W komnacie rozlegał się dźwięk szybkiego przebierania nogą, Eris z całych sił próbował opanować swoje zniecierpliwienie, dławił się własnym jadem. Chciał wrzeszczeć, chciał coś zniszczyć, kogoś uderzyć — nieważne kogo i gdzie. Oparcie fotela pod jego plecami wydawało się naszpikowane kolcami, kolor ścian był bardziej jaskrawy niż zwykle, książki na regale zdawały się stać niebezpiecznie blisko krawędzi, jakby miały wszystkie naraz runąć z hukiem na podłogę. Gdy poruszyła się klamka, nie było już niczego, tylko oni.
Beron nie spieszył się, czerpał niesłychaną satysfakcję z upokarzania syna. Wygodnie rozparł się po drugiej stronie biurka, mimo że twarz pozostawała kamienna, oczy błyszczały radośnie. Za nim stanął Donovan, jego prawa ręka, jak zwykle arogancko uśmiechnięty.
— Masz tylko jedno zadanie, jedno jedyne zadanie, a nawet tego nie potrafisz, zrobić jak należy. Jeszcze jeden raz ktoś przedrze się przez twój patrol, a posadzę na twoim miejscu odźwiernego. — Zapadła chwila ciszy, Książę patrzył prosto w oczy rudowłosego, rejestrował każdą zmarszczkę gniewu na jego twarzy. — Co masz na swoją obronę?
Jedyne co Eris chciał teraz powiedzieć ojcu to to, że doskonale zdaje sobie sprawę, że to nic innego jak jego prowokacja. Rzekomy szpieg miał przy sobie mapę z wyróżnionym miejscem patrolowanym przez jego oddział, tą samą, którą niedawno zażądał od niego Beron. Dlatego milczał, nie spuszczając wzroku nawet na milimetr.
— Tak myślałem. — Książę wstał, a za nim Następca. — W tym tygodniu zostajesz na zamku, brat cię zastąpi i przy okazji przećwiczy tych twoich watażków. Za dużo luzu nigdy nie służy żołnierzom.
Trzask drzwi, kroki niosły się jeszcze przez chwilę w korytarzu. Oczami wyobraźni fae widział, jak zaciska dłonie na jego szyi, niemal słyszał ostatnie błagania.
Przez umysł przeleciała mu jak mgnienie oka myśl, że On już wie, o Keirze, o umowie z Rhysandem, o wszystkich jego planach.
"Gdyby wiedział, czy zwodziłby mnie w taki sposób? Czy nie łatwiej jest wyrzec się swojego dziecka? Zesłać na banicję. Wymazać z drzewa genealogicznego." zastanawiał się, wychodząc na zewnątrz. Mimo wszystko musiał zagęścić ruchy, trzeba było wywrzeć presję na Ofelii, ale bez śladów. Nie mógł iść sam, na pewno ktoś go obserwował.
Tak właśnie trafił do koszar, tam szybko znalazł Randala, który jak zwykle leżał na swojej pryczy, ryjąc nożem w nodze stojącego obok stołu. Na widok swojego mocodawcy podniósł się na łokciach, uśmiech zdradzał, że już zwęszył szansę na zarobienie paru groszy.
— Kogo tu przywiało? — Podniósł się już do pozycji siedzącej, ręką majstrował przy swoim pasie — Stęskniłem się już za tobą Rudy.
— Daruj sobie — odpowiedział pogardliwie fae, rzucając na zdezelowany mebel niewielką sakiewkę.
— Czego sobie życzy mój dobrodziej? — Sakiewka zniknęła już w kieszeni Randala. Jego zachłanność nie zna żadnych granic.
— Kojarzysz tę kurwę, z którą sypiał Owney?
— O stary! — Gwizdnął przeciągle brunet. — Kto jej nie kojarzy? Hah, niezły gust ma ten twój braciak. Podobno żadna w Prythianie tak dobrze nie obciąga. — Gwardzista rozgadał się, jak zwykle bywało, gdy szło o kobiety. — Z tego, co wiem pracuje teraz w jakiejś oberży. Marnieje skowronek. Ale właściwie, po co Ci ona, skończyły ci się chętne damy?
— Chcę, żebyś ją obserwował, nic więcej. — Randal zdawał się nie rozumieć, o co mu chodzi. — Masz ją śledzić, chcę, żeby wiedziała o twojej obecności. Ma czuć się osaczona, ale nie wiedzieć kto za tym stoi.
— No takiej przyjemnej roboty to dawno mi nie sprawiłeś!
— Nie rozpędzaj się. — Eris widział na jego twarzy wszystkie obrzydlistwa, które planował. — Żadne zabawy nie wchodzą w grę. Spróbujesz jej, chociażby rozwiązać giezło, a pożałujesz, że cię matka na świat sprowadziła.
Gwardzista przez moment wybałuszył oczy na wierzch, nie wierzył własnym uszom, chciał coś powiedzieć, ale widział, że mierzi już przełożonego. Ograniczył się, więc tylko do energicznego przytaknięcia głową dodając wyuczone "Tak jest!", w końcu nie zamierzał tracić pieniędzy tylko z powodu jakiejś wywłoki.
Eris wyszedł ukradkiem, nie potrzebował zainteresowania żołnierzy, czuł jak serce podchodzi mu do gardła. Ofelia jeszcze nie miała o niczym pojęcia, ale nie ulegało wątpliwości, że to co zaplanował wzbudzi w niej dawne traumy.
CZYTASZ
Dwór Intryg i Zdrad
FanfictionOfelia będąca zakładniczką własnej przeszłości, po pięciu stuleciach nieustannego usługiwania mężczyznom w alkowach, pragnęła już tylko śmierci, najlepiej szybkiej i bezbolesnej. Nic nie zapowiadało, że pewnego dnia przekorny los rzuci ją w świat d...