STILES
Nie mogłem w to uwierzyć, tyle miesięcy starania się o powrót wspomnień, aż w końcu się udało. Nie traciłem nadzieji, choć czasem było trudno, ale wreszcie się udało. Moja Polly wróciła. Znaczy nasza Polly... Tak dokładnie nasza Polly wróciła.Gdy wreszcie puściliśmy ją z naszego uścisku dziewczyna zaczęła rozglądać się po domu.
- Zostańcie tu... Zaraz wrócę. - oznajmiła i poszła po schodach na górę.
- Jak myślicie, kombinuje coś ? - zapytała rudowłosa.
- Znając Pauline McCall, na pewno coś kombinuje. - powiedziałem. - Scott słyszysz, co robi?
- Ona... Płacze. - wszyscy spoważnieliśmy na jego słowa.
- Chwila... Jak mogłem o tym zapomnieć. Ona nie była tu od śmierci Agathy i Richarda... - wyjaśniłem.
- O matko... - westchnęła Lydia.
- Pójdę do niej. - powiedziałem, na co oni przytaknęli.
Wszedłem po schodach. Otworzyłem pierwsze drzwi, moim oczom ukazał się pokój z fototapetą na ścianie. Jestem pewny, że to jej pokój, ale nie ma jej tu. Skierowałem się do następnych drzwi, powoli je uchyliłem. Tym razem w pomieszczeniu zastałem brunetkę, która trzymała w rękach ramkę ze zdjęciem. Odwróciła się w moja stronę, dzięki czemu mogłem zobaczyć jej zaczerwienione oczy.
- Hej... przepraszam, że Cię tu zabrałem. - podszedłem bliżej niej. - Zapomniałem, że nie byłaś tu od ich śmierci...
- To nie to Stiles... Ja... To moja wina, że nie żyją. - powiedziała, dławiąc się łzami.
- O czym Ty mówisz? To nie Twoja winna, mieli wypadek...
- To było zamierzone. - przerwała mi. - Gdy przenosiłam Victora do jego więzienia, przez chwile byłam w jego głowie. Stiles, on znalazł mnie szybciej... Wiedział, że moje moce wciąż są nieaktywne... Chciał je uaktywnić, wywołując silne emocje... On ich zabił przeze mnie. - odłożyła ramkę na miejsce. Dopiero teraz mogłem zobaczyć, że na zdjęciu jest moja przyjaciółka i jej rodzice na jakimś punkcie widokowym.
- To nie Twoja winna. Nie myśl tak. Pamiętaj, że oni zawsze będą Cię kochać, nawet jeśli teraz nie ma ich tutaj. - przytuliłem ją, a ona zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Oderwaliśmy się od siebie, lecz nadal byliśmy dość blisko siebie. Dziewczyna patrzyła mi w prosto w oczy, swoimi zaczerwionymi spojówkami. Przyciągnąłem ją bliżej siebie łącząc nasze usta w pocałunku, na który tak długo czekałem. Brunetka odwzajemniła pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny i pełen uczuć. Była to mieszanina tęsknoty, smutku, ale i radości. Odsunęliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza. Oparłem swoje czoło o jej. Patrzyliśmy sobie w oczy starając się uspokoić swoje oddechy.
- Tęskniłam za tym... - przerwała ciszę. - Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Uwierz, że wiem. - zaśmiałem się. - Nawet lepiej niż Ci się może wydawać. - złożyłem jej krótki pocałunek na czole. - Nie przejmuj się tym... To wszystko wina Victora. Na szczęście teraz już nam nie zagraża.
Przytuliła mnie.
- Dziękuję. - powiedziała szeptem. - Za wszystko.
Zeszliśmy na dół trzymając się za ręce, co nie umknęło uwadze naszym przyjaciołom.
- Widzę, że Stiles jest dobry w pocieszaniu. - uśmiechnęła się rudowłosa.
- Jeszcze o tym pogadamy. - powiedział groźnie Scott.
- Oj daj sobie spokój. - spławiła Go Polly i pociągnęła mnie do samochodu.
Kuzyn Polly oraz Lydia również wyszli z domu brunetki, po czym chłopak zamknął go na klucz. Wszyscy wsiedliśmy do mojego Jeepa.
- Słuchajcie mamy dwie sprawy do obgadania. - oznajmiła Pauline, więc w trójkę spojrzeliśmy w jej stronę. - Po pierwsze jedziemy na pizzę, żeby uczcić powrót moich wspomnień. Po drugie, skoro mój stary dom stoi pusty, to może... Zamieszkajmy w nim. Nie mówię, że na stałe, ale chociaż na czas, który tu jesteśmy. Nie będziemy musieli wynajmować pokoi w hotelu. Jakoś się pomieścimy.
- Mi się podoba. - rzuciła banshee. - Chłopaki?
- Nie widzę problemu. - odpowiedziałem.
- Scott? - spytała Polly.
- Jeśli Ty chcesz, nie będę się sprzeciwiał. - zauważyłem ten piękny uśmiech na twarzy kuzynki Scotta. - Ale on ma mieć pokój z dała od Ciebie.
- Stary, nie ufasz mi? Myślałem, że się przyjaźnimy.
- Po prostu jedź już do tej pizzerni.
- Polly prowadź. - zaśmiałem się.
Dziewczyna całą drogę była moją nawigacją. Znała to miasto, jak nikt inny. Droga zajęła nam piętnaście minut. Zaparkowałem jeepa i ruszyliśmy w stronę pizzerni. Gdy przekroczyliśmy próg, od razu poczułem ten charakterystyczny zapach pieczonego sera, ciasta i innych dodatków. Usiedliśmy przy stoliku. Zaczęliśmy przeglądać menu, po chwili podszedł do nas kelner.
- Dzień dobry, co poda... Polly? - zaczął.
- We własnej osobie. - uśmiechnęła się.
- Chodź tu. - przytulił ją.
Nie zapędzaj się chłoptasiu.
- Jak ja Cię dawno nie widziałem. Myślałem, że się wyprowadziłaś... - kontynuował, gdy wreszcie ją puścił.
- Bo właściwie, to prawda. Wróciłam na chwile.
- Nic się nie zmieniłaś, ale nie myśl sobie, że Ci wybaczę to, że się nie odzywałaś przez tyle czasu. - powiedział kelner.
- Wybaczcie, że Wam przerywam. - rzuciła Lydia. - Polly, może przedstawisz nam swojego kolegę?
- O przepraszam... Louis to jest Lydia, mój kuzyn Scott i Stiles. - wskazała nas po kolei. - Lydia, Scott, Stiles poznajcie Louisa, mojego byłego sąsiada.
- Hej, miło mi Was poznać. - uśmiechnął się.
__________________
Czas na reklamy! ⏳🍕
✨Przepraszam za jakiekolwiek błędy✨
Komentarze 💬 i gwiazdki ⭐️ mile widziane 🚙Do zobaczenia niedługo 🪱✨
CZYTASZ
Crazy world - the adventures of Polly
WerewolfTHE ADVENTURES OF POLLY #2 Czy utrata pamięci może wywrócić nasze życie do góry nogami? Jak radzi sobie z nią Polly? Co jeszcze szykuje dla niej los? Jak wiele przeszkód napotka na swojej drodze do szczęścia? ⚠️ Aby lepiej zrozumieć treść, przeczyt...