CXVIII

551 61 42
                                    


Jaemin czuł się, jakby był w niebie. Chyba nigdy w życiu nie był na takiej ilości randek jak teraz z Jeno. Starszy cały czas gdzieś go wyciągał, nawet jeśli wracali dwie godziny przed koncertem, za co dostawali ochrzan od Marka. Zazwyczaj poświęcali te dwie godziny na rozłożenie się i krótką próbę, a nie mogli zrobić jej dobrze bez jedynego perkusisty. Jednak Jeno, nawet spóźniony, zawsze dawał z siebie wszystko i nie zawodził.

– Nie rób mi zdjęć! – pisnął młodszy, zasłaniając twarz dłońmi.

– To na pamiątkę – uśmiechnął się Lee, pokazując mu ujęcie – Widzisz? Wyglądasz ślicznie. 

– Przestań – zmrużył oczy.

Nie potrafił przyjmować komplementów na temat wyglądu, szczególnie od swojego chłopaka. Zawsze go zawstydzał, chociaż starał się to kontrolować.

Tym razem siedzieli w niewielkiej kawiarni po sąsiedzku z ich hotelem, bo Mark wymownie przekazał im, że mają nie oddalać się na więcej niż trzy kilometry. Na szczęście mieli co robić w tej okolicy, więc nie narzekali. Jaemin z radością pochłaniał swoje czekoladowe lody z wielkiego pucharka, a starszy, korzystając z okazji, robił mu co chwilę zdjęcia. Musiał przyznać, że stało się to jego nowym hobby.

– Nie przestanę – odparł z uśmiechem – Muszę zrobić ich ładną kolekcję.

– Po co?

– Żeby je oglądać, kiedy wyjedziesz.

Jaemin uśmiechnął się delikatnie, bo co jak co, ale było to dość urocze. Z drugiej strony, wspomnienie o powrocie do domu go przygnębiało. Wiedział, że ma coraz mniej czasu i tak naprawdę rodzice mogą zaskoczyć go nagłym telefonem. Starał się myśleć o tym jak najmniej, chociaż odkładanie tego na później też nie było najlepszym pomysłem.

– Przepraszam, że o tym wspominam – mruknął Jeno, widząc jego nietęgą minę.

– Nie musisz – pokręcił głową – Taka jest rzeczywistość i nie mogę udawać, że te wakacje nie mają końca. W końcu będę musiał... wracać.

Jeno uśmiechnął się smutno, ale przytaknął ze zrozumieniem. Tak naprawdę mógł zacząć odliczać do rozstania z młodszym, bo dni uciekały w zabójczym tempie. Potrafił podnieść się z łóżka bardzo wcześnie i nim się obejrzał był wieczór, a czas przelewał się im przez palce. Było mu przykro, oczywiście, że tak. Nie chciał jednak tego pokazywać, żeby tylko nie psuć humoru Jaeminowi. Starał się spędzać z nim dużo czas, gdzieś wychodząc, czy przytulając się przy oglądaniu przypadkowych filmików na telefonie. Chciał wykorzystać każdy możliwy moment, żeby być jak najbliżej niego.

– Co u twojej siostry? – rzucił, zmieniając temat.

– Och, wszystko w porządku – uśmiechnął się delikatnie – Rehabilitacje wyglądają tak samo, jak wcześniej, na razie nie mam żadnych nowych wieści.

– Są jakieś szanse, że będzie chodzić? – zapytał ostrożnie.

– Mówią, że tak, ale, jak będzie w praktyce... ciężko powiedzieć – westchnął – Mam nadzieję, że tak. Całe życie przed nią.

– Trzymam kciuki – potrząsnął dłońmi, złożonymi w pieści.

Lee westchnął cicho rozczulony i podziękował mu krótko. Odruchowo stukał delikatnie palcami w stolik, w czym przeszkodził mu młodszy, który splótł ich palce razem. Spojrzał na niego i widząc ten słynny, promienny uśmiech miał ochotę się roztopić. Ściaśnił tylko jego uścisk i wrócił wzrokiem za okno, obserwując to, co dzieje się na ulicy.

Jaemin cenił sobie takie małe momenty. Nie potrzebował nie wiadomo czego, żeby być zadowolonym, bo zwykłe trzymanie się za ręce sprawiało, że jego serce rosło. Miał wrażenie, że nigdy nie nacieszy się obecnością starszego, a doba trwa zbyt krótko, aby mógł ją w pełni wykorzystać. Dlatego właśnie lubił, gdy tak robili. Siedzieli w ciszy, obserwując otoczenie i rozkoszowali się swoim towarzystwem. Przy tym zawsze musieli mieć jakiś kontakt cielesny – trzymali się za dłonie, obejmowali, Jaemin układał głowę na ramieniu Jeno, a on wplatał palce w jego włosy i głaskał je delikatnie.

Ich związek trwał krótko, właściwie cała ich znajomość. Były to niecałe dwa miesiące, ale obaj mogli przyznać, że nigdy wcześniej nie czuli się w ten sposób. Tak jakby mieli się spotkać i od razu zwrócić na siebie uwagę.

– Jaeminnie.

– Hmm?

– Pięknie dzisiaj wyglądasz.

Na zaśmiał się pod nosem i spuścił wzrok na swoje kolana. Znowu to robił, celowo go zawstydzał i później cieszył się jak dziecko.

Miał mu odpowiedzieć, ale akurat w tym momencie zadzwonił jego telefon, rozbrzmiewając głośno na cały lokal. Uśmiechnął się lekko, widząc, że to jego mama i od razu odebrał.

– Hej mamo – powiedział, spoglądając na Jeno – Jak się bawicie?

Starszy obserwował, jak z czasem uśmiech młodszego powoli opadał, a zastąpiły go zmarszczone brwi i zaciśnięte w wąską linię usta. Pogładził swoim kciukiem jego dłoń, czekając na informacje, jakie mu przekaże. 

– Co się dzieje?

– Rodzice za tydzień będą w domu.

To nasz ostatni tydzień razem.

¬¬¬¬

nie bijcie tylko 👀

F.Y.E ANTHEM| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz