Opadł na swoje posłanie, wykończony całym dniem. Nie żałował nawet przez moment tego co zrobił Owney’owi, należało mu się, Eris nie zamierzał tolerować żadnych chociażby najmniejszych przejawów agresji skierowanych przeciw Ofelii, była mu zbyt potrzebna. Odkąd miał okazję oglądać ją w nowym wydaniu, poczuł, że dziewczyna nie tylko może zabić Berona, ale odmienić całkowicie oblicze Dworu Jesieni. Już teraz wzbudzała podziw swoją urodą, niestety w tym wszystkim była skaza. Skaza, której nie dało się niczym zakryć, nieustannie widoczna dla jego oczu — Ofelia była tylko dziwką i to o szemranym pochodzeniu. Mógł snuć teorie o tym, że jej ojciec to ktoś ważny na Dworze Dnia, ale równie dobrze mógł to być pierwszy lepszy chłop, czy czeladnik.
W pokoju panował straszny bałagan, wszędzie walały się puste butelki, brudne talerze i broń, odkąd zakazał wchodzić tu sprzątaczkom zapomniał już właściwie jakiego koloru jest podłoga w jego apartamencie. Na biurku walały się książki, przygotowane dla Tyreese’a, gdzieś w tym wszystkim były pierścienie, które nosił na co dzień, a których teraz nie potrafił znaleźć. Miał już zdecydowanie dość siedzenia na zamku, nie mógł doczekać się tych urodzin, chociaż obawiał się, że wszystko może przesunąć się w czasie, jeśli brat nie stanie na nogach do tego momentu. Poza tym jak na razie Beron nie wykazywał zainteresowania Ofelią, z wyjątkiem jednego razu przy kolacji.
***
Obudził się nagle w okolicach południa, słysząc nieustające pukanie do drzwi, zerwał się z posłania i zapinając klamrę od spodni otworzył nachalnemu gościowi. Ku jego zdziwieniu, stała przed nim jego matka, żywsza niż zwykle.
— Siadaj — rozkazała mu, wchodząc do pomieszczenia, bez słowa powitania.
Eris posłusznie bez zająknięcia wykonał polecenie, siedział teraz na krześle stojącym niemalże pośrodku komnaty.
— Co się dzieje matko? — zapytał, widząc jak celuje w niego zdenerwowanym spojrzeniem.
— Co to miało być?!
— To to znaczy co? — Nie zamierzał się przyznawać, niezależnie od tego jak bardzo by nalegała. Grał głupiego.
— Powiedz prawdę, to ty majstrowałeś przy siodle Owney’a? To przez ciebie został zaatakowany? — Mówiąc to opierała się na wyprostowanych rękach o poręcze jego krzesła, czuł jej loki na swojej twarzy.
— Nie jestem bratobójcą i nigdy nim nie byłem, a co ważniejsze nie zamierzam się nim stawać.
— Chciałabym w to wierzyć, ale nie urodziłam się wczoraj — zaśmiała się gorzko.
Pani Dworu emanowała energią, której nie widział od lat, mógł przysiąc, że czuje jak jej magia wżera się w powietrze.
— Nie mam z tym nic wspólnego. Zarówno generał jak i myśliwi zgodnie stwierdzili, że to zwykły wypadek, nieuwaga stajennego. To jego powinnaś teraz maglować, nie mnie.
— Zacznij uczyć się na błędach i przestań wciskać mi te swoje bajeczki! Nie zamierzam ci przebaczać w nieskończoność.
— Nie proszę cię o przebaczenie — z trudem powiedział te słowa, ale nie mógł inaczej. Każde zawahanie mogło złamać jego linie obrony — nie potrzebuje go, bo nie jestem winny.
Niespodziewanie fae wymierzyła mu policzek, Eris zachwiał się na krześle.
— Nie wybacze ci tego — powiedziała, odchodząc szybkim krokiem.
Następca tronu siedział oniemiały na miejscu, trzymając dłoń na policzku. Nie sądził, że matka zareaguje tak emocjonalnie na całe zdarzenie.Zachęcam do podzielenia się swoją opinią.
CZYTASZ
Dwór Intryg i Zdrad
FanficOfelia będąca zakładniczką własnej przeszłości, po pięciu stuleciach nieustannego usługiwania mężczyznom w alkowach, pragnęła już tylko śmierci, najlepiej szybkiej i bezbolesnej. Nic nie zapowiadało, że pewnego dnia przekorny los rzuci ją w świat d...