XIII

653 70 83
                                    


Jaemin był pod wrażeniem tego, jak wiele osób było w klubie. Stał za sceną i na zmianę wyglądał zza ściany, żeby zobaczyć, ile ludzi przybywa oraz rozmawiał z Chenle, który na szybko się przebierał. Mieli wychodzić już za kilka minut, a on zdążył poplamić swoją koszulkę.

– Zhong Chenle! – usłyszeli – Gotowy!?

Oboje spojrzeli za siebie i zobaczyli Jeno, który spoglądał na niego w oczekiwaniu. Między palcami obracał pałki, w pełni gotowy do wyjścia na scenę. Na musiał przyznać, że nawet w zwykłym czarnym bezrękawniku prezentował się dobrze.

– Idę! – odkrzyknął młodszy.

Jaemin też opuścił małe pomieszczenie i wbił się w tłum, starając stanąć jak najbliżej sceny. Miał dużo szczęścia, bo udało mu się stanąć za parą w mniej więcej jego wieku.

Światła zgasły, co spowodowało lekkie zakłopotanie, a nagle rozbrzmiał dźwięk gitary, który przyprawił go o ciarki. Przypomniało mu się, że miał nagrać fragment dla Yeji, dlatego szybko wyciągnął telefon. Akurat, kiedy włączył nagrywanie, w klubie rozbłysły neonowe lampy, ukazując cały zespół, który zaczynał grać pierwszy utwór. Renjun pomachał do widowni, z której wydobywały się gwizdy i krzyki. Kiedy mówili mu o tym, że nie są raczej rozpoznawalnym, nie wyobrażał sobie tego w taki sposób. Byli zdecydowanie bardziej popularni niż myślał.

Po kilku utworach Jaemin musiał przyznać, że piosenki, które tworzyli, były świetne. Zarówno teksty, jak i muzyka mocno do niego przemawiały. Na moment wszystko ucichło, tak żeby mogli przywitać swoich fanów.

– Cześć, jak się macie!? – zapytał, na co odpowiedziały mu głośne brawa – Jestem Mark. Druga gitara to  Donghyuck, keyboard Jisung, bas  Chenle, perkusja należy do Jeno, a śpiewa dla was Renjun!

Koncert mijał wręcz niesamowicie, a Jaemin pomyślał nawet, że chętnie poszedłby na każdy kolejny. W pewnym momencie zakończył nagrywanie i wysłał filmik Yeji, pisząc, żeby była zazdrosna, ponieważ ma o co. Bardzo podobała mu się atmosfera, jaką utrzymywał zespół, który co jakiś czas przestawał grać, żeby porozmawiać z ludźmi. Wtedy wydawało się, jakby był na spotkaniu z ogromną grupą znajomych, których nigdy nie miał.

– Niestety zbliżamy się do końca – zaczął Mark – Dlatego zagramy ostatnią piosenkę, z dedykacją – powiedział i spojrzał na Chenle.

– Obiecałem, że tak zrobimy, a obietnic się dotrzymuje – uśmiechnął się – Jaeminie hyung, wydaje mi się, że ta piosenka będzie do ciebie pasować.

Ludzie zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu tej konkretnej osoby, a Jaemin nie wiedział, co powinien zrobić. Ta dedykacja wywołała ogromny uśmiech na jego twarzy, jednak też lekkie zakłopotanie.

– Gdzieś jesteś? – mruknął, rozglądając się – Tutaj! Cześć hyung – pomachał w jego stronę.

Wzrok każdego spoczął na jego osobie, a on tylko odmachał, co spowodowało oklaski i rozpoczęcie się piosenki. Chłopak starał się perfekcyjnie wsłuchać w tekst i musiał przyznać, że piosenka została wybrana w punkt. Opowiadała o osobie, która chcę przeżyć niezapomnianą przygodę, a on właśnie nią był.

Zespół zaczął powoli się zwijać, a na ich miejscu zaczął rozkładać się ktoś inny, mający prowadzić imprezę. Było niedługo po dwudziestej trzeciej, a Jaemin miał wrażenie, jakby dopiero rozpoczął ten dzień. Usiadł przy barze i zamówił przypadkowego drinka, którego nazwa ładnie brzmiała, bo zupełnie się na nich nie znał. Po chwili dosiedli się do niego Jisung i Mark, ubrani w to samo co na scenie.

– Jak cię się podobało? – rzucił starszy.

– Było świetnie! Macie ogromny talent i to, jak gracie... niesamowite. Dziękuję wam za tą piosenkę – uśmiechnął się.

– Podobała Ci się? Zastanawialiśmy się, czy będzie w porządku.

– Była idealna – przytaknął energicznie – Kto ją wybierał?

– Jeno hyung – odparł Park.

– Och, naprawdę? Wydawało mi się, że nie zbyt mnie polubił...

– Nie myśl tak! Jeno po prostu nie mówi dużo, już taki jest – pokiwał głową Lee – Jestem pewien, że jest przyjacielsko nastawiony.

– Okej, to mnie trochę uspokoiło – zaśmiał się cicho.

Kiedy przed Jaeminem stanął jego upragniony drink, wziął łyka i wrócił do rozmowy z Markiem i Jisungiem. Musiał przyznać, że w szybkim tempie bardzo ich polubił.

– Tutaj jesteście! – usłyszał, po czym poczuł ramiona obejmujące jego klatkę piersiową – Słuchaj Jaemin, mamy dla ciebie propozycje.

Od razu rozpoznał, że był to  Donghyuck. Na tę chwilę to właśnie z nim i Chenle dogadywał się najlepiej. Oboje traktowali go już jak dobrego przyjaciela, chociaż znali się zaledwie trzy dni.

– Jaką propozycje?

– Może chcesz z nami zostać? – zaproponował, a jego brwi wystrzeliły do góry.

– W jakim sensie?

– Będziemy koncertować po całym Seulu i miejscowościach dookoła, jestem pewien, że atrakcji nie zabraknie. Będziemy chodzić razem w różne miejsca w czasie wolnym, zobaczysz wszystko, co chciałeś. Do tego możesz pomagać nam przed koncertami i być na każdym z nich. Brzmi fajnie, racja?

Jaemin uśmiechnął się delikatnie. Ta propozycja była bardzo miła, ale musiał ją przez chwilę przemyśleć. Faktycznie, mógł zrobić wszystko, co chciał, do tego w towarzystwie tej szóstki. Koncert na tyle mu się spodobał, że wizja bycia na każdym z nich była genialna. Pomyślał nawet, że w grupie będą mogli robić ciekawsze rzeczy. Z nimi przygoda wydawała się jeszcze lepsza.

– Zgoda – rzucił.

– Naprawdę!? – uśmiechnął się – Zgodził się! – pisnął do zbliżającej się reszty zespołu.

Tego wieczoru Jaemin pierwszy raz zobaczył uśmiech Jeno i musiał przyznać, że był najładniejszym, jaki widział. Jego oczy ułożyły się w półksiężyce, a ona sam wyglądał tak pogodnie i wesoło. Jak zupełnie inna osoba, niż ta, którą poznał w czarnym vanie.

– Właśnie zdecydowałeś się na wakacje z czwórką dzikusów – parsknął Renjun.

– Jaką czwórką, jest nas sześciu! – Chenle szturchnął jego ramię.

– Ja i Jeno się nie zaliczamy.

– Wypchajcie się!

¬¬¬¬

witajcie w maratonie z okazji dnia nany 🐰 miłego dnia!

1/7

F.Y.E ANTHEM| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz