30.

3.8K 252 42
                                    

Iga.

Ostatni dzień pobytu nastąpił szybciej, niż mogliśmy to sobie wyobrazić. Zaraz po śniadaniu musieliśmy się wykwaterować. I znów ten sam schemat. Walizki, pakowanie ubrań, przymus pamiętania, żeby zabrać ze sobą wszystko. I przede wszystkim, walka z czasem, żeby oddać klucz pokojowy, na ustaloną godzinę.

- No to jedziemy - Alan wybrał przycisk w windzie.

- Nie chcę stąd wyjeżdżać - wyjęczałam.

Naprawdę nie chciałam. Tutaj było jakoś lepiej. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę.

- Kiedy wrócimy, znów przytłoczą nas obowiązki - zaczęłam. - Moja praca, Twoja szkoła, wyjazd na święta.

- Ej, nie martw się, przecież to nie koniec świata - uniósł mój podbródek do góry. - Do tej pory dawaliśmy radę - drzwi windy otworzyły się.
Więc to mój ostatni spacer po holu? Jeszcze muszę ciągnąć za sobą tą durną walizkę, ze skrzypiącym kółkiem, która zwraca uwagę każdego, przechadzającego się po parterze człowieka.

- Proszę bardzo - zagaił Alan, podając kobiecie za kantorkiem klucz.

- Dziękuję, mam nadzieję, że pobyt w naszym ośrodku był dla państwa bardzo udany, do widzenia - wyszczebiotała brunetka.

Jak ja nienawidzę takich sztucznych, wyuczonych na pamięć gadek...

Alan.

Nadszedł ten czas, kiedy na nowo musimy wrzucać walizki do samochodu i wrócić do domów. Trzy dni zupełnej odskoczni od rzeczywistości bardzo nam się przydały. Choć nie powiem, rozleniwiłem się na maksa i trochę przeraża mnie myśl powrotu do obowiązków.

- No nie, będzie trzeba odśnieżać całe auto – Iga wręcz krzyknęła ze złości.

Faktycznie, wczoraj zatraceni w kolacji i sobie nawzajem zapomnieliśmy o padającym za oknami śniegu.

- Ale z Ciebie maruda – stwierdziłem, odbierając z jej dłoni kluczyki.

Otworzywszy bagażnik, wrzuciłem do środka nasze bagaże i żeby nie słuchać narzekań tej rozkapryszonej księżniczki, chwyciłem miotełkę i zgarniałem kolejno śnieg z wozu.

- Pięknie – rozpromieniona Iga cmoknęła mój zimny od mrozu policzek, kiedy już skończyłem.

- Wsiadaj, bo zaraz zamarznę.

Droga mijała szybko. Zza lekko zmrożonych szyb obserwowałem piękne krajobrazy, które zaraz ustąpią miejsca, szarym blokowiskom, marketom i bilboard'ą, kiedy tylko miniemy znaki oznajmiające przyjazd do miasta. Było tu pięknie. Tak, nawet ja, zwykły facet, nie odróżniający białego od kremowego, dla którego nieważne jest, jakie spodnie wkłada i tak dalej, trochę rozczuliłem się, patrząc na przyozdobione śniegiem góry i drzewa przykryte białymi czapami.

- Jesteśmy – oznajmiła Iga, parkując pod naszym osiedlem.

Wysiadłem z samochodu pierwszy, żeby wyciągnąć z bagażnika walizki i jak najszybciej wnieść je do budynku. Mróz panujący na zewnątrz był nie do zniesienia.

- Zapraszam, na gorącą czekoladę, księżniczko – rzuciłem, stawiając walizkę Igi, przed jej drzwiami.

- Za pięć minut jestem

Iga.

- Home, sweet home, moja droga – wypowiedziałam na głos, sama do siebie, odstawiając walizkę w przedpokoju.

Wdziałam na nogi ciepłe skarpetki i ruszyłam do Alana. Kiedy otworzył drzwi, do moich uszu doszło głośne mruczenie.

- Aleksander! – Krzyknęłam, biorąc na ręce kociaka, pozostawionego na ten czas pod opieką babci Alana.

- Chyba trochę przytył – mój chłopak wskazał na jego brzuch – Coś czuję, że miałeś tu z moją babcią niezłe uczty – oboje wybuchliśmy śmiechem.

Odstawiłam kota na podłogę, idąc za Alenem do jego pokoju, gdzie czekały już na nas dwa ogromne kubki, z parującą, gorącą czekoladą.

- Przepyszna – uśmiechnęłam się, oblizując wargi z napoju.

- Mój specjał! – Dodał Alan, pociągając duży łyk, na co skrzywił się, przez ciągle wysoką temperaturę czekolady.

- Dziękuję Ci, za ten wyjazd – zaczęłam, odkładając kubek na szafkę nocną.

- Pierwszy punkt, na naszej wspólnej mapie podróży – dodałam, uśmiechając się sama do siebie, na wspomnienie o tym.

- To ja Ci dziękuję, jeszcze nigdy nie byłem nigdzie z taką osobą, jak Ty – lekki rumieniec oblał moją twarz.

Alan ujął moje poliki w swoje dłonie, wolno i delikatnie całując moje usta.

- Nie znamy się za długo, ale czuję do Ciebie coś niesamowitego. Kiedy nie ma Cię obok, mam ochotę wyć z bólu, chociaż wiem, że jesteś niedaleko, w szkole, za ścianą. To już tak cholernie mocne przywiązanie, że sama jestem ciągle w szoku, patrząc na to, co się ze mną dzieje. Namieszałeś mi w głowie, Alan, bardzo mocno. Choć jeszcze nie wiem, co to za uczucie, wiem, że jest najmocniejsze, na świecie.

- A może miłość? - Dodał i właśnie w tej chwili dotarło do mnie, że naprawdę go kocham.

KONIEC.


Serdecznie dziękuję tym, którzy wytrwali do końca, tym, którzy głosowali, dawali motywacje, komentowali, a przede wszystkim tym, którzy czytali z przyjemnością! Było mi niezmiernie miło móc pisać dla Was.  Jednym słowem, po prostu DZIĘKUJĘ!

~ Karolina.

A może miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz