Po nieprzespanej nocy Ofelia stwierdziła, że nie wie tak naprawdę, gdzie jest i jak wrócić na wyznaczony dla niej szlak. Mimo obaw postanowiła prosić o pomoc Azriela, ten niechętnie zgodził się jej wskazać drogę na Dwór Lata. Nie podobała jej się ta wyższość, którą jej przy tym okazał, w końcu mu pomogła, ale faktycznie wyglądała jak zdesperowany włóczęga. Eris postarał się znaleźć jej najobrzydliwsze szmaty, co mimo wszystko podziałało na jej korzyść, bo Illyr nie pytał jej więcej o powody i cel wędrówki.
Gdy tylko rozpoznała miejsce, w którym się znajdowała, poinformowała o tym mężczyznę, ten bez zwłoki udał się w przeciwną stronę ku Stolicy.
“Ma parcie na szkło” pomyślała, widząc jak mimo nie w pełni zasklepionej rany, biegł przed siebie. Zadziwiała ją zręczność, z jaką to robił, zazdrościła mu tego.
Po kilku godzinach zaczęło robić się cieplej, drzewa miały więcej liści. Niektóre krzewy zieleniły się świeżymi listkami, wszystko wskazywało, że jest już naprawdę blisko swojego celu, ulżyło jej z tego powodu. Teraz już naprawdę musiała iść wzdłuż granicy, gdzieś tu powinien czekać na nią znajomy Vanserry.
Gdy wreszcie wypatrzyła białą wstążkę, z ulgą skierowała się tym tropem i udało jej się, na miejscu czekał ciemnoskóry naprawdę wysoki mężczyzna.
— Tyreese? — zapytała, stając przed nim.
— Długo ci zajęło ta podróż. — Mężczyzna wyglądał na zdecydowanie niezadowolonego z tej sytuacji.
— Zabłądziłam — odpowiedziała, wolała zostawić spotkanie z Pieśniarzem Cieni dla siebie.
— Nie ważne, musimy się zbierać. Szkoda tracić czasu.***
Dom znajdował się na wybrzeżu, tak przynajmniej sugerowały Ofelii dobiegające z oddali dźwięki morskich bałwanów. Gdy Tyreese wpuścił ją do środka, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to biel ścian i błękitne zasłony, wnętrze było dość puste, w salonie stała kanapa i dwa fotele, za nimi stół na sześć osób. Poza zasłonami i dywanem nie było tu żadnych elementów dekoracyjnych, przez co blondynka czuła się tu nieswojo. Mężczyzna nie zwrócił na to uwagi i poprowadził ją dalej, drzwi znajdujące się w pokoju dziennym prowadziły na korytarz.
— Tutaj masz kuchnię — powiedział, pokazując na pierwsze drzwi. — Wolałbym, żebyś z niej nie korzystała, to miejsce to dla mnie świątynia.
Faktycznie, kuchnia była przestronna, w środku na ogromnym w jej mniemaniu blacie stały miski pełne owoców, na widok pomarańczy Ofelia zrobiła się natychmiastowo głodna. Uwielbiała cytrusy, które na Dworze Jesieni były trudno dostępnym, ze względu na swoją cenę rarytasem.
— Tu naprzeciwko jest łazienka, mam dla ciebie ubrania także zaraz się wykąpiesz i przebierzesz — mówił dalej, przechodząc do dwóch ostatnich pomieszczeń. — Tu jest moja sypialnia i tu masz kategoryczny zakaz wchodzenia, zobaczę, że majstrujesz przy klamce i lądujesz na dworze, zrozumiano?
— Skoro tak mówisz…
— Na pytanie odpowiada się tak lub nie — wszedł jej w słowo bez mrugnięcia okiem.
— Tak, rozumiem. — Ofelia nie była zbyt zadowolona z panującego tu reżimu.
— To dobrze. No a tu — Tyreese otworzył drzwi na samym końcu korytarza — tu jest twoje miejsce.
Fae zajrzała do środka, pomieszczenie było małe, białe jak wszystkie inne, które dane jej było zobaczyć. Na podłodze stała skrzynia na ubrania a za nią pojedyncze łóżko. Nic więcej. Nie była bardzo zdziwiona tym faktem, więcej nie oczekiwała, jeśli już to cieszyła się widząc świeżą pościel, której zapach unosił się w pokoju.
Zgodnie z poleceniem pierwsze co zrobiła, to wzięła z rąk Tyreese’a przygotowaną błękitną sukienkę i poszła się wykąpać. Woda w wannie była już przygotowana, dawno nie miała okazji na takie chwile rozkoszy. Pławiła się tam na tyle długo, że usłyszała pukanie do drzwi, niechętnie wyszła z wanny. Za bardzo brzydziła się własnym ciałem, żeby teraz stanąć przed lustrem, im gorzej wyglądała tym lepiej się czuła. Obawiała się powrotu do normy, całe to przedsięwzięcie napełniało ją obawami.
Podróż ją wykończyła, po kąpieli miała ochotę od razu iść do łóżka, ale Tyreese przywołał ją do salonu, na stole stał duży talerz napełniony po brzegi. Ofelia rozpoznała pieczone ziemniaki i brokuły, natomiast nie wiedziała co to za ryba zalega obok reszty, miała o to zapytać, ale przypomniała sobie, że muskularny koleżka Erisa nie jest zbyt rozmowny.
Jedzenie ją oszołomiło, nigdy wcześniej nie miała w ustach tak cudownych przysmaków. Coś tak prostego, jak ziemniaki i ryba całkowicie zawładnęło jej ciałem, w ciągu niespełna dziesięciu minut opróżniła talerz, nieco zdziwiona, że nic na nim nie ma zapytała nieśmiało.
— Mogę dostać dokładkę? — Stała w wejściu do kuchni z talerzem wyciągniętym w stronę Tyreesea, który właśnie wyciągał ciasto z pieca.
— Cieszę się, że smakuje. — Zabrał talerz i znów napełnił go jedzeniem. Ofelia była zadowolona słysząc miłe słowa z jego ust. — Proszę.
Po kolejnej dawce przyjemności blondynka poczuła się całkowicie senna, chyba poraz pierwszy w pełni zaspokoiła swoje zapotrzebowanie odkąd wykupił ją Eris.
“Jeśli zawsze tak dobrze gotuję to szybko odzyskam cycki” pomyślała, marszcząc nos przypominając sobie obleśny komentarz przyjaciela.
CZYTASZ
Dwór Intryg i Zdrad
FanfictionOfelia będąca zakładniczką własnej przeszłości, po pięciu stuleciach nieustannego usługiwania mężczyznom w alkowach, pragnęła już tylko śmierci, najlepiej szybkiej i bezbolesnej. Nic nie zapowiadało, że pewnego dnia przekorny los rzuci ją w świat d...