Tajne przejście

55 8 3
                                    

Donovan pożegnał się z nią i został czatować przy łóżku Owney'a, na wypadek, gdyby Eris zechciał dokończyć swoje dzieło. W tym czasie Ofelia pozbyła się butelek i wróciła do swoich pokoi. Była wyczerpana, cały dzień spędziła w stresie, jedynie kilka godzin w obecności zastępcy Księcia mogła uznać za pozytyw, jednak nadal nie wiedziała w co właściwie z nią pogrywa. Najchętniej rzuciłaby się na łóżko i zasnęła tak jak stoi. Z największym wysiłkiem woli powlokła się do łaźni, aby zrzucić z siebie ciężar przeżyć.
W wannie była woda, wprawdzie zimna, ponieważ służąca znacznie wcześniej oczekiwała powrotu damy lady Vanserry. Zimna woda nie przeszkadzała Ofelii, zanurzyła się cała, dopiero, gdy zabrakło jej tchu wyjęła głowę spod wody i usiadła. Myślała o Erisie, nie widziała żadnego racjonalnego powodu, aby teraz likwidował, któregokolwiek z braci. Wszyscy mimo wszystko zdawali się go szanować, dostrzegała to w ich spojrzeniach, przyjaciel miał spory autorytet wśród fae wysokiego rodu, w tym wśród swoich krewnych. Skoro nawet Donovan obawiał się Erisa na tronie, siatka kontaktów mężczyzny musiała być znacznie szersza niż do tej pory Ofelia śmiała przypuszczać. W bardziej wyrachowanej części osobowości dziewczyny osiągnięcia Erisa budziły podziw, niestety szybko wychodziła z tego stanu przypominając sobie jak instrumentalnie ją traktuje. W całej tej plątaninie konszachtów była nikim, nie potrzebowała nawet tatuażu na przegubie, aby o tym pamiętać.
- Długo zamierzasz tam jeszcze siedzieć? - dobiegło pytanie zza drzwi.
- Cholera jasna! Czy ty możesz przestać się do mnie włamywać?! - zapytała wściekła, wsuwając na siebie ubrania. - Nikt cie tutaj nie zapraszał!
- To mój zamek, nikt nie musiał mnie zapraszać - odpyskował rudy, gdy dziewczyna stała już przed nim w samej koszuli nocnej. - Poza tym mądrze byłoby, gdybyś przestała tak krzyczeć.
- Ty tak urządziłeś Owney'a, prawda? - Ofelia nie zamierzała ugiąć się pod wpływem aroganckich tekstów Erisa.
- Błagam cię, nie udawaj, że cię to jakkolwiek obeszło - zakpił, rozpychając się w fotelu naprzeciw kominka.
- Mnie nie musiało, wystarczy, że "obeszło" twoją matkę. Może gdybyś raczył się łaskawie pojawić, dowiedziałbyś się jak wiele cierpienia jej tym sprawiłeś.
- Nie wciągaj w to mojej matki.
- Warcz na mnie ile chcesz, to ty ją w to wciągasz nie ja. Ja od początku robię wszystko, żeby czuła się dobrze.
- Może pora, żebyś przestała. - Eris zacisnął dłonie na podłokietnikach, płomienie skrzące się na kominku stały się większę, odbijały się w jego bursztynowych tęczówkach złowrogo. - Nie sprowadziłem cię tu po to, żebyś zabawiała się jak nowobogacka panna.
- Skoro sam nie jesteś w stanie zabić tatusia od pięciuset lat nie oczekuj ode mnie, że zrobię to w ciągu kilku tygodni! - Ofelia przystawiła się do niego, miała ochotę złapać go za kołnierz i wyrzucić za drzwi. - Nie zamierzam być pożyteczną idiotką.
- Masz robić to co do ciebie należy, sprawa Owney'a to nie twój interes.
- Po co to zrobiłeś? Nic na tym nie zyskujesz, wręcz przeciwnie tracisz! Jednego dnia mówisz mi, że chcesz przejąć władzę bez konieczności korzystania z pomocy Rhysanda, a drugiego zaprzepaszczasz całą swoją wiarygodność. Gdzie tu jest logika?!
- Po pierwsze - Eris nieco złagodniał, na twarz wstąpił mu uśmiech zadowolenia - nikt nie jest w stanie udowodnić mi, że to ja odpowiadam za poturbowanie Owney'a. Jak to na polowaniu, wypadki się zdarzają, a podejrzenia to nie dowody. Po drugie, gdybym miał trzymać się logiki, musiałbym mu pozwolić na napastowanie ciebie. Sama powiedz, wolisz widzieć go w bandażach, czy może jednak czuć jak siłą bierze cię w jakimś zagrzybionym schowku?
- Nie zrobiłby tego.
- Jesteś pewna? - Ofelia milczała zbita z pantałyku. - Tak myślałem, twoja ładna buźka to jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo. Zacznij mi w końcu ufać, nikt poza mną nie interesuje się twoim losem.
- Przysięgnij mi, że mówisz prawdę - nalegała Ofelia, dotychczasowy gniew, przerodził się w podejrzliwość zmieszaną ze strachem.
- Już jeden raz złożyłem ci przysięgę, nie zamierzam wiązać się kolejną - prychnął. - Nie musisz w to wierzyć, wszystko jedno. Tylko potem nie bądź zdziwiona, gdy będziesz musiała radzić sobie z nim sama.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, czuła się okropnie, nie dość, że niesłusznie posądziła Erisa, to dowiedziała się o tym w jakim niebezpieczeństwie była. Groźba okraszona jego wrednym uśmiechem, nie pomagała jej w najmniejszym stopniu.
- Jesteś pewien, że teraz nic mi nie zrobi?
- Jestem całkowicie przekonany co do tego. - Eris wyciągnął z kieszeni kilka złożonych starannie kartek. - Musimy jeszcze dziś coś załatwić, potem raczej przez dłuższy czas nie będziemy mogli rozmawiać. Siadaj.
Ofelia usiadła naprzeciw niego i pochyliła się nad papierami, które rozkładał na stoliku między nimi.
- To mapy Leśnego Domu?
- I tak i nie - odpowiedział, rozprostowując ostatnią kartę. - Te mapy przedstawiają tajne przejścia znajdujące się w zamku. Chcę, żebyś na wszelki wypadek pamiętała gdzie się znajdują. Zakładając, że uda ci się zabić Berona, musisz zadbać o to, żeby nikt nie złapał cię wtedy na miejscu. Potraktuj to jako najwyższy dowód mojego zaufania do ciebie.
Studiowali razem mapy do samego świtu, Eris tłumaczył jej w jaki sposób rozpoznać wejścia, wskazywał, które z korytarzy są uszkodzone i niebezpieczne. Ofelia starannie układała sobie to wszystko w pamięci, miała tylko ten jeden raz, żeby nauczyć się rozkładu przejść.
- Na sam koniec, pokażę ci to przejście, którym tu się dostałem - powiedział Eris, przeczesując swoje rozczochrane rude włosy.
- To tu jest wejście do tych tuneli? - Widocznie nie rozpoznała swoich komnat na mapie.
- Nie bez powodu dostałaś ten apartament. O wszystkim pomyślałem - powiedział, pociągając za opasły tom encyklopedii. Gdy to zrobił usłyszeli tąpnięcie za szafą, mężczyzna przy użyciu niewielkiej siły odsunął regał.
Przed Ofelią ziała teraz czarna dziura, z której czuć było stęchlizną i wilgocią. Eris przywołał niewielki płomień na swoją dłoń i przyłożył go do rynny w ścianie. Korytarz rozświetlił się.
- Pamiętasz jak biegnie ten tunel?
- Możesz mi jeszcze raz pokazać mapę? - Eris podał jej kartkę, fae przyjrzała się jej dokładnie. - Tak pamiętam.
- Mam taką nadzieję. - Zabrał mapę. - Muszę już iść. Uważaj na siebie i zasuń porządnie regał.
Ofelia pokiwała głową, gdy ogień w rynnie zgasł zgodnie z poleceniem zasunęła przejście szafą, dokładnie sprawdzając czy wszystko jest tak jak należy. Zmęczenie, które czuła po nieprzespanej nocy było nie do opisania.

Dwór Intryg i ZdradOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz