Rozdział 31

2K 149 120
                                    


To będzie długi rozdział.

________________________________________

Wszystko zaczęło się rano. Zaczęło się zupełnie normalnie. Chuuya przygotował dwa bentou – dla siebie i dla Dazaia – czyli miał zamiar coś zjeść za parę godzin. To już było ogromnym sukcesem i teoretycznie powinno świadczyć o tym, że dzień będzie udany. Wszystko było super, dopóki nie moment, w którym przypadkiem dotknął przedramieniem swojego brzucha. Sytuacja wydaje się wręcz banalna, a jej konsekwencje absurdalne, gdy spojrzy się na to obiektywnie. Po prostu siedział przy stole, lekko pochylony do tyłu i przeglądał twittera na telefonie, dopijając kawę. Nic nadzwyczajnego. Wciąż miał trochę czasu do pociągu, więc mógł choć trochę się zrelaksować, przygotować mentalnie na kolejny dzień. I zupełnie przypadkiem, wręcz nieświadomie, przyciągnął bliżej siebie telefon, opierając rękę na swoim brzuchu. Niby nic nadzwyczajnego. Tylko, że choć Chuuya już nauczył się na terapii, że takie małe rzeczy są najczęściej jego największym wrogiem, to nadal nie umiał kontrolować swoich myśli. Jego brzuch, całe jego ciało było przecież chude, drobne. Zresztą odchylał się do tyłu, w tej pozycji mięśnie każdego człowieka są bardziej zrelaksowane, skóra i ciało układa się w nieco inny sposób, ale nie jest to najgorsza sytuacja. Nie pochylał się mocno do przodu, nie miał kilku rolujących się fałdek, siedząc w ten sposób. A mimo to sam fakt, że czuje pod ręką to, co czuje wywołał w nim falę nienawiści i obrzydzenia do samego siebie. Od razu włożył dłoń pod swoją koszulę i zaczął dotykać się, zastanawiając, w którym miejscu jest najgorzej. Czy już tak szybko przytył?

Był tak bardzo przyzwyczajony do ciągłego napinania mięśni, unikania dotykania swojego ciała, gdy czuł się źle, że nawet zupełnie normalna sytuacja powodowała mnóstwo negatywnych emocji. Nawet jeśli wiedział, że jego brzuch jest miękki, bo po prostu nie ma napiętych mięśni, nawet jeśli wiedział, że jakiekolwiek minimalne fałdki to skutek pozycji siedzącej, to nadal nie umiał w to uwierzyć. Może u innych faktycznie tak jest. U Dazaia pewnie tak. I u tego jego przyjaciela, Fiodora. Oboje byli wysocy i szczupli, pewnie u nich takie coś to nic niezwykłego. Ale Chuuya był niski, był gruby. Tej miękkości było tu zdecydowanie za dużo. Powinien mieć twardszy brzuch, powinien nadal jeść tylko jeden posiłek. Był przyzwyczajony do niejedzenia, aż do wieczora. Już nawet nie mdlał tak często. Było okej.

Czuł, że jego żołądek wiążę się w nieprzyjemny supeł. Zaczynało go mdlić. Nie powinien już nic jeść. W ogóle dzisiaj. Dazai wiedział, że Chuuya nie chce jeść w obecności innych ludzi i raczej jada gdzieś w samotności. Wprawdzie wysyłał mu te zdjęcia, ale jeśli o tym zapomniał, to brunet nigdy nie był bardzo zdenerwowany. A często w szkole wystarczyło, żeby mu pokazał puste opakowanie po śniadaniu. Więc mógł dzisiaj po prostu je gdzieś wyrzucić. Nakarmić bezdomne koty. W każdym razie – Chuuya mógł nie jeść nic do powrotu do domu. Potem... potem się będzie martwił. Ale dopóki ojciec nie zmusi go do jedzenia, nie włoży nic do ust.

Życie szybko zweryfikowało jego postanowienie, bo niestety, ale pierwsza lekcja zaczęła się meczem siatkówki. I nawet jeśli Chuuya był niski, to nadal radził sobie świetnie niemal w każdym sporcie. Co więcej, zawsze dawał z siebie wszystko, nawet jeśli była to zwykła gra towarzyska. Co zdecydowanie odbiło się nie tylko na jego bolących od odbijania piłki dłoniach, ale też na tym, że był wykończony przez to, że nic nie zjadł. Stojąc pod prysznicem zastanawiał się, czy podczas wyskoków, gdy jego koszulka podnosiła się, wszyscy widzieli jego brzuch. Czy go oceniali. Na pewno.
Później było tylko gorzej, bo trafił na niezapowiedzianą kartkówkę. Jakby stres tym, że ktoś widział jego okropny, tłusty brzuch nie był wystarczający. Swoją kartkę oddał tak naprawdę nie będąc pewnym, co tam napisał i cały czas tylko zastanawiając się nad tym czy jego koszula nie opina jego talii. Czy siedząc nic mu nie wystaje. Próbował się pozbyć tych myśli z głowy. Próbował powtarzać sobie, że przecież już nic nie zje, więc będzie dobrze. Ale ta jedna myśl wyjątkowo mocno przykleiła się do niego. Żadna z metod, które polecał mu terapeuta nie pomagały.
Chuuya czuł, że jest bliski do rzucenia tym wszystkim i sobą z dachu w przeciągu kilku najbliższych sekund. Już nawet papierosy nie pomagały. Od rana czuł ten kłujący i tępy ból w okolicach żołądka, ale dopiero teraz poczuł jak ten narząd skręca się wewnątrz niego do tego stopnia, że musiał się schylić w pół, żeby choć trochę poczuć się lepiej. I oczywiście poczuć też te wszystkie fałdy skóry i tłuszczu, których się obawiał. Nie bolał go już tylko brzuch, ale też stawy w nadgarstkach i kości w prawym ramieniu. Czuł się tak, jakby całe jego ciało sprzeciwiało mu się. W sumie może faktycznie za bardzo się starał na tym meczu. Był zmęczony, każda nawet najmniejsza rzecz go irytowała i co chwilę kręciło mu się w głowie. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów i odpalił jednego z nich. Wiedział, że to głupie, żeby palić na dachu szkoły. Wiedział, że nikotyna może tylko jeszcze bardziej pogorszyć jego stan – że mdłości mogą zamienić się w wymioty, ale to, czego w tej chwili potrzebował to choć minuty spokoju i skupienia się na czymś innym. Siedząc w najdalszym kącie, na pół skulony z papierosem bardziej wyglądał, jakby próbował się ukryć ze swoim nałogiem niż zataić fakt, że jego wnętrzności próbują popełnić samobójstwo wewnątrz niego. Kiedy jednak ból ani trochę nie minął nawet po zapaleniu dwóch papierosów, a przerwa obiadowa zaczynała dobiegać końca, wreszcie zdecydował się, żeby coś z tym zrobić. A ponieważ wiedział, że Dazai miał dzisiaj po szkole spotkanie z Odą i nie chciał go tylko dodatkowo martwić, zdecydował się zadzwonić do Akutagawy, wiedząc że po pierwsze: chłopak nigdy mu nie odmówi, po drugie nigdy nie piśnie słowa na ten temat Dazaiowi, wiedząc jak to się dla niego skończy.

Może pewnego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz