Dwoje perwersyjnych karierowiczów

38 5 0
                                    

    Ofelia pierwszy raz miała okazję odwiedzić książęcy gabinet, siedziała obok Donovana na fotelu obitym butelkowo zieloną tkaniną, z dębowymi nogami, wyrzeźbionymi na kształt łap drapieżnego kota. Całe pomieszczenie rozświetlał palący się nad ich głowami żyrandol, kobieta leniwie odcyfrowywała tytuły ksiąg zalegających na regale postawionym przy drzwiach. Ilość kurzu na brzegu, raczej nie świadczyła dobrze o umysłowej światłości Berona. 

    Z Dworu Lata wrócili kilka godzin po reszcie delegacji. Donovan zachęcony przez Tarquina uparł się, żeby przejść się po ukwieconych ulicach razem z Ofelią, która pozostawała milcząca od momentu opuszczenia zielnika. Nigdy wcześniej nic jej tak nie ciążyło jak naszyjnik, który wciąż miała na sobie. Nieświadomie została oznakowana nieomal jak sztuka bydła. 

    Za drzwiami usłyszeli szybkie kroki. Brunet gwałtownie spiął się na siedzeniu, wbijając paznokcie w drewniane podłokietniki. Do pomieszczenia wpadł Eris, nic poza tempem z jakim wparował do środka nie świadczyło o jego wielkich emocjach. Twarz przybrała tak dalece nieokreślony wyraz, że Ofelia potrafiła porównać go jedynie do marmurowych rzeźb przodków Tarquina jakie oglądała wychodząc z pałacu. Każde takie popiersie było dla niej wizerunkiem osoby znajdującej się gdzieś pomiędzy krótką drzemką po obiedzie, a wiecznym snem, przychodzącym bez zapowiedzi, w najmniej odpowiednim momencie. 

— Dobrze się bawiłeś ze służącą mojej matki, Donovanie? — zapytał Eris, siadając na skraju biurka. — Mamy się z tego spodziewać dzieci?

— Zjada cię zazdrość, że to nie ciebie zaprosiłem? — odgryzł mu się Donovan. — Bo jeśli tak, to radziłbym następny raz ładniej zatrzepotać rzęsami. Może wtedy się zastanowię.

— Idealnie się dobraliście, dwoje perwersyjnych karierowiczów. Pozostaje mi tylko pogratulować. — Eris ważył w dłoni klepsydrę, którą ściągnął z blatu.

    Rudowłosa obserwowała ich ruchy w spokoju, gdyby nie wycieńczenie zapewne nie zostawiłaby bez komentarza obelżywych uwag jakie rzucali pod jej adresem z taką łatwością jakby znikały w próżni. Vanserra był tu nieproszony, tak przynajmniej wynikało z jej wiedzy, którą zdobyła kiedy zaraz po kąpieli jeden ze strażników wyciągnął ją z komnat, tłumacząc, że książę chcę widzieć się z nią i zastępcą na osobności. 

— Czego ode mnie chcesz Erisie? — zapytał w końcu Donovan, po chwili mierzenia się spojrzeniami.  

— Od ciebie? Niczego, chyba że byłbyś tak łaskaw żeby przynieść coś do picia. Myślę że twojej nowej zabaweczcę, też przydałby się łyk orzeźwienia. — Następca tronu uśmiechnął się drapieżnie w jej stronę, Ofelia poczuła jak na jej twarz wstępuje zdradziecki rumieniec. 

    Powietrze w pomieszczeniu zdawało się łatwopalne, wystarczyłaby jedna iskra, aby wysadzić ich wszystkich razem z całym uposażeniem. Fae nie zamierzali dać łatwo za wygraną, w obu buzowały ambicję, które rudowłosa mogła odczytać bez problemu w ich nastroszonych sylwetkach. Nie byłaby zaskoczona, gdyby Eris zamachnął się klepsydrą w stronę zębów zastępcy. 

— Wyśmienite poczucie humoru, nieustępujące cudownym manierą — skomentował brunet, którego oddech stał się ciężki i chrapowaty. 

    Ofelia była gotowa zaprzedać duszę diabłu, aby tylko skończyć tą sytuację. Zdarzało się, że była powodem sporów między mężczyznami, ale zazwyczaj kończyło się to daniem sobie nawzajem po mordzie, tu scenariusz mógł być dużo bardziej opłakany. Zastanawiała się, czy mężczyźni nie zmiotą z powierzchni ziemi Leśnego Domu. Chciała zniknąć, ale nie mogła, w każdej chwili do środka mógł wkroczyć Beron, którego gniewu także nie chciała doświadczyć. 

Dwór Intryg i ZdradOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz