23.

2.8K 224 1
                                    


Alan.

- Stary, lecimy na piwo? - Marcin wyrwał mnie z zamyślenia, na piątej lekcji.

- Po lekcjach muszę od razu zawijać się do domu - ziewnąłem, zakrywając usta ręką, znudzony angielskim.

- Mam propozycję nie do odrzucenia! - Krzyknął, na co nauczycielka spiorunowała go wzrokiem. - Stare suczysko - szepnął. - Więc zrywamy się z trzech ostatnich lekcji i lecimy do mnie. Co ty na to?

Przekalkulowałem w myślach pozostałe zajęcia.

- Wchodzę!

Po angielskim wyszliśmy zadowoleni ze szkoły. Stęskniłem się za Marcinem, serio. Ostatni raz mieliśmy okazję normalnie pogadać, jeszcze przed tą akcją, ze szpitalem. Dowiedział się co prawda, o wszystkim, od Bola. To dobrze, nie miałbym ochoty znów do tego wracać i na nowo opowiadać mu tę historię.
Weszliśmy do monopolowego.

- Cztery perełki, proszę - zaszczebiotał Marcin, do młodej kasjerki.

- A osiemnaście jest?

- Sama oceń, skarbie - mrugnął.

Zapłacił i kiedy wyszliśmy ze sklepu na rachunku dostrzegł numer dziewczyny. Tylko zaśmiał się na ten widok. Po kilku minutowym spacerze dotarliśmy do domu. Zostawiliśmy rzeczy w przedpokoju i rozsiedliśmy się w salonie.

- Jak z Igą? - Zapytał, podając mi otwarte piwo.

- Lepiej chyba być nie może - napiłem się.

Uniósł porozumiewawczo brwi, na co wybuchnąłem śmiechem.

- Ooo, mój mały Alanek zamoczył! - Przybliżył się do mnie i zaczął głaskać po głowie.

Odepchnąłem go, komentując jego zachowanie śmiechem.

- W końcu jesteś mężczyzną! - Stuknął swoją butelką o moją. - Zajmuję twój piątkowy wieczór i nawet nie próbuj się wykręcać, trzeba to opić!

Warto mieć za przyjaciela, takiego idiotę, który samymi słowami potrafi tak bardzo poprawić ci nastrój. Naprawdę tęskniłem.

Iga.

Rzuciłam torby na łóżko, w swojej sypialni, gdy na ekranie mojego telefonu pojawiła się wiadomość od Alana, o treści: "Zaraz u Ciebie będę, Skarbie.". Więc będzie musiał przemęczyć się chwilę i popodziwiać moją nową część garderoby. Już mu współczuję. Usłyszałam dzwonienie do drzwi, na co krzyknęłam tylko "proszę". Zaraz ujrzałam jego postać w sypialni. Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło. Był o tyle wyższy, że ta czynność wymagała lekkiego schylenia.

- Obrabowałaś galerię, czy co? - Zapytał, wskazując na ten artystyczny burdel, z toreb, z ciuchami, zalegający łóżko

- Dureń - "trzepnęłam" dłonią jego bark.

Opadł, gdzieś między reklamówki i patrzył, jak układam ubrania do szafy.

- Mógłbyś mi trochę pomóc, co?

Z miną zdenerwowanego dziecka wziął w ręce jedną z toreb i opróżnił jej zawartość.

- O proszę - trzymał w dłoniach komplet białej bielizny i uśmiechał się szelmowsko.

I po co była mi ta pomoc? Miał zobaczyć ją w nieco innych okolicznościach, nie teraz. Kiedy wszystkie ubrania wylądowały w szafie, spojrzałam na Alana, który wciąż nie wypuścił z rąk kompletu.

- To może mi się w nim pokażesz, co? - Przygryzał wargę.

Czyżby ze słodkiego nastolatka zamieniał się w napalonego mężczyznę? Nie, jego przyśpieszony oddech na to nie wskazywał. Zabrałam bieliznę i poszłam przebrać się do łazienki. Kiedy weszłam z powrotem, Alan usiadł maksymalnie się prostując. Wbijał we mnie swoje pełne pożądania spojrzenie. Wstał i poszedł do mnie, po czym zaczął całować. Z początku czule, delikatnie. Jednak z czasem jego pocałunki przyjmowały inny wymiar. Czuć było, że chciał mnie bardziej. Podobało mi się to, tak cholernie bardzo mi się to podobało. Nasze ciała wolnym krokiem same od siebie przeniosły się na łóżko. Nie nominował nade mną, pozwolił zajmować mi górę. Tak, to stanowczo ciągle ten sam nieśmiały, słodki Alan. Sam jego delikatny dotyk zdradzał wszystko. Choć bardzo mnie chciał, jeszcze nie potrafił przełamać w sobie tej bariery. Kiedy czułam, jak jego dłoń lawiruje po moich plecach, z chęcią rozpięcia stanika, ktoś wpadł do pokoju. Zeskoczyłam z Alana, jak oparzona, odruchowo nakrywając się kołdrą.

- Niespodzianka!

- Mama?!

Kobieta patrzyła na mnie w osłupieniu.

- To... to ja zaczekam w kuchni - wyszła, jeszcze szybciej, niż weszła.

Spojrzałam na Alana. Był po prostu przerażony i zalany rumieńcem. Szybko się ubrałam i razem weszliśmy do kuchni.

- To ja już może pójdę - Alan spoglądał to na mnie, to na moją mamę. - Ten... miło było panią poznać, do widzenia - i tyle go było widać.

- Co ty tu robisz? - Zapytałam, gdy emocję trochę opadły.

- Pomyślałam, że wpadnę na kawę - mama ciągle pozostawała w szoku.

- Mogłaś mnie uprzedzić - spojrzałam na nią z irytacją.

- Skąd mogłam wiedzieć, że zastanę cię w takiej sytuacji? - Prawie krzyknęła.

- Dlatego właśnie mogłaś najpierw zadzwonić.

- Co to za chłopak? - Zapytała, opadając na krzesło.

- Mój chłopak - nie chciało mi się wchodzić w szczegóły i opowiadać jej całej naszej historii.

- Czy wy... - jej wzok mówił wszystko.

- Tak, mamo, sypiamy ze sobą, mam dwadzieścia lat.

Postawiłam czajnik z wodą na kuchence. Chociaż w sumie, w takiej sytuacji wolałabym postawić na stół wódkę. Mama wpadła w jakiś dziwny stan zamyślenia.

- Dlaczego tak długo się nie odzywałaś? - Postanowiłam zmienić temat.

- A Ty? - Odbiła piłeczkę.

- Nie chcę się kłócić, ale to Ty powinnaś chociaż o drobinę zainteresować się swoim dzieckiem. Wiesz, jak ja się tutaj czułam? - Łzy mimowolnie zaczęły wypełniać moje oczy. - Wpieprzysliście mnie do tego cholernego mieszkania, pozostawiając samej sobie. Nie miałam tu nikogo, rozumiesz? Ani jednej, żywej duszy, do której mogłaby się zwrócić. Myślałaś, że pieniądze mi pomogą? - Popatrzyłam na nią, a ta spuściła tylko wzrok. - To byłaś w błędzie, bo nic nie zrekompensuje braku rodziny - Odwróciłam się od niej i oparłszy łokcie o blat, zaczęłam płakać.

- Iga, ja... - słyszałam, jak jej głos drży. - Ja strasznie Cię przepraszam –

Podeszła do mnie i unosząc mój podbródek, zmusiła do spojrzenia w swoje oczy.

Przytuliła mnie mocno do siebie i płakała razem ze mną. Nigdy nie potrzebowałam matki tak bardzo, jak w ciągu tych kilku miesięcy.


A może miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz