POV: Antouinette
Stałam przed półkami wypełnionymi butelkami z przezroczystą cieczą. Rozejrzałam się, po czym wzięłam dwie do rąk. Gdy tylko młody mężczyzna wyszedł z alejki sklepowej, jedną z butelek wcisnęłam do torby.
Kątem oka zobaczyłam kolejną osobę zbliżającą się. Pokręciłam głową i odłożyłam butelkę wzdychając.
- tak szybko drożeje, że niedługo obciąganie nie starczy nawet na pół flaszki - powiedziałam, udając zawiedzioną.
Kobieta zrobiła wielkie oczy, po czym wyminęła mnie i oddaliła się jak najszybciej. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
Mogłaś chociaż centa dać.
Zatrzymałam się na dziale papierniczym. Wyszukałam wzrokiem temperówki, po czym wzięłam ich garść i skierowałam się do kasy.
Zapłaciłam za nie oraz za wziętego wcześniej rogala i wyszłam ze sklepu. Minęłam ruchome schody, stoiska na środku i sklepy z odzieżą.
Przyśpieszyłam na widok obrotowych drzwi. Po chwili byłam już na zewnątrz. Przeszłam przez ulicę i weszłam między dwa, wysokie biurowce. Było już ciemno i cicho.
Gdy je minęłam skręciłam w lewo. W oddali widziałam czwórkę znajomych. Dwoje z nich siedziało na niewysokim murku, a pozostali leżeli na trawie, posadzonej na podwyższonym skwerku, między murkiem, a wieżowcem.
- witajcie - powiedziałam będąc blisko nich.
Leżąca na trawie, rudowłosa dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej. Spojrzała na mnie krzywo.
Dziwka
Chłopak, wciąż leżący obok niej jedynie spojrzał w moją stronę i kiwnął do mnie głową.
- witaj - odpowiedział Capo, wyciągając w moją stronę rękę, z odpalonym papierosem.
Podziękowałam mu, siadając na trawie za nim i biorąc gryza rogala. Rozpłynęłam się czując słodko-maślany smak wypieku.
- jak Ci idzie Antouinette? - spojrzałam w tył, na bruneta leżącego, tym razem już na lewym boku. Siedząca za nim dziewczyna prychnęła i przewróciła oczami.
- a powiem Ci, że bardzo dobrze -
- swoją drogą - zwróciłam się do siedzącej na murku, obok Capo, grubszej brunetki - blizny, które mi ostatnio zrobiłaś wyszły zajebiście. Łyknął ściemę od razu -
- kochana, robię najlepsze blizny - odpowiedziała chropowatym głosem.
- wiem - dodałam z uznaniem.
Są bardzo podobne do tych prawdziwych.
Siedzieliśmy przez chwilę bez rozmów. Capo w ciszy dopalał papierosa, skupiając się na swoich myślach. To on, kilka lat temu, zapoznał nas wszystkich ze sobą i zapoczątkował trwającą do dziś największą dla nas rozrywkę.
Będąca obok niego Sofisti nagle odwróciła się do mnie, po czym westchnęła poprawiając swoją niebieską grzywkę.
- jak właściwie zamierzasz to zakończyć? -
- po prostu zniknę i tyle -
- znowu ten sam numer? Nie masz lepszych pomysłów? - wcięła się rudowłosa.
Przewróciłam oczami. Być może dziewczyna miała rację. Na pewno miała. Jednak nie zamierzałam powiedzieć tego na głos.
Poza tym nie miałam już tak dużych ambicji jak na początku. Owszem chciałam wygrać i wiedziałam, że jestem na dobrej drodze do tego. Ale czy warto wygrać, za taką cenę?
CZYTASZ
Amaryllis
Roman pour Adolescents❗ TW ED ❗ °°° Dopiero teraz spojrzałam na nowego członka grupy. Zamarłam. On też. Stał na przeciwko, wpatrując się tylko we mnie. Wiatr kołysał jego brązowymi, falowanymi włosami. Delikatnie r...