XIX

692 72 118
                                    


– Wznieśmy mały toast za kolejny udany koncert – odezwał się Mark, podnosząc w górę kieliszek – Żeby kolejne szły tak samo dobrze.

Wszyscy podnieśli swoje napoje, zbijając je ze sobą. To miał być ostatni koncert w okolicy, przez co jutro rano mieli pojechać w kolejne miejsce. Jaemin dowiedział się, że zatrzymają się u kuzynki Jisunga, która ma dla nich miejsce do spania, przez co nawet trochę zaoszczędzą.

– Czemu to smakuje tak... normalnie? – skrzywił się Chenle, patrząc na kolorowy napój.

– To bezalkoholowe – odparł najstarszy – Nie jesteś pełnoletni.

– Ale hyung!

– Nie ma żadnego wyjątku, Jisung jakoś nie narzeka – mruknął.

– Niech będzie – wywrócił oczami – Nie lubię was – burknął.

– Z wzajemnością – powiedział Renjun z sarkastycznym uśmiechem.

Po chwili zaczęli kłócić się w zupełnie innym języku, a Jaemin spojrzał zdezorientowany na Jeno, oczekując, że mu to wyjaśni. Tamten tylko wzruszył ramieniem i powiedział, że kłótnie po chińsku to codzienność.

– Nie róbcie nam wstydu przy nowym koledze! – krzyknął w końcu  Donghyuck.

– Jaemin hyung jest po mojej stronie, prawda? – spojrzał na niego z nadzieją młodszy.

– Nie mam pojęcia, o czym mówiliście... – mruknął zakłopotany.

– Nie słuchaj go – machnął na niego ręką Huang.

Po minucie oboje zapomnieli już o swojej kłótni i znowu rozmawiali ze sobą, śmiejąc się cicho. Jaemin po swojej lewej miał Parka, który rozmawiał z Donghyuckiem o nieznanej mu grze, a po prawej Jeno, który w ogóle się nie odzywał. Nie wiedział, czy powinien zainicjować rozmowę, ale skoro mają spędzić ze sobą dwa miesiące, musieli zacząć rozmawiać.

– Hej Jeno – odezwał się – Słyszałem, że ty wybrałeś piosenkę z dedykacją dla mnie.

– Prawda – przytaknął – Była w porządku?

– Jasne – uśmiechnął się – Bardzo trafiona, jakby ktoś ją dla mnie napisał.

Jeno parsknął cicho, rozglądając się po klubie. Między nimi znowu zapanowała cisza, a jedyne co było słychać to muzyka i rozmowy reszty. Chenle wstał od stołu, mamrocząc, że idzie do łazienki, a niedługo po nim poszedł Jisung.

– Napisałeś ją dla mnie? – zażartował.

– Znamy się cztery dni, to chyba za wcześnie, nie uważasz? – spojrzał na niego.

Jaemin odwrócił wzrok, czując się zażenowany jak nigdy wcześniej. Pomyślał, że mógł się w ogóle nie odzywać, a nie próbować zagadywać go na siłę.

– Przepraszam, nie chciałem zabrzmieć nie miło – dodał po chwili – Napisaliśmy tę piosenkę jakiś czas temu... Jest uniwersalna, bo chyba każdy w głębi duszy chciałby wybrać się na jakąś przygodę.

– Rozumiem – przytaknął, czując się odrobinę lepiej – Kto-

Chłopak przerwał, kiedy usłyszał głośny krzyk i nagle w klubie zapanowało zamieszanie.

☆☆☆

Chenle szybko przetarł twarz mokrymi dłońmi, po czym wyszedł z klubowej łazienki, w której było strasznie duszno. Szedł przez długi korytarz, który prowadził do parkietu i stolików, kiedy przypadkiem na kogoś wpadł.

F.Y.E ANTHEM| nominOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz