Jaemin uważał się za silną osobę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się płakać przy kimś, zawsze maskował swoje emocje, żeby zostawić je dla siebie i czterech ścian swojego pokoju. Jednak tego wieczoru zwyczajnie nie mógł się powstrzymać i jego zapłakaną twarz zobaczyła nie jedna osoba, a setka i więcej.Miał zagrać z Ikigai swój ostatni koncert, zanim wyjedzie. Rodzice mieli być w domu niedzielnym południem, więc on musiał być tam w sobotę i mentalnie się przygotować. Yeji obiecała mu wymyślić różne sytuacje, które miały im się przydarzyć podczas tych dwóch miesięcy, żeby miał im co opowiedzieć i był jej za to bardzo wdzięczny. Ten piątek miał być jego ostatnim na scenie i tak właśnie było, bo rozpoczęli koncert w siódemkę. Nie miał pojęcia, że Jisung potrafił też świetnie grać na gitarze.
Na mediach społecznościowych zarówno on, jak i zespół poinformowali, że będzie to jego ostatni koncert, ale nie spodziewał się tego, co zobaczył. Po zakończeniu koncertu wszyscy zaczęli skandować jego imię. Usta Jaemina rozchyliły się w zaskoczeniu, a oczy skanowały powoli każdą twarz, jaką mógł dostrzec pośród migocących lamp.
Nie mógł ukryć wzruszenia, dlatego, gdy tylko poczuł łzy w kącikach oczu, zakrył je dłońmi. Poczuł dłoń Jeno gładzącą jego plecy w akcie dodania otuchy, ale on miał się coraz słabiej. Rozpłakał się na dobre, a jego twarz zrobiła się cała czerwona. Objął mocno starszego, chowając się w jego ramionach, a wszyscy nadal klaskali.
Dla niego.
Wołali jego imię na przemian z "dziękujemy". Czuł się tak cholernie ważny, jakby w końcu znalazł najlepszych przyjaciół. Nie miał ich przez całe sześć lat gimnazjum i liceum, a nagle pojawili się i to w tak dużej ilości. Nie znał ich imion, ale gdy na nich spoglądał, czuł pewnego rodzaju więź. Czuł, że ciężko będzie mu się z tym rozstać. Ze sceną, keyboardem, pozytywnym stresem, ekscytacją przechodzącą niczym prąd przez jego ciało. Będzie mu brakowała głośnego śpiewania, skakania po scenie i wznoszenia toastów już po zakończonym występie.
– J-ja... dziękuję wam bardzo – odchrząknął do mikrofonu, wprowadzając ciszę na sali – Nawet nie wiecie, jak dużo to dla mnie znaczy. Wszystko. Wasza obecność, energia i myśl, że lubicie to, co robią ci chłopacy – spojrzał na nich – Będę tęsknił za koncertowaniem i wami szczególnie.
Skłonił się nisko, chcąc okazać im wdzięczność, która teraz go wręcz rozpierała. Głośne oklaski skutecznie zagłuszały jego obijające się o żebra serce i płytkie oddechy, jakie wypuszczał przez płacz. Stanął w jednej linii z resztą chłopaków, łapiąc dłonie Jeno i Chenle, stojących po obu stronach.
Ukłonili się wspólnie, tak jak na koniec każdego koncertu, ostatecznie zamykając pewien rozdział w życiu Jaemina.
☆☆☆
– Nie zapomnisz o nas, no nie? – zaśmiał się Donghyuck, mimo przygnębienia, które powoli zjadało go od środka.
– No co ty Hyuck – Na wywrócił oczami – To niemożliwe.
Wszyscy stali w okręgu w jednym z hotelowych pokoi. Jednogłośnie stwierdzili, że pożegnają się spokojnie tutaj, a nie na głośnym peronie. Mieli być szczęśliwi i pełni nadziei na kolejne spotkanie, ale nic nie poszło zgodnie z planem. Jaemin znowu jako pierwszy wypuścił kilka łez i chociaż szybko je przetarł, każdy to zauważył. Teraz każdy z nich, oprócz Jisunga, usilnie je powstrzymywał. Chłopak trzymał się wyjątkowo dobrze, a jego twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji.
Zmieniło się to jednak, gdy Jaemin postanowił, że pożegna się z każdym po kolei. Najpierw uścisnął mocno Marka, który stał zaraz obok niego. Kanadyjczyk poklepał go pocieszająco po plecach, zapewniając, że jeśli tylko będzie chciał, to Ikigai będzie miało dla niego miejsce.
CZYTASZ
F.Y.E ANTHEM| nomin
Fanfictionzakończone ✓ Kiedy rodzice wyjeżdżają na całe dwa miesiące, Jaemin postanawia w końcu przeżyć prawdziwą wakacyjną przygodę. Staje przy drodze z nadzieją, że ktoś zabierze go do stolicy. Trafia na kilku muzyków, tworzących amatorski zespół i z nimi p...