Rozdział 13

1.6K 154 130
                                    


- Jebie mnie to, z kim się ruchasz i gdzie! To twój problem, jeśli złapiesz jakąś kiłę przy okazji! Ale nie robisz tego, bo chcesz!

Dazai zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem, po czym zaczął się śmiać.

- Nie robię tego, bo chcę? Co to znaczy? Czyżby Chibi martwił się, że jestem wykorzystywany seksualnie? – podszedł bliżej do niego i położył mu dłoń na głowie, jakby chciał pocieszyć skrzywdzone dziecko – Nie ma się czym przejmować. Zaręczam ci, że wszystko robię z własnej woli.

Chuuya agresywnym ruchem ręki zrzucił jego dłoń ze swoich włosów i szarpnął go za poły kurtki.

- Nie o to mi kurwa chodzi. Nie czujesz nic do niej. Pieprzysz się z nią tylko po to, by poczuć cokolwiek. By wypełnić jakoś pustkę w samym sobie.

Chłopak wypowiedział te słowa zanim w ogóle przemyślał, co mówi. Ale był tak zmęczony, smutny i zdenerwowany całym dniem, że przestało go już w ogóle obchodzić czy kogoś skrzywdzi. On też był do cholery skrzywdzony. I nikt się nad nim nigdy nie litował, gdy coś mu nie wyszło. Miał kurwa dość wszystkiego wokół niego.

- Więc tak o mnie myślisz, Chuuya?

Dazai nie był zdenerwowany. Nie był też szczęśliwy, smutny czy rozczarowany. Uśmiechał się, ale jego uśmiech był sztuczny. Jego oczy wpatrywały się z niezdrową intensywnością w chłopaka naprzeciwko, ale przypominało to spojrzenie drapieżnika, czekającego aż ofiara popełni błąd. Nie zrobił nic, żeby powstrzymać krzyczącego i machającego wokół rękami Chuuyę.

- To nie jest kurwa moja opinia, że mogę sobie tak myśleć! To jest pierdolona prawda! Robisz to wszystko po to, by poczuć cokolwiek. Nie podnieca cię seks w publicznym miejscu czy Sasaki. Robisz to, bo kurwa to może skończyć się dla ciebie źle. Bo seks siłą rzeczy wywołuje jakieś emocje. Bo kurwa wtedy przez chwilę czujesz się kochany. – Chuuya sam puścił go w tej chwili i odsunął się kawałek – To tak kurwa nie działa! Pieprzenie się z byle kim nie...

- Chcesz mi udzielać rad, jak działają związki, Chuuya? – Dazai od razu zmniejszył dystans jaki nałożył Nakahara i chwycił go mocno za podbródek tak, żeby chłopak spojrzał na niego – Chcesz mi powiedzieć jak mam leczyć własną depresję?

- Nic takiego nie...

- Ty, który odrzucasz wszystkich swoich przyjaciół, którzy chcą się z tobą umówić, ale dalej utrzymujesz z nimi kontakt, mimo że ich to rani? Albo absolutnie ignorujesz ich starania o ciebie tak jakbyś miał gdzieś ich uczucia? Osoba, która ma szereg kompleksów i nie jest w stanie sobie poradzić z własnym wyglądem?

Wszystko wydarzyło się w przeciągu kilku sekund. Chuuya nie myśląc nawet wymierzył cios w kierunku bruneta, który niemal od razu go skontrował i odepchnął chłopaka od siebie. Rudowłosy omal nie upadł na śnieg, ale w ostatniej chwili złapał równowagę. Czuł jak głośno w uszach pulsuje mu krew, serce bije jak szalone, a oczy stają niebezpiecznie mokre. W tej samej sekundzie chciał uderzyć go znowu, kiedy jednak zrezygnował i zamiast tego kopnął w pobliskie drzewo.

- Zniszcz sobie życie według własnego uznania. Ale ja nie będę na to patrzeć.

I z drżącymi dłońmi, twarzą czerwoną od emocji, zimna i tkwiącego mu w gardle szlochu, odszedł.

- I nawzajem.

Wolałby, żeby Dazai się już nie odzywał.

Następne piętnaście minut spędził na wyżywaniu się na jakiejś ławce w parku z taką siłą, rozpaczą i furią, że aż dziwne, że jej poważnie nie uszkodził. Nie pamiętał kiedy ostatni raz był jednocześnie tak bardzo rozwścieczony, smutny i rozczarowany. Czuł, jak po jego piekących od zimna, rozgrzanych policzkach płyną łzy, a mimo to nawet nie próbował ich wytrzeć. Już nawet nie próbował powstrzymać swoich emocji, zagryzając swoją – i tak już – zakrwawioną i popękaną wargę. Nawet pomimo założonych, skórzanych rękawiczek jego dłonie trzęsły się, były czerwone, zmarznięte i opuchnięte. Właściwie to drżał na całym swoim ciele, ni to z płaczu, ni to z zimna czy gniewu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie chodziło nawet o to, co zrobił Dazai. Był na niego wkurwiony, jak najbardziej, ale nie o to chodziło. Nie chodziło też o to, jak brunet – jak zwykle – potrafił swoimi słowami idealnie go skrzywdzić, uderzyć w jego czuły punkt z pozbawionym emocji uśmieszkiem na twarzy. To wszystko Chuuya był w stanie przeżyć, nawet jeśli od środka trawił go smutek i żal. To, co sprawiło, że klęczał na ziemi, płacząc była świadomość tego, co zrobił. Tego, że powiedział osobie chorej na depresję, że jest pusta, tak jakby to była jej wina. To, że zachował się dokładnie tak jak większość ludzi, które spotkał Dazai. Ponieważ był zazdrosny, ponieważ nie był w stanie kontrolować swoich emocji, zrobił najprostszą rzecz jaką potrafił – zranił kogoś, zanim sam zostanie zraniony. Zachował się tak, jakby potępiał to, co Dazai robi, tak jakby Chuuya w ogóle miał kurwa jakieś prawo do oceniania innych ludzi. Żołądek podchodził mu do gardła na samą myśl o tym, co zrobił. Ale w sumie czego by się spodziewać po takiej bezwartościowej osobie jak on, nie? Nie zasługiwał ani na miłość ze strony bruneta, ani nawet na jego przyjaźń. Nie dość, że wyglądał okropnie, że nie potrafił kontrolować swojego jedzenia czy zadbać o swój wygląd, to jeszcze nie potrafił kontrolować własnych emocji. I jeszcze krzywdził wszystkich wokół siebie. I robił to tylko po to, by samemu poczuć się dobrze. Nawet jeśli potem będzie wypłakiwał sobie oczy przez każdy, najdrobniejszy błąd jaki popełni.
Do domu wrócił późnym wieczorem. Zziębnięty, zmęczony i kompletnie wyzuty z emocji. A przynajmniej tak mu się wydawało. Nie zdążył jeszcze dobrze ściągnąć butów, kiedy w korytarzu wyłoniła się sylwetka jego siostry, obrzucając go poirytowanym spojrzeniem.

Może pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz