodny. – odpowiedział, choć wcale nie było to prawdą. Jego organizm mimo wszystko był przyzwyczajony do w miarę regularnych pór posiłków i choć nie czuł się jakoś bardzo źle, to chęć zjedzenia czegoś nie opuszczała jego myśli od dwóch godzin. Co więcej, o ile jego ciało zaczynało stopniowo przyzwyczajać się do coraz mniejszych porcji jedzenia (choć w żadnym wypadku nie było z tego zadowolone), o tyle nagłe ucięcie posiłków i praktycznie zmuszenie się do tego, żeby przeżyć cały dzień o samej owsiance nie mogło nie wiązać się z konsekwencjami.
Dazai rzucił mu podejrzliwe spojrzenie spod swojej grzywki, by zaraz potem chwycić pałeczkami jedną z porzuconych marchewek i włożyć ją siłą do ust zaskoczonego chłopaka. Rudowłosy zaczął się krztusić, ale po kilku sekundach udało mu się zapanować nad oddechem i przełknął zimne już, choć nadal lekko słodkawe warzywo.
- Co jest kurwa? Próbowałeś mnie zabić marchewką, bo nie chcesz jej zjeść?
Brunet pokiwał przecząco głową i podniósł kolejną marchewkę, tym razem czekając, aż jego przyjaciel otworzy usta, żeby ją zjeść.
- Patrzyłeś się na jedzenie przez cały czas, jak rozmawialiśmy. Nie możesz nie być głodny. Więc? Co się stało, że Chuuya zapomniał swojego bentou?
- Nie zapomniałem, po prostu nie chciałem go brać. – mruknął w odpowiedzi i oczywiście dla spokoju, a nie z głodu, otworzył usta i pozwolił być karmionym przez Dazaia. – Mówiłem ci, że jestem na diecie i po prostu uznałem, że jak nie zjem dzisiaj lunchu to nic się nie stanie. – wzruszył ramionami
CZYTASZ
Może pewnego dnia
FanfictionTW: Zaburzenia odżywiania Przecież dzisiaj każdy jest na diecie. Przecież to nic złego, że chciał dobrze wyglądać, że chciał mieć odpowiednią wagę. Przecież przez cały czas prowadził zdrowy tryb życia, przecież to on był tym, który musiał przypomina...