II

59 6 2
                                    

Obudził mnie męczący dźwięk budzika. Moja ręka automatycznie wsunęła się pod koszulkę, wyszukując kości żebrowe. Później zjechała w dół, aby sprawdzić biodra. Wciąż je czuć.

Muzyczka grała co raz głośniej, wybudzając mnie całkowicie dopiero po kilkunastu sekundach.

Otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę zasłoniętego okna. Zebrałem resztki swoich sił i wstałem z łóżka. Wyszedłem do łazienki.

Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem przed lustrem. Chciałem dokładnie przyjrzeć się swojemu odbiciu. Od razu zauważyłem swoją grubą szyję. Za grubą. Następnie spojrzałem na ręce.

Zdawały się być większe niż poprzedniego dnia. Złapałem prawy nadgarstek, między kciuk i palec wskazujący. Odetchnąłem z ulgą widząc, że nadgarstek jest mniejszy. Niestety łącząc kciuk z małym palcem poczułem już ogromny zawód.

Kolejny był biceps. Nawet nie musiałem go mierzyć. Już po samym spojrzeniu wiedziałem, że przytył.

W końcu przyszedł czas na brzuch. Podwinąłem koszulkę, wciąż patrząc w swoje odbicie.

- obrzydliwe - skwitowałem widząc fałdę tłuszczu.

Puściłem koszulkę nie mogąc więcej patrzeć na siebie. Przemyłem twarz i już chciałem wychodzić, ale poczułem, że jednak muszę skorzystać z toalety. Zakląłem pod nosem.

Po powrocie do pokoju postanowiłem się ubrać. Wyciągnąłem z szafy białą koszulkę z długim rękawem, stare jeansy, pasek i czerwony sweter z długim rękawem.

Nałożyłem wszystko na siebie, pasek mocno zaciskając na trzeciej dziurce od końca.

Przynajmniej jeszcze się w nią mieszczę.

Do kieszeni spodni schowałem telefon, wziąłem plecak i zszedłem na dół. Rodzice siedzieli na kanapie, popijając kawę. Przywitałem się z nimi i podszedłem do drzwi wyjściowych, aby nałożyć buty.

- a ty dokąd? - spytał tata

- do szkoły, za pół godziny zaczynam lekcje -

- najpierw śniadanie - wiedziałem

- spóźnię się - odpowiedziałem łapiąc już klamkę od drzwi.

To zawsze działało. Przecież moja edukacja i postawa wzorowego ucznia była dla rodziców ważna. Spóźnienie się do szkoły i to pierwszego dnia nie wyglądałoby przyzwoicie.

- stój! Odwiozę Cię, nie spóźnisz się - zaproponował tata, a ja stanąłem jak wryty.

Jakim cudem on wpadł na tak beznadziejny pomysł? Przecież to rozwiązanie nie miało najmniejszego sensu, po za tym było tylko stratą czasu dla niego.

- nie trzeba - zawahałem się - poradzę sobie sam -

- Natan! - poczułem jakby w gardle rosła mi wielka gula.

Tak bardzo tego nie chciałem. Nie potrzebowałem już. Przecież przytyłem wystarczająco. Czego oni jeszcze ode mnie chcą?

- Tan, musisz zjeść - tym razem odezwała się mama.

Mówiła to bardzo spokojnie, co sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej.

Mój oddech stał się nagle czymś ciężkim w wykonaniu, a ręce zaczęły się trząść. Obraz powoli rozmazywał się, od łez zbierających się w oczach.

Dlaczego to było tak ciężkie?

Natan ogarnij się, przecież to tylko śniadanie. Zwykłe śniadanie. To nic strasznego, to nic złego...

- Natan, proszę - powiedziała błagalnym głosem kobieta.

Zamknąłem oczy, próbując się uspokoić. Przygryzłem mocno język i wziąłem głęboki wdech.

Dopiero wtedy zorientowałem się, że przez cały ten czas dłoń miałem zaciśniętą na klamce. Rozluźniłem uścisk, zdjąłem buty i wolnym krokiem ruszyłem w stronę stołu.

Na moim wczorajszym miejscu stała miska z owsianką. Włożyłem do środka łyżkę i przemieszałem zawartość. Na chwilę, na powierzchnię wynurzyło się kilka orzeszków ziemnych, migdał, plastry banana i rodzynki.

Dobra Natan, spokojnie, pół miski, bez orzeszków i owoców to będzie jakieś 300 kalorii. Najwyżej nic nie zjesz do kolacji. Dasz radę.

Wziąłem ostatni głęboki wdech i zacząłem jeść.

Miała cudowny, waniliowy smak, od aromatu, który dodała mama i lekką słodycz od banana, z którym była gotowana.

Smakowała dzieciństwem.

Była przepyszna. Była okropnie kaloryczna.

Kolejny raz tego dnia poczułem gulę w gardle.

Dlaczego jestem tak paskudnie słaby? Dlaczego zwykła owsianka jest silniejsza ode mnie?

- Tan? - słysząc mamę postanowiłem wziąć się w garść.

Najszybciej jak mogłem włożyłem do ust trzy kolejne łyżki owsianki.

Przeżuwając zacząłem się dokładniej przyglądać temu co zostało w misce, aby nie myśleć o tym, ile jem. Na powierzchni mleka pływały niewielkie, żółte oka.

Automatycznie bardziej skupiłem się na smaku i wyczułem lekko tłustawy posmak masła.

W mojej głowie od razu rozbrzmiał głośny alarm. Wyplułem wszystko z powrotem do miski, odsuwając się wraz z krzesłem od stołu.

Do oczu znów naleciały mi łzy.

- Natan- kobieta podbiegła do mnie spanikowana.

Chciała mnie przytulić, ale wstałem szybko z krzesła i odsunąłem się od niej. Nagle mój strach i panika przemieniły się w ogromną wściekłość.

- nie zjem tego - powiedziałem twardo.

- synku musisz ... -

- nie będę tego jadł! - przerwałem jej.

Kilka sekund patrzyłem na nią ze złością, po czym wyminąłem ją i szybkim krokiem podszedłem do wyjścia. Złapałem plecak, nałożyłem buty i nawet ich nie zawiązując wybiegłem z domu.

Po chwili znalazłem się na drodze. Skręciłem w prawą stronę i podążałem w kierunku szkoły.


°°°


W budynku byłem nie całe pięć minut przed dzwonkiem. Z przyzwoitości szybko napisałem do mamy wiadomość, o tym gdzie jestem i ruszyłem pod sekretariat.

Gdy tylko tam podszedłem, od razu stanęła przede mną dziewczyna.

- hej, Zitta* jestem, a Ty to pewnie Natan - powiedziała wyciągając dłoń

- tak -

- mam Cię oprowadzić po szkole, ale teraz już chyba nie zdążymy - w tamtym momencie spojrzała na zegarek na ręce - zrobimy to na następnej przerwie. Na szczęście chodzimy do jednej klasy, więc nigdzie mi się nie zgubisz - mrugnęła do mnie żartobliwie.

Skinęła głową w jedną stronę, żebym za nią poszedł.

Była nie wiele niższa. Włosy, w kolorze ciemnego blondu miała spięte w luźnego kucyka. Szła dość szybko, co bardzo mi odpowiadało.

Korytarze wyglądały inaczej niż poprzedniego dnia. Zdawały się dużo mniejsze, a wszystko za sprawą stojących wszędzie uczniów.

Zitta zatrzymała się dopiero po drugiej stronie, na niższym piętrze. Chwilę później zadzwonił dzwonek na lekcje.

Wszedłem do sali jako ostatni i zająłem wolne miejsce w jednej z ostatnich ławek.

Już zdążyłem zapomnieć, jakie to paskudne uczucie siedzieć w ławce na lekcjach. Zwłaszcza wśród dziesiątek obcych osób.

















* czyt. Zita

AmaryllisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz