Tyreese spał na kanapie, Eris zajął na jego prośbę sypialnie, dzięki temu słyszał drzwi zamykające się za rudowłosą, często wstawała z samego rana, aby zobaczyć wschód słońca nad morzem. Zmęczony wczorajszym siedzeniem do późna darował sobie przygotowanie posiłku. Siedział w salonie jedząc ciasto, kiedy wreszcie z pokoju wywlókł się Eris z rozczochranymi włosami i na wpół przytomnymi oczyma.
— Wyspałeś się? — zapytał podsuwając mu placek owocowy pod nos.
— Można tak powiedzieć. — Usiadł na kanapie, przetarł oczy i zapytał — Gdzie Ofelia?
— Rano chodzi nad morze, wróci za godzinę, może trochę później.
— To ta plaża, którą mi pokazywałeś? — Mężczyzna skinął głową. — Dzięki.
— Tylko zrób to delikatnie — poprosił, gdy Eris wychodził już przebrany z domu.***
Niebo było cudownie różowe, gdy dotarła na plaże, uwielbiała tu przebywać, widok fal, piach pod stopami i słońce napełniały ją optymizmem. Znalazła w tym miejscu swój azyl. Siedziała tak wpatrzona w horyzont, zastanawiając się co się za nim znajduje, aż nie usłyszała kroków za sobą. Odchyliła głowę w tył, opierając się na ramionach, zobaczyła idącego w jej stronę przyjaciela.
— Dzień dobry — powiedziała, gdy zrównał się już z nią.
— Chyba jest za wcześnie na dobry dzień — stwierdził przekornie, siadając obok niej.
— Zawsze mogliście się położyć wcześniej.
— Dawno nie widziałem się z Tyreesem, musieliśmy trochę porozmawiać.
— Ze mną też chcesz porozmawiać? — zapytała, prostując się nieco.
— Tak, chociaż nie będziesz tym zadowolona. — Ofelia patrzyła na niego wyczekująco. — Tyreese dokończy twoje leczenie. Potem zabieram cię z powrotem.
— Mówiłeś, że chcesz zacząć dopiero przed Dniem Jesieni — powiedziała zszokowana tak nagłą zmianą planów. — Co się stało?
— Jedna z dwórek mojej matki zrezygnowała ze swoich obowiązków. To najlepsza okazja, żeby cię wprowadzić do Leśnego Domu.
— Mam rozumieć, że twój ojciec romansuję ze świtą Pani Dworu? — kilka razy zdarzyło jej się słyszeć na ten temat plotki, ale nie wierzyła, żeby w zamku dochodziło do takich rzeczy.
— Łajdak nie przepuści sobie żadnej okazji do upokorzenia matki — Eris zżymał się, ale kontynuował — przyjrzałem się im wszystkim bliżej. Zdecydowanie różnisz się od nich urodą, co może nam pomóc w zwróceniu uwagi ojca, ale będziesz musiała uważać na Owneya. Nie może cię rozpoznać.
Ofelia słuchała uważnie, z tyłu głowy miała obraz Berona, widziała go tylko raz, kiedy wymykała się z Leśnego Domu po nocy z jego synem. Zdecydowanie nie należał do przyjemnych, gdyby nie świadomość jak zdesperowany jest Eris, zrezygnowałaby. Niestety w obecnym położeniu, jej przyjaciel był w stanie zrobić zdecydowanie za dużo dla zabicia ojca.
— Powiedz — zaczął, kładąc dłoń na jej dłoni — jesteś pewna, że nie sypiałaś z nikim innym w zamku, kto mógłby cię rozpoznać?
— Poza twoim bratem nie przypominam sobie nikogo takiego, kto mieszkałby w zamku na stałe. Był jeden lord, ale z tego co wiem został otruty już jakiś czas temu.
Ofelia zestresowała się, nie pamiętała wszystkich mężczyzn, którzy jej płacili, zazwyczaj starała się zapomnieć ich możliwie szybko. Najbardziej zapadali jej w pamięć ci, którzy do niej wracali, byli to głównie młodsi oficerowie, ale o nich Eris wiedział od dawna. Większość swojego życia streściła mu zaraz po tym jak ją kupił. Jej byli klienci nie stanowili dla niej bezpośredniego zagrożenia, a przynajmniej takie dostała zapewnienia.
— W porządku, im jest ich mniej tym lepiej dla nas — powiedział i przyjrzał jej się baczniej. — Boisz się?
— To raczej nie jest kaszka z mleczkiem.
— Obiecuję ci, — spojrzał prosto w jej oczy — że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. Zaufaj mi.
— Z zaufaniem będzie ciężko — nie owijała w bawełnę — ale jak chcesz być pomocny, to posiedź tu jeszcze ze mną.
Eris spełnił jej prośbę, oboje siedzieli na piasku, patrząc w wodę. Ofelii podobało się to milczenie. Wiedziała, że mężczyzna też się boi, chociaż próbuje to ukryć. Miała w tym swoją szansę.
— Coraz mniej dzieli nas od pogrzebu Berona — wydusił w końcu, gdy słońce stało wysoko.
“Albo naszego” pomyślała.
— Eris? — zaczęła nieśmiało.
— Słucham.
— Byłeś u Keira, prawda? — Chciała o to zapytać już wczoraj, gdy nudziła się zanim rozpoczęła korepetycje często wracała myślami do spotkania z Pieśniarzem Cieni.
— Podsłuchiwałaś nas?!
— Czyli byłeś! Ile razy mam cię prosić żebyś sobie darował tego drania?!
— Ile razy mam ci mówić, że to nie jest twój interes?! — przedrzeźniał ją rozeźlony.
— To jest mój interes! Jesteśmy w tym bagnie razem — upierała się. — Przypomnę Ci tylko, że jeszcze w chatce zarzekałeś się, że ostatni raz był tym OSTATNIM!
— Przestań tak wrzeszczeć! Przypominam ci, że nie mam wady słuchu! — przekrzykiwał ją. — Poza tym co taka ladacznica jak ty może wiedzieć o polityce?!
— I mówi to wtórny analfabeta! — odpyskowała.
— Może trochę więcej pokory?! Beze mnie nic nie znaczysz.
— No zobacz, to tak samo jak ty beze mnie — uśmiechnęła się gorzko.
— Czy ty zawsze musisz się ze mną kłócić?!
— Jak widać muszę. Zacznij szanować moje zdanie — nalegała, opierając swój wyprostowany palec na jego piersi.
— Robię to do czego zmusza mnie sytuacja. Może, gdy wywiążesz się z własnych zobowiązań zastanowię się czy szanować twoje zdanie.
Ofelia czuła pod dłonią ciepło wzbierającej w nim magii. Oboje byli zdenerwowani. Dziewczyna wstała z piasku i szybko oddaliła się wzdłuż plaży, gdy Eris odszedł w stronę domu, krzyknęła za nim.
— Jeszcze pożałujesz, że mnie nie posłuchałeś! Zobaczysz!
Eris zaśmiał się w głos i przeskoczył.
CZYTASZ
Dwór Intryg i Zdrad
FanficOfelia będąca zakładniczką własnej przeszłości, po pięciu stuleciach nieustannego usługiwania mężczyznom w alkowach, pragnęła już tylko śmierci, najlepiej szybkiej i bezbolesnej. Nic nie zapowiadało, że pewnego dnia przekorny los rzuci ją w świat d...