Dzięki pomocy Tyreesea Ofelia w końcu odzyskała nad sobą panowanie, pochyliła się do przodu biorąc łapczywy wdech. Świat przed jej oczami przestał wirować, wreszcie mogła wyraźnie zobaczyć surowe oblicze wojownika, zaniepokojone oczy Donovana i spanikowaną twarz Tarquina stojącego o krok za wszystkimi.
— Już mi lepiej — wychrypiała rudowłosa, łapiąc za poręcze krzesła żeby wstać.
Zastępca księcia znalazł się przy niej błyskawicznie, chwycił ją w ramiona, chcąc mieć pewność, że ta się nie przewróci, poza tym zobligowany był od odgrywania roli troskliwego narzeczonego.
— Skoro moja pani mówi, że wszystko z nią w porządku, będziemy zmuszeni podziękować za całą gościnność — to mówiąc zwrócił się do Tarquina, po czym patrząc na Tyreese’a dodał — oraz pomoc.
— Nalegałbym jednak, żeby pańska narzeczona została tu jeszcze na jakiś czas. — Wojownik nie zamierzał od tak wypuścić stąd Ofelii. — Obawiam się, że to może być uczulenie. Jeśli mam rację nie obędzie się bez odpowiednich specyfików z naszego zielnika.
— To prawda, jeśli to alergia leki zdobędziecie tylko tutaj — powiedział Tarquin, którego opiekuńcze spojrzenie spoczywało na skrzywionej bólem twarzy Ofelii.
Nie mogła oprzeć się hipnotycznemu błękitowi oczu księcia, kiedy patrzył na nią i mówił tak stanowczo. Poza tym jej szósty zmysł podpowiadał, że lepiej będzie zgodzić się na to teraz i znieść tyradę Tyreese’a niż czekać, aż ten osobiście doniesie o wszystkim Erisowi, co tylko wzmoży jego gniew. Złapała dłoń Donovana w swoje ręce i możliwie jak najspokojniej powiedziała:
— Poddam się badaniu, kochanie. Tak będzie lepiej.
Mężczyzna był całkowicie zdezorientowany, ale nie mógł zmusić jej do zmiany decyzji, to pogrzebałoby jego wiarygodność w oczach Tarquina, który analizował każdy najmniejszy ruch swoich gości.
Zastępca księcia skinął głową.
— Jak sobie życzysz. Mam tylko nadzieję, że nie będzie trwało to długo — powiedział do barczystego mężczyzny, który gotowy był już wyprowadzić Ofelie z pomieszczenia.
— Kiedy ich nie będzie możemy jeszcze porozmawiać jakiś czas — zaproponował Tarquin, próbując załagodzić zmartwienie Donovana, ten przystał na taką propozycję.***
— Co ty do diaska wyprawiasz kobieto!? — warczał Tyreese, gdy zostali sam na sam.
Pomieszczenie w którym przebywali było klaustrofobiczne, oboje ledwie się w nim mieścili, nad sufitem zwisały girlandy suszonych ziół, zahaczające o włosy ciemnoskórego. Ofelia przywarła plecami do rozgrzanej ściany. Musieli się zachowywać cicho, wszędzie za drzwiami roiło się od uwijających się przy święcie znachorów i innych służących.
— Staram się zbliżyć do Berona, nie widać? — syczała jadowicie zadzierając głowę ku górzę, skąd docierało do niej zimne spojrzenie niebieskich oczu.
— Jak na razie mam wrażenie, że zbliżyłaś się tylko do Donovana. Jak to było? “Wszystko w porządku skarbie”? — przedrzeźniał jej słodki ton, po czym surowo dodał. — Żenujące.
— Uspokój się Tyreese. Pozamieniałeś się z Erisem, na rozumy czy jak? — Położyła dłoń na piersi wojownika, żeby odepchnąć go możliwie jak najdalej od siebie.
— No właśnie to jest bardzo dobre pytanie, czy Eris o tym wie? — Wojownik złapał jej ręcę w swoją dłoń, tym samym ją unieruchamiając.
— Eris nie musi…
— No brawo! Cudownie. Czyli spiskujesz sobie z Donovanem przeciwko Erisowi, a on nawet nic o tym nie wie! — Ciemnoskóry wybuchł złością. — Jesteście niemożliwi! Mieliście współpracować!
— Jak mam współpracować z kimś kto próbował mnie udusić?! — Ofelia zaczęła się miotać histerycznie.
Tyreese zamilkł, widząc załzawione oczy rudowłosej i trzęsące się z nerwów ramiona. To miejsce, kolejny wrzeszczący na nią mężczyzna, to ją przerastało, zaczęła się bać, osłabienie po użyciu magii odbierało jej kontrolę nad emocjami.
— Eris chciał cię udusić? — zapytał już dużo spokojniej, dalej nie puszczając nadgarstków fae.
Wargi Ofelii drżały z roztrzęsienia, nie była w stanie zrobić nic poza pojedynczym skinieniem głowy. Wielkolud przycisnął ją do siebie, mimo całej lojalności jaką miał dla Erisa, nie mógł pozostać obojętny wobec łez swojej wychowanki.
— Co za menda — mamrotał mężczyzna. — Nic mi o tym nie powiedział, nawet jednym słowem się nie zająknął. Kiedy to było?
— Niedługo po balu. — Jej głos zagłuszała pierś żołnierza, do której fae przyciskała teraz twarz. — Przepraszam cię.
— Nie przepraszaj, to ten dupek będzie cię za wszystko przepraszał. Obiecuję. — Tyreese odsunął ją od siebie, aby spojrzeć w jej twarz. — Opowiesz mi jak do tego doszło?
— Zrobiłam coś bardzo głupiego, ale on-on nie miał prawa mnie za to karać! — zaczęła się pokrętnie tłumaczyć.
— Po prostu to powiedz, postaram się nie oceniać twojego postępowania — mówił, sadzając dziewczynę na krześle stojącym w rogu pokoju.
— Ja… ja — Ofelia schowała twarz w dłoniach. — Przespałam się z Donovanem.
Wojownik westchnął przeciąglę, rudowłosa patrzyła na niego wyczekująco.
— To wiele by tłumaczyło. — Tyreese zaczął łączyć wszystkie kropki, od wykupienia kobiety z zamtuza, przez wypadek Owney’a po wydarzenia z balu.
— Co to ma niby tłumaczyć?! Eris próbował mnie zabić, bo poszłam do łóżka z kimś innym niż jego ojciec! — Spokojny ton Brasseya rozzłościł ją do czerwoności.
— Czy ty zdajesz sobie sprawę kim jest Donovan? Wiesz o nim cokolwiek, o tym co od wieków robi na Dworze Jesieni? — zapytał łagodnie.
— Z pewnością znam go lepiej niż ty! — żachnęła się, na samo brzmienie jego ojcowskiego tonu.
— Uważałbym na to, biorąc pod uwagę jak krótko przebywasz w pałacu — skarcił ją. — Jakiekolwiek żywisz urazy do Erisa, całkowicie słuszne oczywiście, nie możesz bagatelizować faktu, że to on od przeszło pięciu stuleci obcuje z twoim kochankiem.
— No proszę, masz swoje pięć minut — poddała się — oczerniaj Donovana ile tylko zapragniesz.
— Eris całkowicie słusznie nie chciał żebyś zadawała się z tym typem, chociaż to co ci zrobił zasługuje na potępienie. Z tego miejsca obiecuję ci, że z nim o tym pomówię. — Tyreese przyłożył swoją masywną dłoń do szerokiej piersi, w geście przysięgi. — Wracając jednak do tematu zastępcy Berona. Donovan zajmuje tę pozycję od ośmiu stuleci, przez wszystkie te lata jego pozycja na dworze zdołała się wystarczająco ugruntować. Niewiele jest dziś fae, którzy zechcieliby podważać jego kompetencje, nie tylko z obawy o własne życie. Beron ufa mu praktycznie bezgranicznie, o czym się przekonałaś, skoro zgodził się cię tu zabrać, bo jak podejrzewam stało się to za jego namową.
Ofelia w ciszy skinęła głową, nie mówiąc nic o tym co zrobiła doradcy Tarquina.
— Tak właśnie jest od wieków, cały czas niezmiennie, poza pojedynczymi wyjątkami, które pozwolę sobie przynajmniej na ten moment przemilczeć. Donovan odpowiada za wiele potwornych rzeczy, które stały się…
— Do rzeczy! Siedzę tu już co najmniej kwadrans, a jeszcze nie usłyszałam o niczym złym czego miałby się rzekomo dopuścić Donovan. Za to doskonale pamiętam łapska Erisa na mojej szyi! Poharatanego Owney’a czy tego nieszczęsnego człowieka! — Ofelia przerwała mu brutalnie, mając dość traktowania jej jak dziecka, któremu trzeba tłumaczyć, że dobro jest dobre, a zło jest złe.
Tyreese zatkał jej usta w obawie przed ściągnięciem tu ciekawskiej gawiedzi, mimo zębów kobiety zaciskających się na jego palcach nie odpuścił do momentu, w którym ta się uspokoiła.
— Kąsasz jak prawdziwa żmija — skomentował, potrząsając ręką w powietrzu. — Chcesz przykładów bardzo proszę, Eris mówił ci o Morrigan prawda?
— Nie musiał mówić, dostatecznie dużo dotarło do moich uszu bez jego pomocy.
— Ach tak, w takim razie, krótko zarysuję ci obraz sytuacji: aranżowane małżeństwo, które miało zaspokoić Keira i Berona, nigdy nie było odpowiedzią na pragnienia Erisa, a tym bardziej Mor. — Opowiedział, aby mieć pewność, że to co słyszała z miejskiej szeptanki jest zgodne z prawdą. — To właśnie Donovan doniósł Beronowi o tym jak Wykute Miasto zatrzęsło się w posadach podczas pierwszego krwawienia córki Keira. To on skontaktował obu ojców ze sobą, to on do ostatniego momentu nastawał, aby Eris zgodził się na plany Berona.
— Kłamiesz — stwierdziła, pewnie kobieta. To nie mogła być prawda, przecież nadal pamiętała współpracę Donovana z Azrielem.
— Czemu miałbym kłamać? To że dziś za wszystkie krzywdy obarcza się Erisa, nie jest przypadkowe, Donovan do perfekcji doprowadził swoją technikę umywania rąk. Skoro jesteś tu dziś z nim, powiedz szczerze, nie zauważyłaś nigdy przejawów obsesji swojego drogiego przyjaciela na punkcie Dworu Koszmarów?
Ofelia zmarszczyła brwi zastanawiając się nad tym pytaniem. Najoczywistszym przejawem takiej obsesji byłby jego pałac wykuty w stromej ścianie klifu, ale ten powstał na życzenie jego przodka. Szukała dalej, aż w końcu przypomniała sobie coś, co pasowało do zarzutów wojownika — miecz Erisa, ten sam co na portrecie Dirka i w końcu to jedno dziwne zdanie, które wypowiedział, mimo że w żaden sposób tego od niego nie wymagała wtedy w galerii:
“... pozwól, że ci odpowiem, zanim zadasz pytanie — powiedział idąc w stronę, w którą faktycznie spoglądała — to puste miejsce tutaj, — wskazał zamaszystym ruchem — było przeznaczone na ślubny portret Erisa, ale jak pewnie wiesz Morrigan rozegrała tą sprawę inaczej niż zakładano.”
— Czyżby moje słowa nabierały sensu? — zapytał Tyreese, przekręcając głowę w bok, równocześnie rozstawiając ręce szeroko.
— Co jeszcze? — zapytała, nie chcąc przyznać mu bezpośrednio racji.
— To możesz pamiętać, bo byłaś już na świecie — rozpoczął kolejną opowieść, pocierając kark. — Najmłodszy z braci Erisa, ukrywał przed rodziną swoją kochankę, dziś za jej śmierć Lucien obwinia Erisa, ale sprawa jest dużo bardziej złożona, nie wiem na pewno czy to Donovan doniósł o wszystkim Beronowi i czy tylko wykorzystał nadarzającą się okazję, ale pewne są natomiast inne okoliczności. Gdy Eris i jego kolejni starsi bracia stali się wystarczająco świadomi zaczęli po kawałeczku wyrywać Donovanowi jego wpływy u ojca. Wtedy, kiedy Lucien puścił się ku Dworowi Wiosny, Beron kazał synom go pojmać, Eris odmówił, a wszyscy ci, którzy dotarli tamtego dnia do granicy są dziś martwi. Nie muszę mówić kto podsunął Księciu pomysł wydania takiego rozkazu.
Ofelia milczała, nie wiedziała co myśleć, pierwsza z historii wydawała się prawdopodobna, to co w drugiej nie budziło najmniejszej wątpliwości to, to że Eris odmówił pościgu za młodszym bratem. Wielokrotnie widziała Następcę bez koszuli, mogła dokładnie przyjrzeć się bruzdą po każdym wymierzonym za karę bacie. Z drugiej strony jednak miała spisek Azriela i Donovana, który dla niego pracował, ale jednak to na Erisa, nie Berona donosił Pieśniarzowi Cieni. Wszystko to przyprawiało ją o bóle brzucha. Tyreese uważnie ją obserwował i chociaż na usta pchało mu się ojcowskie “a nie mówiłem?” stanął po raz ostatni w obronie swojego ukochanego.
— Eris całe życie musi zmagać się z ojcem i Donovanem, a także swoim braćmi, których zdążyłaś już dostatecznie poznać, żeby wiedzieć, że to typy spod ciemnej gwiazdy. Nikt nigdy nie nauczył go jak wyrażać emocje, sam się o tym przekonałem wielokrotnie, choć nie tak brutalnie jak ty. Jeśli nie chcesz mu przebaczyć, nie rób tego, ale weź pod uwagę, to co ci powiedziałem i staraj się na ile jest to możliwe unikać Donovana.
— Powiesz o tym wszystkim Erisowi? — zapytała załamana Ofelia.
— Nie. To wy musicie ze sobą porozmawiać. Dopóki nie zaczniecie ze sobą współpracować Beron będzie żył, ja za was nie wypracuje porozumienia — przyznał wykończony wojownik. — Musimy wracać. Tarquin już pewnie usycha od zabawiania twojego “narzeczonego”.
CZYTASZ
Dwór Intryg i Zdrad
FanfictionOfelia będąca zakładniczką własnej przeszłości, po pięciu stuleciach nieustannego usługiwania mężczyznom w alkowach, pragnęła już tylko śmierci, najlepiej szybkiej i bezbolesnej. Nic nie zapowiadało, że pewnego dnia przekorny los rzuci ją w świat d...