– Jakie?– Jak było spotkać się z nim po tylu latach?
Jaemin spojrzał na niego i zmarszczył brwi lekko zdezorientowany. Nie wiedział czemu, ale spodziewał się jakiegoś innego pytania, a nie tego o jego byłym chłopaku.
– Mówisz o Sungchanie?
– Tak.
– Och, cóż... niespodziewanie – zaśmiał się tylko – Nie widziałem go długo, a nagle pojawił się na naszym koncercie. Mimo tego było miło.
– Rozumiem – przytaknął tylko.
– Rozmawialiśmy o tym, co robi – kontynuował, z powrotem kładąc się na łóżku – Ja opowiedziałem, skąd wziąłem się tutaj i... tyle. Fajnie było go spotkać.
Jeno znowu przytaknął, układając się wygodnie. Czuł się źle, będąc zazdrosny, ale teraz odrobinę ochłonął. Przez moment siedzieli w ciszy, dopóki młodszy nie zabrał głosu.
– Skoro zadajemy sobie pytania, to... byłeś kiedyś w związku? – rzucił – Ty wiesz o moim, teraz twoja kolej – zaśmiał się cicho.
– Nie byłem.
– Nigdy? – wytrzeszczył oczy.
– Czemu jesteś taki zaskoczony? – parsknął.
– Bo... ty to ty – zaczął energicznie gestykulować – Jesteś Lee Jeno, jak mogłeś nikogo nie mieć?
– To komplement? – uśmiechnął się głupio.
– Raczej...
– Odpowiadając na twoje pytanie, to nie, nigdy. Po prostu... jeszcze nie spotkałem osoby, do której poczułbym coś silniejszego.
Aż do teraz.
Młodszy przytaknął ze zrozumieniem, a Jeno tylko westchnął pod nosem. Od jakiegoś czasu zastanawiał się, czy nie zadać nurtującego go pytania Jaeminowi. Nie musiał przecież opowiadać mu szczegółów, a zwyczajnie mógł być ciekawy odpowiedzi.
– Nana.
– Hmm?
Jaemin uśmiechnął się pod nosem, na to, jak nazwał go starszy. Chociaż nie było to nic specjalnego, bo nazwali go tak rodzice, Yeji czy reszta zespołu, to z jego ust brzmiało to wyjątkowo dobrze. Pokręcił jednak głową, karcącą się za te myśli i wrócił wzrokiem do Jeno.
– Jak odkryłeś to, że wolisz chłopaków?
Tego pytania już w ogóle się nie spodziewał. Nie miał żadnych przeszkód w odpowiedzeniu na nie, ale przez chwilę się nad nim zastanowił. Spojrzał na Jeno, który wyglądał na wyjątkowo spokojnego. Właściwe odkąd go poznał, jego twarz nie wyrażała zbyt wielu emocji. Tym razem było tak samo i przez myśl przeszło mu, że sam chciałby mieć taką zdolność. Miał wrażenie, że inni czytali z niego jak z otwartej książki.
– Nigdy się nad tym dłużej nie zastanawiałem – zaczął – Spodobał mi się Sungchan i... nie widziałem w tym niczego złego. Właściwe od zawsze uważałem, że to nie ważne czy spodoba mi się chłopak, czy dziewczyna. Miała być to po prostu osoba, którą pokocham, a ona pokocha mnie – uśmiechnął się delikatnie – Dlatego nie obchodzi mnie to, co kto ma w spodniach, a zachowanie i charakter. Może też ładny uśmiech – zachichotał pod nosem.
Uśmiech był zdecydowanie jedną z pierwszych rzeczy, na którą Jaemin zwracał uwagę w kwestii wyglądu. A ten Jeno zauroczył go od razu, bo za każdym razem nie mógł napatrzeć się na oczy układające się w półksiężyce.
Po słowach młodszego, Jeno poczuł się zdecydowanie lepiej. Postanowił po prostu zrobić podobnie jak on, czyli zaakceptować to, co dzieje się dookoła i iść z tym dalej. To on spowodował w nim tak sprzeczne emocje, ale jak się okazuje, potrafił też je uspokoić.
– To całkiem ładne słowa – pokiwał głową.
– Dlaczego zapytałeś?
– Z ciekawości – skłamał – Spotkało cię przez to kiedyś coś złego?
– Przez to, że wolę chłopaków?
– Mhm – mruknął – Mark opowiadał nam, że jego przyjaciele się od niego odwrócili, kiedy im powiedział. To trochę przykre...
– Och, musiało boleć – uśmiechnął się smutno – Nie miałem nigdy bliższych znajomych, dopóki nie poznałem Yeji, więc z tej strony nic się nie działo. Jednak w szkole było... nieciekawie.
Kłamstwem byłoby powiedzenie, że ich społeczeństwo było tolerancyjne i kochało każdego wokół. Właściwe, nie musiało nikogo kochać, a jedynie szanować jak zwykłego człowieka, równego im. Nie raz dało się usłyszeć o pobiciach i atakach na marszach równości, czy samobójstwie nastolatka, który nie radził sobie ze swoim życiem przez rodzinę, znajomych czy szkołę. To było najbardziej przykre – ci, których uważaliśmy za bliskich, nagle stawali się zupełnie obcy.
– Mama Sungchana była nauczycielką w moim gimnazjum i do tego wicedyrektorką. Dlatego od zawsze on był nietykalny. Nie obwiniam go za to – pokręcił głową – Ale... ludzie patrzyli na mnie zupełnie inaczej. Nie chowaliśmy się gdzieś po kątach, chodziliśmy po szkole, trzymając się za ręce, to było całkiem urocze – uśmiechnął się pod nosem – Codziennie z szafki wypadały mi kartki z różnymi treściami. Chyba najczęściej było to "pedał", "zabij się" lub dziwne propozycje seksualne. Miałem szesnaście lat.
Jeno był zaskoczony tym, z jakim spokojem opowiadał to Na. Jakby był z tym zupełnie oswojony, a to wszystko już go nie ruszało. Nie chciał dowierzać, że w takich ludziach było tyle nienawiści, ale doskonale wiedział, że to prawda. Właściwe sam dobrze o tym wiedział, bo nie mógł zliczyć ile razy siostra opowiadała mu, że znowu ktoś wytykał ją palcami.
– Współczuję – wydusił tylko.
– Nie musisz, było minęło – machnął ręką – Wtedy mnie to bolało, ale przestało. W liceum nie zadawałem się z nikim i po prostu nikt nie wiedział, więc miałem spokój.
– Dziękuję, że mi powiedziałeś. Cieszę się, że... mi zaufałeś.
– Nie musisz mi dziękować – machnął ręką – Jesteś jedną z kilku moich ulubionych osób, doceń to – zaśmiał się.
– Ty moich też – odparł.
Jaemin uśmiechnął się szeroko, szturchając go w ramię, bo taka niepozorna rzecz sprawiła, że znowu się zawstydził. Leżeli patrząc w sufit, a chwilę ciszy przerwał cichy dźwięk ze strony młodszego. Jeno odwrócił głowę w jego stronę i westchnął ciężko, widząc, że już śpi.
– Jak ty to tak szybko zrobiłeś? – wyszeptał sam do siebie.
W miarę swoich możliwości przykrył go pościelą i położył się z powrotem, obserwując jak miarowo oddycha. Z perspektywy innych może byłoby to trochę dziwne, że patrzył na kogoś w czasie snu, ale nie potrafił powstrzymać tego, jak i uśmiechu cisnącego się mu na usta.
Jaemin był najpiękniejszą osobą, jaką poznał. Z zewnątrz, jak i w środku.
¬¬¬¬
miłego wieczoru!
CZYTASZ
F.Y.E ANTHEM| nomin
Fanficzakończone ✓ Kiedy rodzice wyjeżdżają na całe dwa miesiące, Jaemin postanawia w końcu przeżyć prawdziwą wakacyjną przygodę. Staje przy drodze z nadzieją, że ktoś zabierze go do stolicy. Trafia na kilku muzyków, tworzących amatorski zespół i z nimi p...