Iga.
Patrzyłam na stojącą dziewczynę, przez dłuższą chwilę.
- To jest... - zaczęłam, spoglądając na Bola.
- Tak, to ona - nie musiałam nawet kończyć zdania.
W końcu nas zobaczyła, najwyraźniej rozpoznała Bola, bo na jej twarzy pojawiło się coś, w rodzaju słabego uśmiechu.
- Hej - podeszła do nas.
Jej głos przeszył moje ciało.
- Kinga - wyciągnęła dłoń w moją stronę.
Więc tak brzmiało jej imię, którego żaden z chłopaków nie śmiał wypowiadać. Nie podałam jej dłoni. Taką osobę, jak ona mogę najwyżej opluć. Wyraźnie się speszyła.
- Gdzie jest Alan? - Zapytałam chłodnym tonem.
- Na sali, na razie nie można do niego wejść.
- Możesz już iść - wyrwałam kamizelkę z jej dłoni.
Popatrzyła na mnie ze złością.
- Nigdzie się stąd nie ruszam - oznajmiła. - Najpierw chce się dowiedzieć, co dzieje się z Alanem.
- Tak? Nagle zrobiłaś się taka troskliwa? Teraz obchodzi Cię jego stan? Szkoda, że miałaś w dupie jego uczucia, zdradzając go. Już raz leżał przez Ciebie w szpitalu - otworzyła szerzej oczy. - Och, nie wiedziałaś? No tak, przecież w tym czasie pewnie pieprzyłaś się z tamtym gościem.
- Przestań! - Krzyknęła.
- To ty przestań. Przestań znowu wchodzić w jego życie. Nie pozwolę Ci znowu go skrzywdzić. Spieprzaj stąd, nie chce Cię dłużej oglądać - ruszyłam w stronę sali, w której leżał Alan.
- Kim Ty w ogóle jesteś? - Zapytała, z drwiną w głosie.
- Jego dziewczyną.
Alan.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem znajomy mi obraz. Białe ściany, aparatura, do której byłem przypięty i dźwięk kardiografu. Mimo bólu głowy pamiętałem wszystko, co wydarzyło się niedawno. Wszystko, każdy szczegół. A wolałbym nie pamiętać. Jej obraz ciągle krążył mi przed oczyma. Kurwa.
Usłyszałem czyjeś rozmowy dobiegające do mnie zza drzwi, które po chwili lekko się uchyliły. Iga.
- Czyli nie zasnęłaś, księżniczko? - Zapytałem, a ona tylko delikatnie przywarła do mojego ciała.
- Tak się bałam - wyszeptała.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - pogładziłem jej włosy. - Mogłabyś przynieść mi wodę? - Zapytałem. - Czuje się, jakbym miał kaca.
- Pewnie - uśmiechnęła się słabo.
Kiedy tylko opuściła salę, w progu stanął Bolo.
- Jak się czujesz? - Opadł na krzesło obok łóżka.
- Chujnia, stary. Ale już jest lepiej - zamyśliłem się. - Ona tam jest?
- Ta... - wymamrotał.
Jak widać, nie tylko mnie nie zadowalała jej obecność.
- Zazdroszczę Ci takiej dziewczyny.
- Co? - Nie miałem pojęcia, o czym mówi.
I wtedy nakreślił mi całą sytuację, która wydarzyła się kilkanaście minut temu. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mam pojęcia, ile tak trwałem z otwartą gębą i szeroko rozwartymi oczami. A więc – stało się. Od dziś mam najwspanialszą kobietę, na świecie.
***
Alan.
Iga siedziała całą noc, przy moim łóżku. Nie odstępowała mnie nawet na minutę. Rano obudziła mnie jej rozmowa z lekarzem.
- Tak, myślę, że spokojnie można już go wypisać - męski baryton rozbrzmiewał się po pomieszczeniu.
- Iga, - zacząłem - moja babcia wie?
- Tak. Nie wypuścili jej z pracy. Koło siódmej ma być w domu. Bolo z nią rozmawiał, prosiła, żebyśmy Cię odwieźli.
- Spadajmy stąd - wyszeptałem.
Odłączono mnie od aparatury. W końcu mogłem się ubrać i stanąć na nogi. Byłem głodny i wyczerpany. Bolo cały czas mnie przytrzymywał. Też spędził noc w szpitalu. Chyba to lubi, Adriana ostatnio też nie odstąpił na krok. Dobrze jest mieć prawidłowych przyjaciół. Iga niosła moją kamizelkę, ciężko było mi ubrać bluzę, nie chciałem się więcej wysilać.
- Alan? - Usłyszałem ten głos.
Jej głos.
Nie odpowiedziałem, nie patrzyłem nawet w jej stronę.
- Alan! - Wolała cały czas za mną.
Szła krok w krok z nami, aż wyszliśmy z oddziału.
- Wszystko w porządku? - Dopytywała.
Nie miałem siły ani ochoty nawet na nią patrzeć, co dopiero rozmawiać.
- Chyba wcześniej sobie porozmawiałyśmy, prawda? - Iga zwróciła się do niej.
Mimo wszystko nie odpuszczała. Marzyłem o tym, żeby zniknęła. Już. Teraz. Natychmiast. Już prawie wsiadaliśmy do samochodu, kiedy powiedziała:
- Alan, przepraszam, nie chciałam, żeby wtedy tak to wyszło...
Przymknąłem powieki, a z moich ust wydobyło się westchnięcie. Wsiadłem do samochodu, nie wypowiedziawszy ani słowa.
Iga.
- Jak możesz być tak bezczelna? - Zatrzasnęłam drzwi, od swojej strony, które przed chwilą otworzyłam, żeby wejść do środka. - Jesteś dla niego nikim, rozumiesz? - Prychnęła.
- I tak nigdy nie będziesz znaczyła dla niego więcej, niż ja - moja lodowata dłoń spoczęła na jej burgundowej od złości twarzy.
- Jedziemy Bolo - popędziłam chłopaka, który stał przy tylnych drzwiach.
Jego usta otworzyły się szeroko na widok całego zajścia. Wsiadłam do samochodu i opadłam ciężko na siedzenie. Głowa oparłam na zagłówek, przymykając oczy.
- Ta laska mnie wykończy - powiedziałam w końcu.
- Jesteś świetna, wiesz? - Poczułam chłodne usta Alana, na swoim policzku.
CZYTASZ
A może miłość?
RomanceSamotność? To uczucie znane było mi aż za dobrze. Małe miasto, kot, puste mieszkanie i ja. Puste były moje dni, noce, wolne chwile. Puste było rownież moje serce. A gdyby tak zabawić sie w miłość?