– Nie dam rady!Jaemin stęknął głośno, kładąc głowę na klawiszach, które wydały z siebie kilka przypadkowych dźwięków. Dookoła niego leżały porozrzucane kartki z nutami, które dodatkowo były poopisywane przez Jisunga. Musiał przyznać, że młodszy doskonale wie, co robi, bo różne notatki oraz strzałki dawały więcej szczegółów i ułatwiały granie.
– Hyung, bardzo dobrze Ci idzie – westchnął i poklepał jego plecy – Dasz sobie radę.
– To takie stresujące – bąknął, przecierając twarz dłońmi – Wszystko zaczyna mi się mylić i boję się, że zepsuje wam koncert.
– Masz czas do wieczora, a trenujesz od wczoraj, na pewno będzie dobrze. Teraz powinieneś trochę odpocząć – uśmiechnął się pocieszająco.
– Nie, nie mogę odpocząć – pokręcił głową – Zaczynam od początku.
Mimo dobrych zamiarów, po trzeciej piosence Jaemin postanowił wziąć sobie radę Jisunga do serca. Odłożył kartki w jedno miejsce i wyszedł z pokoju, szukając reszty. Byli w mieszkaniu Ryujin, która użyczyła im wolnego pokoju do spania. Nie mieli tam zbyt wiele miejsca na instrumenty, dlatego reszta odpuściła sobie próby. Razem z Markiem przyniósł tylko keyboard, żeby mógł wszystko w spokoju poćwiczyć.
– Och, w końcu wyszedłeś z pokoju – usłyszał.
Poszedł w stronę głosu i zauważył stojąca w kuchni Shin. Uśmiechnął się delikatnie i przytaknął, siadając przy stole. Obserwował, jak młodsza kroi warzywa, żeby później ułożyć je na kromce chleba i uśmiechnąć się dumnie.
– Nie wiedziałem jeszcze nikogo, kto robi kanapki z taką pasją – zaśmiał się cicho.
– Żeby były dobre, trzeba zrobić je z miłością – spojrzała na niego – Spójrz, wycięłam gwiazdki z ogórka.
Dziewczyna uśmiechnęła się i podniosła małe zielone gwiazdki, co jednocześnie go rozbawiło i rozczuliło. Znał ją niecałe trzy dni, ale szybko polubił, tak samo, jak wcześniej cały zespół. Na ich koncercie tego wieczoru miała być ze swoją dziewczyną, więc miała to być kolejna osoba, którą pozna.
– Stresujesz się? – rzuciła – Dzisiejszym koncertem – dodała szybko.
– Jak cholera – westchnął – Boję się, że coś zepsuje.
– Słyszałam jak grasz, świetnie Ci szło. Jestem pewna, że nie masz się czym martwić – machnęła ręką.
– Dziękuję Ryujin – uśmiechnął się lekko – Liczę, że będziesz w pierwszym rzędzie – zaśmiał się.
– Oczywiście, razem z Jisungiem i Yuną.
– Yuna to twoja dziewczyna?
– Zgadza się – przytaknęła – Jest rok młodsza.
– Ile jesteście razem?
– Pod koniec sierpnia będzie rok – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie o swojej dziewczynie – Nie wiem, czy to dużo, czy nie, ale bardzo ją kocham.
Jaemin widział, jak szczęśliwa była młodsza, kiedy mówiła o Yunie. Jej twarz jakby rozjaśniała, a oczy zaświeciły się, co wydało mu się bardzo urocze.
– Gdzie są wszyscy? – rzucił po chwili.
– Mark i Jeno na zewnątrz, reszta miała iść do sklepu – mruknęła.
Jaemin przytaknął i ruszył do drzwi. Szybko wsunął swoje buty i zbiegł po schodach, bo nie opłacało mu się czekać na windę na drugie piętro. Faktycznie, Mark i Jeno siedzieli na ławce, energicznie o czymś dyskutując. Przypomniało mu to starsze panie, które zawsze równie głośno rozmawiały na ławce tuż pod jego oknem, a niezwykle go to irytowało.
– Cześć, co tutaj robicie? – odezwał się.
– Plotkujemy – odparł Kanadyjczyk.
– Jasne – parsknął – O czym?
– O wszystkim.
– Teraz naprawdę przypominacie mi babcie z mojego bloku.
– Czy ty próbujesz nas obrazić?
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym Mark powiedział, że wraca do mieszkania, bo Shin obiecała mu ustąpić jedną kanapkę. Trochę go to rozbawiło, ale przytaknął tylko, zostając sam na sam z Jeno.
– Więc... jak samopoczucie? – rzucił Na, nie chcąc siedzieć w niezręcznej ciszy.
– W porządku – wzruszył ramieniem – A twoje? Jisung mówił, że bardzo się stresujesz.
– Prawda, mam wrażenie, że zemdleje przed wyjściem na scenę – westchnął.
– Wiem co czujesz, miałem tak samo przed naszym pierwszy koncertem – przytaknął – Prawie zrezygnowałem i chciałem uciec, ale Mark zatrzymał mnie siłą – parsknął – Widzisz? A teraz gramy prawie dwa lata.
– Jak powstał wasz zespół?
– Zobaczyłem ogłoszenie w mediach społecznościowych, że dwóch gości chce stworzyć amatorski zespół i potrzebują perkusisty. Trochę się nad tym zastanawiałem, rozmawiałem z mamą i w końcu do nich napisałem. Tych dwóch gości to Mark i Donghyuck – zaśmiał się cicho – Renjun zgłosił się jako wokal, a Jisung i Chenle na keyboard i bas. Oni jako jedyni znali się wcześniej.
– Och tak, wspominali o tym – pokiwał głową – A nazwa Ikigai? To coś znaczy?
– Mhm, to z japońskiego. Tym słowem opisuje się cele, motywujące nas rzeczy, coś, co chcemy osiągnąć lub zwyczajnie powody do życia. Muzyka jest naszym powodem do życia, dlatego się tak nazywamy – odparł, posyłając mu delikatny uśmiech.
– Woah, piękne zaznaczenie. Jesteście stworzeni do muzyki.
☆☆☆
Na zapleczu klubu panowało zamieszanie. Zespół powinien wychodzić już za kilka minut, jednak Jaemin czuł się tragicznie. Siedział na jednym z krzesełek i popijał wodę, chociaż dłonie trzęsły mu się jak szalone. Ciężko dyszał, a jego wnętrzności skręcały się ze stresu.
– Hyung, wszystko dobrze? – Park położył dłoń na jego ramieniu – Może to był jednak zły pomysł... Naraziliśmy cię tylko na wielki stres.
– Co się dzieje? – do pomieszczenia weszła reszta zespołu – Zaraz wychodzimy!
– Mark hyung, odwołaj koncert – powiedział – Jaemin hyung wygląda, jakby miał umrzeć, a nie zagracie bez keyboardu.
Oczy wszystkich spoczęły na Jaeminie, który faktycznie nie prezentował się najlepiej. Siedział przechylony do przodu, z głową spuszczoną w dół i lekko kiwał się na boki.
– Ale... nie możemy odwołać tego teraz – Donghyuck odparł przejęty.
Na poczuł dłonie na swoich kolanach, a gdy podniósł głowę, zobaczył schylonego w jego stronę Jeno.
– Naprawdę nie chcesz tam wychodzić?
– To nie tak, że nie chcę – stęknął – Po prostu bardzo się stresuje... Mówiłem Ci, że tak będzie – dodał szeptem.
– Słuchałem jak dzisiaj grasz i szło Ci bardzo dobrze. Jesteś osobą pełną wdzięków, co na pewno spodoba się publiczności. Brakuje Ci tylko odrobiny wiary w swoje możliwości – powiedział spokojnie – Spróbuj. Nie prosimy o nic więcej, okej Jaemin? Jeśli będziesz czuł się źle, nie będziesz grał na następnym koncercie. To jak, dasz radę?
– Dam – przytaknął po chwili – Postaram się dla was.
Pozostali uśmiechnęli się szeroko, a Renjun zarządził, żeby wychodzić już na scenę. Jeno pochylił się jeszcze nad uchem młodszego i wyszeptał jedno zdanie, które wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy.
– Zróbmy im show, jakiego jeszcze nie widzieli.
¬¬¬¬
obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać bardziej regularnie i nie tylko po jednym dziennie 😩
miłego wieczoru <3
CZYTASZ
F.Y.E ANTHEM| nomin
Fanfictionzakończone ✓ Kiedy rodzice wyjeżdżają na całe dwa miesiące, Jaemin postanawia w końcu przeżyć prawdziwą wakacyjną przygodę. Staje przy drodze z nadzieją, że ktoś zabierze go do stolicy. Trafia na kilku muzyków, tworzących amatorski zespół i z nimi p...