*13* Co tu się właśnie stało?!

93 8 2
                                    

POLLY
- Więc wyjaśnicie mi, o co chodzi w całym tym zamieszaniu? - spytałam kiedy znaleźliśmy się w salonie.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? - zapytała banshee.

- A czy wyglądam, jak bym pamietała? Nie pamietam kompletnie nic z wczorajszego wieczoru, ale nie wydaje mi się, żebym wypiła nie wiadomo jakie ilości alkoholu.

- Rzeczywiście nie wypiłaś dużo. - oznajmił wciąż obrażony Stiles. - Wypiłaś nawet mniej niż ja. To wręcz niemożliwe, abyś nic nie pamietała.

- Sugerujesz coś? - spytał Scott.

- Mam pewne spekulacje. - rzucił.

- Może być chciał się z nimi podzielić? - spojrzała w jego stronę Lydia.

- Wszystko zaczęło się od jednej osoby i wszystko jest z nią powiązane. Nie sądzę, aby to był przypadek.

- Kto to? - odezwałam się.

- Louis... - westchnął.

- Louis? Co on ma z tym wspólnego? - zdziwiłam się.

- Widzisz w klubie na chwile zostawiłem Cię samą, ale kiedy wróciłem byłaś z nim. Siedzieliście blisko siebie. Wręcz pożeraliście swoje twarze.

- Co? - wrzasnęłam. - To nie może być prawda, ja nigdy nie pocałowałabym Louisa, owszem jest przystojny, ale traktuję Go jak przyjaciela, jest dla mnie bardziej jak brat niż materiał na chłopaka.

- Potem już Cię nie widziałem. - dokończył.

- Ale co on ma wspólnego z tym , że nic nie pamię... Czy Ty myślisz, że on mógł mi...

- Tak, Polly właśnie tak myślę.

- Nie wierzę... - odwróciłam się do nich plecami. - Ale chwila, po co miałby to robić? - znowu spojrzałam w ich stronę. Przeraził mnie widok, który zastałam.

- Louis, co Ty wyprawiasz? - spytałam niepewnie, dokładnie przyglądając się niebieskookiemu chłopakowi, który podduszał Stilesa. To nie zdziwiło mnie, jednak najbardziej. Nigdy nie pomyślałabym, że Louis Gloss jest taki, jak ja. Przyparł Lydię i Scotta do ściany za pomocą zaklęcia.

- Nie widzisz, oni są zdolni do wszystkiego. Są niebezpieczni. - jego wzrok zmienił się w szaleńczy rząd mordu.

- Widzę. - moi przyjaciele zdziwili się na moje słowa. - Zawsze widziałam. Chciałam zdobyć ich zaufanie, aby potem ich powstrzymać. Możesz mi w tym pomóc. Co prawda nie byłeś częścią mojego planu, ale magii nigdy nie za dużo, prawda?

- Jesteś magiczna? - zdezorientował się. Dzięki czemu zwinie wyrwałam Stilesa z jego rąk, a on zdekoncentrowany przestał rzucać zaklęcie, przez co pozostała dwójka znów była wolna.

- Już nie. - zaśmiałam się. - Ale wciąż potrafię poradzić sobie z takimi jak Ty.

- Jak to możliwe, że masz moc, nigdy ich od Ciebie nie wyczułem. Zyskałaś je po śmierci rodziców? 

- Nie, choć mój biologiczny ojciec z pewnością by tego chciał. - warknęłam.

- Biologiczny ojciec? - na jego twarzy zobaczyłam jeszcze większe zdziwienie. - To Ty! To Ty jesteś bronią na zmiennokształtnych! Jesteś córką Victora.

- Chwila, Ty znasz Victora? - tym razem to on zagiął mnie.

- A kto Go nie zna? To on na nowo złączył magicznych. - przerwał na chwile. - Czekaj nie masz mocy? To niemożliwe? Moc wszechpotężnego Nemetonu, tak po prostu przepadła?

- Na to wychodzi. - odpowiedziałam chamsko, a on zaczął podchodzić w nasza stronę niebezpiecznie blisko.

- Spokojnie nie skrzywdzę Cię, a ponieważ krzywdząc Was...- spojrzał na moich przyjaciół. - Skrzywdzę ją możecie być spokojni.

- Dlaczego nie chcesz mnie skrzywdzić?

- Oj głupiutka Polly, a może raczej Chloé? Jak wolisz? - zaśmiał się, a mój koszmar powrócił.

- Polly. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Victor zniknął, nie ma po nim śladu, a skoro Ty jesteś jego córką jesteś nietykalna i zarazem najważniejsza, dlatego Ci pomogę.

- A co jeśli nie chcę Twojej pomocy? - zapytałam.

- Wtedy byłabyś głupia. Pomogę Ci odzyskać to co straciłaś, ale najpierw musimy znaleźć Twoją więź, bez tego nie damy rady.

- Nie będzie to takie trudne. - powiedziałam splatając moją dłoń z dłonią syna szeryfa, a po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Jak mogłem się nie domyślić. Stiles, mistrz sarkazmu, a także więź uroczej i zawsze pomocnej Pauline McCall. Twoje moce pewnie też uaktywnił on. - stwierdził, czemu ja nie zaprzeczyłam. - Niczym w najbardziej tandetnym romansidle. Ona kocha jego, on kocha ją. Ona ratuje go i jego przyjaciół, on uwalnia ją z rąk złego, przeraźliwego potwora. Czyż to nie żałosne?

- Prawie tak, jak twoje życie. - warknął Stiles, a Louis chciał się na niego rzucić. Stanęłam przed brunetem o czekoladowych oczach.

- Jeśli chcesz, abym choć trochę Ci zaufała, musisz na to zasłużyć. - powiedziałam stanowczym tonem.

- Ok, rozumiem. - uniósł ręce w geście poddania i odsunął się na bezpieczną odległość, aby po chwili rozpłynąć się w powietrzu.

Patrzyliśmy w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał niebieskooki.

- Dobra, co tu się właśnie stało? - zapytała Lydia z szokiem wymalowanym na twarzy.

- Polly wiedziałaś o tym, że Louis ma moce? - zapytał Scott.

- Nie skąd miałabym to wiedzieć. Myślicie, że on wiedział o mnie?

- Wydawał się zdziwiony, kiedy powiedziałaś o tym, że jesteś magiczna. - zauważyła rudowłosa.

- A co jeśli to tylko taka zagrywka? Jeśli to część planu Victora? Nie możemy mu ufać. - wtrącił Stilinski.

- Tak, Stiles ma racje. Victor jest nieobliczalny, nie wiemy czy to nie jest część jego planu. - usiadłam na sofie. - Skoro ten psychopatyczny czarodziej, który niestety jest moim ojcem ma plan, moje moce będą nam potrzebne. Louis jest jedyna osobą, którą znamy i wie, jak je przywrócić.

- Chyba nie chcesz przez to powiedzieć... - zaczął brunet.

- Tak, zgodzę się na jego pomoc, ale spokojnie wiem, że nie mogę mu ufać. To już nie jest ten sam Louis z mojego sąsiedztwa.

________________

Przepraszam za jakiekolwiek błędy

Komentarze 💬 i gwizdki ⭐️ mile widziane 🚙

Do zobaczenia niedługo ✨🪱

Crazy world - the adventures of PollyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz