LXIX

582 76 89
                                    


Kiedy koncert zbliżał się do końca, na znak Jaemina cały tłum zaczął śpiewać "sto lat", a Donghyuck szybko pobiegł po przygotowany wcześniej tort. Mark spoglądał na to wszystko wielkimi oczami z szerokim uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy. Po zastanowieniu się nad swoim życzeniem zdmuchnął świeczki, spotykając się z głośnymi oklaskami.

Chciałbym, żebyśmy na zawsze zostali w siódemkę.

Chłopak naprawdę chciał, aby Jaemin został z nimi w zespole. Wiedział, że inni też tak myśleli, bo w krótkim czasie przywiązali się do Na. Może było to spowodowane jego poczuciem humoru, a może jego troską o każdego z osobna. Zachowywał się jak mama zespołu, choć nie był najstarszy, co chwytało ich za serce.

Od razu po zdmuchnięciu świeczek zebrał na palce krem i usmarował nim nos, policzek i usta Donghyucka, śmiejąc się przy tym. Młodszy wywrócił tylko oczami, ale nie mógł pozostać dłużny, robiąc dokładnie to samo. Niedługo później ich usta spotkały się w słodkim – dosłownie i w przenośni – pocałunku, który wywołał jeszcze głośniejszy pisk.

– Kocham cię Hyuck – powiedział, składając pocałunek na jego czole.

– Ja ciebie też – uśmiechnął się szeroko.

Jaemin nie mógł powstrzymać uśmiechu, spoglądając na scenę rozgrywająca się przed jego oczami. Donghyuck i Mark byli naprawdę uroczą parą. Czasami zazdrościł im takiej relacji, choć konkretnie nie wiedział dlaczego. Przyzwyczaił się do bycia singlem, jego pierwszy związek nie był nawet bardzo długi, ale czasami za tym tęsknił. Zawsze miło byłoby mieć obok kogoś ważnego.

Zagrali ostatnią piosenkę, po której koncert oficjalnie się skończył. Po zejściu ze sceny wszyscy dopadli się do tortu, który zniknął szybciej niż przewidywali. Wcześniej rozmawiali na temat prezentu dla najstarszego i zwyczajnie złożyli do koperty po pewnej kwocie, bo Mark zbierał na nową, wymarzoną gitarę. Wznieśli też symboliczny toast za jego zdrowie.

– Życzę Ci tylko, żebyś był takim samym najlepszym starszym bratem, jakim jesteś – rzucił Jisung – I liderem naszego zespołu.

Mark uśmiechnął się i objął go mocno, a każdy wydał z siebie rozczulony dźwięk na słowa najmłodszego. Jeszcze przez chwilę porozmawiali, po czym postanowili zebrać swoje rzeczy i wrócić do hotelu.

☆☆☆

– Gdzie najmłodsi? – rzucił Renjun, siadając na swoim łóżku.

– Poszli do pokoju Marka – mruknął Jeno, wpatrując się w telefon.

Czasami po koncertach zdarzało się mu wchodzić na media społecznościowe i przeglądać zdjęcia wrzucane przez fanów. Klikał w  hashtag z nazwą ich zespołu i miał wszystko jak na tacy. Cieszyły go zadowolone osoby, które pisały, że na ich koncercie spędziły najlepszy czas w swoim życiu.

– Wiecznie ich tu nie ma – mruknął starszy. 

– Ale przynajmniej jest trochę spokoju – parsknął. 

Urokiem posiadania pokoju z Chenle i Jisungiem było to, że nie potrafili być cicho. Cały czas się śmiali, krzyczeli na siebie lub gonili, po i tak nie dużym, pomieszczeniu. Jeno czasami zazdrościł pozostałej trójce wspólnego pokoju, bo dostawał migreny, gdy tylko słyszał takie dźwięki.

Wyciągnął spod poduszki swój notes, przewracają na odpowiednią stronę. Miał na niej zapisane tylko kilka słów, a na samej górze trzy literki.

F. Y. E

Wystarczyło, żeby tylko on wiedział o co chodzi, bo wolał nie ryzykować intruzem zaglądającym w jego notatki. Ufał swoim przyjaciołom i jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobili, ale był po prostu aż za bardzo uważny. Nie chciał, aby nawet obca, nieznająca go osoba tam zajrzała.

– Renjun – rzucił nagle.

– Hmm?

– Mam pytanie.

– Słucham – odłożył telefon, skupiając na nim całą swoją uwagę.

– Czy... pomiędzy tobą a Jaeminem coś jest?

– Co? – wydusił, spoglądając na niego wielkimi oczami.

Jeno schował notes i westchnął głośno, zastanawiając się jeszcze raz nad swoim pytaniem. Zauważył, że spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, wychodzili na spacery czy rozmawiali na osobności. Nie mógł powstrzymać natrętnych myśli na ten temat oraz dziwnego ukucia zazdrości.

Renjun był jego przyjacielem naprawdę długo, a do tego jedną z najlepszych osób, jakie poznał. Jeżeli odpowiedziałby na jego pytanie twierdząco, od razu by się wycofał. Prawdopodobnie zabolałoby go to, ale wiedział, że tak postępują przyjaciele.

– Pytasz poważnie Jeno?

– Dlaczego miałbym pytać dla żartów? – mruknął.

– Nie o to mi chodzi – pomachał rękoma – Po prostu... nie spodziewałem się tego pytania.

– Rozumiem.

– Ale opowiadając, jest pomiędzy nami tylko przyjaźń. Nic więcej – wzruszył ramieniem – Czemu pytasz?

Tak jak odetchnął, teraz znowu zaczął się stresować. Co powinien mu odpowiedzieć? Lubił Jaemina, był tego pewien, ale nie wiedział, jak powiedzieć to innej osobie.

– Bo... tak jakby...

Renjun wbijał w niego swoje spojrzenie na tyle długo, żeby po chwili wszystko zrozumieć. Jego usta rozchyliły się, gdy dotarło do niego, o co chodzi Jeno.

– Jaemin Ci się podoba?

– Tak. 

Chłopak odwrócił wzrok i odetchnął głośno, kiedy w końcu to powiedział. Huang zwyczajnie się domyślił, a on nie miał zamiaru go okłamywać. Spojrzał na niego ponownie, kiedy wydał z siebie zduszony pisk i przeskoczył na jego łóżko, łapiąc go za ramiona.

– Naprawdę? – rzucił podekscytowany.

– Wszystko okej? Nigdy nie widziałem cię takie-

– Wszystko wspaniale! Po prostu... trochę to podejrzewałem, ale nie chciałem wyciągać żadnych pochopnych wniosków. Ale to prawda! – uśmiechnął się – Kiedy to się stało?

– Co takiego?

– Kiedy zaczął Ci się podobać? – potrząsnął jego ramionami.

– Myślę, że wtedy... gdy mnie pocałował.

Jeno myślał, że szczęka starszego za chwilę wyleci z zawiasów. Patrzył na niego wielkimi oczami, a jego usta utworzyły literkę "o", przez co wyglądał trochę komicznie.

– Całowaliście się!? – wrzasnął.

– Cicho! – zakrył mu usta dłonią – Ani słowa. 

Renjun przytaknął energicznie, odrywając od siebie dłoń młodszego. Powoli zaczynał łączyć fakty, co sprawiało, że wszystko stawało się jasne.

– To dlatego wtedy nie rozmawialiście? – zapytał, a on przytaknął – Wiedziałem, że musiało stać się coś więcej. 

– Tylko błagam, nie mów nikomu – złożył dłonie jak do modlitwy – Cały czas... nad tym myślę. 

– Obiecuję, że nie powiem – przytaknął – Zawsze możesz przyjść i ze mną o tym pogadać, okej? 

– Dzięki Jun – uśmiechnął się. 

– Nie ma sprawy Jeno – odwzajemnił gest – Mam nadzieję, że kiedyś mu to powiesz. 

– Też mam taką nadzieję... 

Chociaż boję się, że spanikuję. 

¬¬¬¬

w końcu wie ktoś oprócz jeno 👀

F.Y.E ANTHEM| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz