Rozdział 9

2K 150 125
                                    


Gin
Idziemy z Ryuu na pizzę przed karaoke. Ktoś chce z nami?

Naomi
Idę

Atsushi
Też!

Ryuunosuke>
Nikt cię nie zapraszał, idioto.

Osamu
Wezmę ze sobą znajomego, okej? Nigdy nie był na karaoke.

Chuuya
Przyjdę tylko na karaoke. Tata dzisiaj gotuje ^^

Kenji pisze...

Chuuya westchnął cicho i położył się na łóżku, wpatrując się w sufit. Przerwa świąteczna zbliżała się już ku końcowi i za niedługo musiał wrócić na kolejny semestr do szkoły. Z jednej strony cieszył się, ponieważ zbliżały się zawody sportowe, w których wreszcie miał szansę wziąć udział. Z drugiej, praktycznie od paru miesięcy całe jego życie było skupione na egzaminach. I wiedział, że w żaden sposób to się nie zmieni, a jedynie jeszcze bardziej zwiększy na intensywności, ponieważ za rok powinien składać papiery na uniwersytet. Powinien, choć wciąż nie do końca był pewien, co ma zamiar dalej robić w życiu. Nigdy nie myślał bardzo poważnie o jakiejkolwiek karierze sportowej, ale jego kontuzja przekreśliłaby mu te plany nawet, gdyby je miał. Lekarz powiedział mu wprost, że uprawianie sportu na poziomie hobbystycznym nie powinno wpływać niekorzystnie na jego zdrowie, ale jakakolwiek profesjonalna kariera jest niemożliwa do zrealizowania. Nawet najbliższe zawody w judo były przez niego poddane w wątpliwość i pewnie i tak będzie musiał przed wszystkim przejść jeszcze szereg badań, żeby się upewnić czy może do nich podejść.
Patrząc na zegarek i stwierdzając, że nie ma już wystarczająco czasu, żeby zacząć ćwiczyć postanowił przerzucić sobie swoja standardową wersję treningu na wieczór. I tak biegał dzisiaj rano, więc nawet jeśli wypije mrożoną kawę w karaoke to nie powinno to, aż tak wpłynąć na jego dietę. Ponadto zjadł dzisiaj tylko śniadanie, więc jakąś część kalorii mógł spokojnie przeznaczyć na przekąskę podczas spotkania ze znajomymi, żeby nie wypaść dziwnie przy nich. Powoli trochę żałował, że się zgodził, wiedząc, że pewnie ich wyjścia – jak zawsze – skończą się i tak w jakimś tanim barze z makaronem albo szukając streetfooda po mieście, ale zawsze mógł wyjść wcześniej, nie?

- Nie będzie mnie dzisiaj na obiedzie. Gin napisała, że chce przed karaoke iść na pizzę i idziemy wszyscy razem. – rzucił do swojego taty, który siedział w salonie i robił coś na swoim laptopie. Paul tylko skinął głową i życzył mu dobrej zabawy, nie odrywając nawet wzroku od ekranu.

Chuuya szybko przeszedł do łazienki i przebrał się w nieco bardziej eleganckie ubrania. Nawet jeśli było to zwykłe spotkanie ze znajomymi, starał się wyglądać schludnie i szykownie. Nie, żeby pewien idiota w ogóle zwrócił uwagę na to, że Chuuya dobrał koszulę do koloru swoich oczu. Ta makrela prawdopodobnie i tak jest ślepa, biorąc pod uwagę jej martwy wzrok. Spędził też trochę za dużo czasu podczas układania włosów, które ostatnio zaczynały się rwać i łamać przy każdym mocniejszym upięciu. Zrezygnowany związał je w luźnego warkocza, a resztę włosów – te, które się połamały na długości i odstawały we wszystkie strony – przykrył jednym z kapeluszów, który dostał kiedyś od swojego ojca. Wyszedł sporo przed czasem, ale wolał nie zostawać do momentu, aż Paul zacznie przygotowywać obiad i Chuuya prawdopodobnie jednak zechce go zjeść z nim. I wcale nie chodzi o to, że jego ojciec gotował źle czy jakoś niezdrowo, bo o ile nie było żadnego święta albo gości w domu, to Paul gotował jak najbardziej zbilansowane i zdrowe posiłki. Czasami trochę zbyt zachodnie i może faktycznie zdarzało mu się dodawać więcej oliwy niż to było konieczne, ale to wszystko. Przez fakt, że matka Chuuyi praktycznie całe swoje życie się odchudzała, a ojciec wyniósł z domu bardzo konkretny sposób przygotowania sycących, ale pełnych warzyw i pełnoziarnistych produktów posiłków – chłopak mógł spokojnie powiedzieć, że prawdopodobnie miał najzdrowszy sposób odżywiania ze wszystkich swoich znajomych. Więc wcale nie chodziło o jakość jedzenia, po prostu Chuuya nie powinien, aż tyle jeść. Zjadł już śniadanie i na pewno zje coś w trakcie dnia, więc to mu wystarczy. Poza tym i tak obiad byłby pewnie zbyt kaloryczny.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu.

Może pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz