Rozdział 48

743 70 70
                                    


Tak w sumie dodam sobie tylko, że to w jaki sposób staram się tu opisywać uczucia Chuuyi po śmierci babci trochę bazuję na tym, jak sama się czułam, gdy moja babcia umarła lata temu. Choć ja byłam w tym czasie jednak młodsza od Chuuyi w tym fiku i też pisanie o czyjś uczuciach po śmierci kogoś bliskiego nie jest jakieś najprostsze, więc przepraszam, jeśli coś wyda się wam nieprawdopodobne lub nielogiczne


__________________________________________________

Chuuya czuł się trochę, jakby żył obok tego wszystkiego, co się działo. Wcześniej tylko raz w życiu się tak czuł i było to wtedy, gdy ktoś na imprezie rok czy dwa lata temu poczęstował go papierosem, który nie miał w sumie za wiele wspólnego z klasyczną używką tytoniową. Od tego czasu nigdy nie tylko nie prosił, ale i nawet odmawiał, gdy ktoś mu proponował papierosa i zawsze miał swoje. Do dzisiaj nie wie, co było w tym dziwnym skręcie, który dostał, ale przez mgłę pamięta, jak spędził większość imprezy czując się jakby był odgrodzony od reszty świata jakimś grubym oknem. Widział, co się dzieje i nawet coś tam słyszał, ale wszystko dochodziło do niego z takim spowolnieniem i tak rozmyte, że równie dobrze mogłoby go tam nie być.
Wtedy było to zarówno psychiczne, jak i fizyczne doświadczenie. Teraz pomimo tego, że czuł twardo grunt pod nogami, to mentalnie był w zupełnie innym miejscu. Miał wrażenie, że może nawet z własnej woli trochę odgradza się emocjonalnie od tego, co się dzieje, bo i tak nie byłby w stanie kontrolować czy zrozumieć swoich emocji, gdyby tylko pozwolił sobie na ich odczuwanie. Nigdy w życiu nie był tak wyprany z emocji, jak wtedy.

Miało to swoje plusy – na przykład to, że był w stanie bez problemu poinformować wszystkich krewnych o pogrzebie. Że był ciągany na załatwienie wszelkich formalności i gdy jego ojciec lub ciotka nie zawsze potrafili znaleźć odpowiednie słowa, to mówił za nich. Prawdopodobnie, gdyby mógł legalnie prowadzić samochód, to byłby jeszcze większą pomocą. Jeśli miałby być szczery, to właściwie załatwianie pogrzebu było mniej skomplikowane niż mu się wydawało. Być może dlatego, że babcia spodziewała się swojej śmierci i zaskakująco przygotowała wiele wskazówek i rad, co zrobić, gdy już umrze. Oczywiście koniec końców i tak był tylko wsparciem, ale najwyraźniej dla Paula było to wystarczające.

Wystarczające było też to, że gdy dzień przed pogrzebem większość rodziny spotkała się w domu babci, to zajął się ogarnięciem całej kuchni i przygotowaniem obiadu. Wprawdzie nie od razu, bo sporą część dnia spędził na rozmowie o babci ze swoim ojcem i próbie ni to zagadania go na inny temat, ni to pocieszenia. Trudno było mu cokolwiek wymyślić, szczególnie że w przeciągu ledwo kilku dni Paul wyglądał, jakby postarzał się o kilka lat. Najgorsze w tym wszystkim było to, że były to strasznie subtelne zmiany. Nie osiwiał nagle czy nie pojawiło mu się w noc na twarzy dziesięć dodatkowych zmarszczek, ale jego spojrzenie stało się zrezygnowane, smutne. Oczy były mocno podkrążone i delikatnie zaczerwienione od płaczu. Jego postura i sposób schodzenia stracił swoją charakterystyczną energię i pewność. Teraz coraz częściej błądził gdzieś obojętnie wzrokiem po pokoju, mniej się odzywał, na jego twarzy nie było żadnego uśmiechu.

Cóż, Chuuya zakładał, że to normalne w takiej sytuacji. Że może kiedyś mu się poprawi albo przynajmniej... przynajmniej nauczy się z tym żyć? Patrzenie na cierpienie, w dodatku tak otwarte, swojego rodzica było dość dziwnym doświadczeniem. Oczywiście chłopak czuł się z tym źle, chciał jakoś pomóc, ale w rzeczywistości, gdyby usiadł i zastanowił się nad tym, co właśnie robi, to z pespektywy zwykłej logiki było to dziwne. Niemniej, chyba też na tym czasem polegała rola dziecka, nie? By wspierać rodzica, gdy ten również ma problemy. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Może pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz