28.

2.6K 212 3
                                    

Alan.

Coś w rodzaju gniewu, szczypty rozczarowania, a może i nawet poczuciem winy, krążyło między nami, w drodze do pokoju. Praktycznie nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Kiedy tylko przepuściłem Igę, przed sobą, w drzwiach, od razu rzuciłem się na łóżko, nie myśląc nawet o ściągnięciu butów. Moja dziewczyna zrezygnowała jednak, z gniecenia pięknie uprasowanej sukienki i wciągnęła na siebie, poprzednio założone dresy. Kurczę, nawet w takim stroju wyglądała seksownie.

- Przebieraj się, raz, dwa! – Wręcz rozkazała, a ja, jak mały, wystraszony piesek wykonywałem słusznie jej polecenia.

Kto wie? Może słuchałem jej tak bardzo dla tego, że była starsza? A może ma to związek z tym, że przez wiele lat byłem pod rządami innej kobiety i ma na to wpływ kwestia przyzwyczajenia?

- Skaczę! – Krzyknąłem, kiedy byłem już przebrany.

Opadłem na Igą która skryła się pod kołdrą. Jakby miękki puch faktycznie miał ją obronić.

- Zamówmy coś – usłyszałem nagle jej głos, kiedy wydostała się z mojego potrzasku. – Tak, jak robią to zawsze w filmach – coraz bardziej nakręcała samą siebie. – Truskawki w czekoladzie i szampana! Albo, albo nie! Coś wykwintnego, z czerwonym winem!

- No już, już, księżniczko. W walizce mam butelkę Martini i czekoladowe draże, wystarczy?

- Skoro musi... – wykrzywiła usta, po czym znów ich kąciki uniosły się ku górze.

***

Obojętny był nam brak szklanek. Nie miało to większego znaczenia, kiedy łyk, za łykiem pociągaliśmy trunek prosto z butelki. Nie wiem kiedy, a połowa zawartości nagle zniknęła.

- Ja już podziękuję - stwierdziła Iga, kiedy podawałem jej butelkę.

Zakręciłem Martini, stawiając go na półce. Może jeszcze zmieni zdanie. Póki co, mnie też wystarczy.
Leżeliśmy dalej obok siebie, pieprząc jakieś bzdety, śmiejąc się, rozmawiając o niczym. Tak kompletnie zatraceni w sobie, że aż przerażał mnie fakt, jak bardzo mi to pasuje. Przyciągnąłem Igę bliżej siebie.

- Na co masz ochotę? – Wyszeptałem do jej ucha.
- Na Ciebie – usłyszałem w odpowiedzi, po czym jej usta od razu wpoiły się w moje.

Jej pocałunki były tak cudowne, że mogłyby trwać wieczność, a nawet dłużej. Z biegiem czasu, moje dłonie zaczęły śledzić dokładnie jej ciało. Uwielbiam, gdy jej skora tak mięknie, pod opuszkami moich palców. Przywarła bliżej mnie, podwijając moją koszulkę ku górze.

- Niegrzeczna dziewczynka – zaśmiałem się.

W odpowiedzi usłyszałem tylko pomruk, a jej malutkie dłonie nadal siłowały się z koszulką. Kiedy w końcu pozbawiła mnie jej czułem, jak kreśli palcami różne wzory na moich plecach i klatce piersiowej. Nie trwało to długo, a zawiesiła dłoń, na moim pasku. Szybka jest. Za szybka. Chwyciłem ją i jednym ruchem obróciłem tak, że znalazła się pode mną. Przecież nie musi zawsze górować.

- Teraz ja się pobawię – oznajmiłem, wkładając dłonie, pod jej koszulkę.

Kto by pomyślał, że przez te kilka tygodni, tak zodważnieję. Już nie potrzebowałem nadzoru Igi, w każdym moim kolejnym ruchu. Już nie gubiłem się, jak mały chłopiec, nie wiedząc, co mam robić z własną

dziewczyną. Rozbierałem ją kolejno, pieściłem, śledziłem każdy centymetr ciała, każde jej zachowanie, gest. I to było cudowne. Móc poznawać ją, od tej innej strony. Nie oceniać za charakter, czy styl. Poznać ją bliżej, bardziej intymnie. Widok jej nagiego ciała stanowczo utkwi mi w głowie bardziej, niż to, jaki miała na sobie ostatnio sweter.

Iga.

Kiedy Alan był tak blisko mnie, czułam to niesamowite bezpieczeństwo, jakim mnie otacza, to ciepło, bijące z każdej części jego ciała. To było cudowne. Kiedy już skończyliśmy, mogłam leżeć wtulona w faceta, który jest dla mnie całym światem. Niesamowite, jak szybko stał się osobą, bez której nie wyobrażam sobie teraz istnienia.

- Chodźmy na dół – Alan wyrwał mnie z amoku myśli.

- Co?

- Jest już późno, zejdziemy na parter ośrodka, naprzeciwko recepcji, jest miejsce dla gości. Kominek, grzane wino, koce – sceneria, rodem z romantycznego filmu, tak, jak chciałaś.

Początkowo jego propozycja wydała mi się głupia. Bo jaki pracownik, o jedenastej będzie robił nam grzane wino? Ale uległam jego namową i chwilę później, schodziliśmy już z naszego piętra. Faktycznie, wszystko było tak, jak opisał. A że recepcja czynna była całą dobę, tamto miejsce (tak, nawet grzane wino, ot co!) również było dostępne. Kiedy rozsiedliśmy się na kanapach, mieliśmy idealny widok, na przysypiającą, za swoim kantorkiem recepcjonistkę, z której śmialiśmy się, prawie zapluwając śnieżnobiałe dywany, czerwonym winem. Nagle w holu pojawiła się grupa osób. Ściągnęli swoje kurtki, odłożyli bagaże, odebrali klucze i tyle ich widzieliśmy. Na szczęście. Romantyczny wieczór, wśród obcych ludzi nie byłby wcale taki romantyczny. Nie zaprzątając sobie dalej głowy całą sytuacją, wstałam z miejsca i udałam się po następne kieliszki wina. Tak, zasmakowało nam. Kiedy wychodziłam, z hotelowej kuchni, nogi same się pode mną ugięły. Alan siedział pomiędzy całą grupą chłopaków, których obserwowaliśmy chwilę temu. Co najlepsze, świetnie się bawił. Trochę rozczarowana całą sytuacją, podeszłam do zgromadzenia, przywitałam się i usiadłam, opierając się o Alana tak, aby swobodnie mógł mnie objąć.

- Proszę, proszę, – usłyszałam znajomy głos – a kogo my tu mamy?

Kuba. Tylko nie tutaj, tylko nie teraz, nie w takich okolicznościach, nie przy Alanie, błagam. Każdy, tylko nie on, każdy.

- Znacie się? – Zapytał Alan spoglądając na mnie.

Słowa nie przechodziły mi przez gardło.

- Mieliśmy okazję poznać się dosyć, hm... dogłębnie – wtórował Kuba, a złość wypełniała każdy zakamarek mojego ciała. – Nowy? – Wskazał palcem na Alana, zadziwionego całą sytuacją.- Ciekawe czy tak doświadczony, jak ja, co skarbie?

- Co tu jest grane? – Zapytał w końcu Alan.

- Tobie też tak głośno jęczy w łóżku?

- Chodź stąd – wstałam i pociągnęłam Alana za sobą.

- Och nie uciekaj, twój chłoptaś pewnie chce znać więcej pikantnych szczegółów – Kuba prawie krzyczał, kiedy przemykaliśmy holem.

Długo milczałam, nie mogłam nic z siebie wydusić. Alan prosił, błagał, obiecywał, że moja przeszłość niczego między nami nie zmieni. A ja nic. Żadnego dźwięku, nawet odgłosu, czy odchrząknięcia. Mówił, jak do ściany.

Alan.

Po godzinnych namowach Iga w końcu pękła. Wydusiła z siebie wszystko, może nawet za wiele, niektóre elementy po prostu wolałbym wymazać ze swojej głowy. To była dość dziwna historia. Wiem, że ten chory skurwiel perfidnie ją wykorzystał. Perfidnie spił ją do nieprzytomności, tylko po to, by przez te kilka chwil mógł robić z nią to, co chciał. Kiedy przypominam sobie twarz tego człowieka obrzydzenie i gniew rozrywają mnie od środka. Zwłaszcza teraz, gdy widzę ją w takim stanie.

- Jest mi tak cholernie wstyd – chlipała Iga, wtulając się we mnie jeszcze mocniej.

- Już cicho kochanie, śpij.

I głaszcząc jej włosy, nie spuszczałem z oka jej drobnego, skruszonego ciała, dopóki nie znikł szloch i nie zamknęły się powieki, zasłaniając jej przekrwionych oczu. W końcu zasnęła, ale przez całą noc ani na chwilę nie zwalniała ze mnie swojego uścisku.

A może miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz