Brunet głośno jęknął i przerzucił sobie rękę na oczy, gdy po raz trzeci usłyszał swój budzik. To był jego ostateczny budzik. Jeśli nie wstanie teraz, to nie wstanie już w ogóle tego dnia. Westchnął, zastanawiając się jaki w ogóle sens ma wstawania z łóżka. Po to, żeby iść do szkoły? I co dalej? Żeby zdać egzaminy, iść na studia, potem do pracy, założyć rodzinę i umrzeć wymęczonym przez szkołę, pracę i rodzinę? Jaki to miało sens? Żadna z tych rzecz nie wyglądała na taką, która mogłaby dać mu szczęście czy choćby ukojenie od bólu. Więc na chuj to robić?
Telefon nadal wydawał z siebie irytujący, zmienny w głośności i natężeniu dźwięk. Zza ściany słyszał stłumiony krzyk Elise, która prawdopodobnie za minutę wkroczy do jego pokoju, wrzeszcząc, by wyłączył ten budzik i szedł do szkoły. Zdecydował się wyłączyć go, zanim ten mały potwór pojawi się obok niego. Nie miał dzisiaj siły, żeby z nią rozmawiać. Nie miał w ogóle dzisiaj siły, by żyć. Ale wstał. Wstał, bo tak robią wszyscy ludzie na świecie i nie narzekają. Bo nawet przyjaźń z nauczycielem z języka japońskiego nie uchroni cię przed rozmową z dyrektorem i poważnymi problemami, jeśli będziesz mieć za dużo nieobecności. Bo nawet wzorowe wyniki w nauce cię przed tym nie uchronią. Ani bogaty ojciec.
Wstawanie było najtrudniejszym elementem dnia Dazaia. Bo wstać musiał świadomie. Musiał z własnej woli otworzyć oczy, podnieść się i zdusić w sobie chęć rzucenia się na łóżko z powrotem. Albo rzucenia się przed okno. W sumie wyszłoby na to samo. (Wieczny), spokojny sen.
Całą resztę rzeczy robił już automatycznie. Automatycznie ubrał się i spakował swoje rzeczy. Automatycznie korzystał z toalety i mył zęby, patrząc się pustym wzrokiem w swoje puste oblicze w lustrze. Dwie minuty, aż szczoteczka zaczęła piskiem informować go o myciu zębów przez wystarczający czas. Wypłukanie ust i na chwilę odzyskał swoją świadomość. Na chwilę ujrzał jak wygląda – ciemne cienie pod oczami, spuchnięty z jednej strony policzek przez przeciskanie go do poduszki, rozwichrzone włosy. Nie miał ani siły, ani ochoty zajmować się tym teraz. Wszystko jedno. To tylko twarz. Gówno to innych powinno obchodzić jak wygląda.
Kolejny przebłysk świadomości pojawił się w nim, gdy zakładał buty do wyjścia. Powinien zjeść śniadanie. Chuuya zawsze powtarzał mu, że ma jeść śniadanie rano. Ale Chuuya też nie je śniadań. Choć teraz chyba już je. Może. Nieważne. I tak sam widok przygotowanego i leżącego na stole śniadania doprowadzał go do mdłości. A może nie chodzi o śniadanie, tylko o to, że wstał piętnaście minut temu. Albo o to, że wcale nie chciał wstać. Może dlatego Chuuya nie jadł śniadań. Komu by się chciało o takiej porze. Nawet on nie jest tak pojebany.
Przy stole siedziała tylko Elise, jedząca omurice. Musiał być dzisiaj jakiś wyjątkowy dzień, że namówiła swoją matkę na takie śniadanie. Samej kobiety nie było nigdzie nie widać, ale brunet słyszał, jak prosi swoją córkę, by się pospieszyła, bo zaraz się spóźnią. Musiała być gdzieś w toalecie na dole albo może w kącie salonu, którego Dazai nie widział. Dopiero wtedy przypomniało mu się, że powinien wziąć swoje leki. Zastanawiał się czy jeśli weźmie je kilka godzin później to coś się zmieni. Pominięcie dawki było mocno niewskazane, ale co mogło się stać w przypadku kilkugodzinnego opóźnienia?
Chyba nic.Nic, tylko będziesz chciał się bardziej zabić. Jakaś część wewnątrz niego szeptała mu wszystkie konsekwencje tych działań. Inna zaręczała, że nic się nie stanie, a nawet jeśli, to przecież śmierć jest taka kojąca, taka ciekawa, taka przyjazna.
Cały czas stał w progu, patrząc się bezmyślnie na stół w kuchni, kiedy drzwi od łazienki otworzyły się. Wciąż będąc w butach, przemknął szybko z powrotem do swojego pokoju i schował leki do kieszeni spodni. Może weźmie je później, a może nie. Nie miał ochoty teraz na nie. Nie miał w ogóle ochoty widzieć nikogo, ale samo wyjście z pokoju mogłoby go narazić na zobaczenie się z resztą domowników. Oprócz Moriego. Jego nigdy nie było w domu.
CZYTASZ
Może pewnego dnia
FanfictionTW: Zaburzenia odżywiania Przecież dzisiaj każdy jest na diecie. Przecież to nic złego, że chciał dobrze wyglądać, że chciał mieć odpowiednią wagę. Przecież przez cały czas prowadził zdrowy tryb życia, przecież to on był tym, który musiał przypomina...