– Gdzie my idziemy? – krzyknął zduszonym głosem.– Cicho – przyłożył palec do ust – Na dach.
Jaemin zmarszczył brwi zdezorientowany, ale mimo to dalej szedł za starszym, który prowadził go we wspomniane wcześniej miejsce. Tego wieczora nie odbywał się żaden koncert, dlatego mogli zrobić coś innego niż zwykle. Donghyuck i Mark równo z nimi opuścili hotel, wychodząc na randkę, a pozostała trójka miała w planach noc filmową.
Bez większego trudu pokonali kręte schody, a po popchnięciu ciężkich drzwi mieli przed sobą ogromny pusty plac.
– Co my robimy na dachu? – zapytał.
– Będziemy siedzieć i miło spędzać czas – uśmiechnął się.
Jaemin automatycznie odwzajemnił uśmiech i dopiero wtedy zauważył, że starszy ma ze sobą torbę, z której wystawał koc i duża szklana butelka.
– Szampan dla dzieci? – parsknął.
– Mhm, piję tylko od święta – wzruszył ramieniem – Jakieś wesele czy urodziny. Wiśniowy! Lubisz?
– Lubię.
Wspólnie rozłożyli koc i od razu na niego opadli, wzdychając głośno. Okazało się, że nie mają żadnych kubeczków czy szklanek, ale nie stanowiło to żadnej przeszkody. Jeno bez większego problemu otworzył butelkę i wziął pierwszego łyka, podając ją młodszemu, aby zrobił to samo.
– Miło tutaj – mruknął – Ostatnio wieczoru są bardzo ciepłe.
– Dlatego cię tutaj zabrałem – odparł Lee – Nie chciałem znowu przesiadywać w hotelu.
– Dziękuję – uśmiechnął się pod nosem – W ogóle... woah, dziękuję za te urodziny. Nigdy nikt nie zrobił mi niespodzianki.
– Zasłużyłeś na to – szturchnął jego ramię tym swoim – Za to jaką osobą jesteś i za wszystko, co dla nas zrobiłeś.
– Mam zacząć wymieniać ile wy dla mnie zrobiliście? – parsknął – Jestem pewny, że już nigdy nie przeżyje takiej przygody. Cholera, grałem koncerty i nawet rozdawałem autografy. To niesamowite! A nie licząc Yeji, jesteście moimi pierwszymi prawdziwymi przyjaciółmi.
Jeno uśmiechnął się, odrobinę rozczulony jego słowami. Bardzo się cieszył, że czuł się w ich towarzystwie dobrze i komfortowo. On sam nie spodziewał się, że w te wakacje zrobią niewielką trasę po Seulu, ich zespół zdobędzie tyle rozgłosu, a do tego zabiorą na stopa chłopaka, który stanie się tak ważny.
Zarówno dla grupy, jak i dla niego.
Uratował ich w kryzysowej sytuacji, kiedy Jisung złamał swoje palce, za każdym razem poprawiał im humor i się nimi opiekował. Był cenny jak skarb, ukryty gdzieś głęboko.
Dla niego był kimś zupełnie nowym. Osobą, która zburzyła cały jego ład i w miarę poukładane życie. Sprawił mu niemały mętlik w głowie, ale też wiele nauczył. Dzięki Jaeminowi zrozumiał, że miłość nie miała żadnej kategorii, a on może kochać i chłopaka i dziewczynę tak samo mocno. I jest to w ten sam sposób w porządku, pomimo tego, co mówili ludzie w ich nietolerancyjnym kraju.
Brzmiało to, jak zwieńczenie jakiejś pięknej historii, chociaż Jeno miał świadomość, że ona się nawet nie zaczęła. Pochłaniała go zbyt wielka panika, aby wyznać młodszemu swoje uczucia, a jego wyobraźnia i tak płatała mu figle.
W pewnym momencie oboje położyli się wygodnie, ze smutkiem stwierdzając, że brak gwiazd na niebie to wielka strata. Przez rozmiar koca, byli blisko siebie, stykając się ramionami. Jaemin miał ochotę uderzyć się w twarz, bo nawet taki najmniejszy kontakt wywoływał szybsze bicie serca i wypieki na twarzy. Nie mógł uwierzyć, że w stosunkowo krótkim czasie się zadurzył i to w kimś takim. Starszy w jego oczach był jak niespodzianka. Z zewnątrz poważny, cichy i chłody, a w środku troskliwy, z ogromnym sercem i tym wyjątkowym uśmiechem.
CZYTASZ
F.Y.E ANTHEM| nomin
Fanfictionzakończone ✓ Kiedy rodzice wyjeżdżają na całe dwa miesiące, Jaemin postanawia w końcu przeżyć prawdziwą wakacyjną przygodę. Staje przy drodze z nadzieją, że ktoś zabierze go do stolicy. Trafia na kilku muzyków, tworzących amatorski zespół i z nimi p...