*17* Niespodzianka!

81 8 7
                                    

LYDIA
Polly zamknęła się w pokoju. Słychać z niego szmery i rzucane rzeczy, co oznacza, że się pakuje. Natomiast my siedzimy w salonie, nie mając pojęcia, co powinnismy teraz zrobić. Patrzymy na siebie wciąż próbując zrozumieć zaistniałą sytuację.

- Myślicie, że to moja bójka z Louisem spowodowała, że chce wrócić do domu? - Alfa przerywał panującą w pomieszczeniu ciszę. - Nie możemy stąd wyjechać. Polly zaczęła odzyskiwać moce, a my nie znamy się na tym tak, jak on...

- Ta, to teraz jeszcze przetłumacz to na język, który rozumie Pauline. - powiedziałam zrezygnowana.

- Lydia, co czułaś podczas jej krzyku? - Stiles zmienił temat, zupełnie jakby nie słuchał naszej rozmowy.

- Ja... Chyba czułam... Nie, to na pewni było... przerażenie. Czułam jej przeraźliwy strach. Czułam, niepokój jaki niósł ze sobą jej krzyk.

- Czego mogła się bać? Przecież raczej nie chodziło o naszą mała sprzeczkę. - zauważył  Scott.

- Nie mam bladego pojęcia...

- Musimy się tego dowiedzieć, jeszcze przed wyjazdem. - oznajmił Stilinski.

- Pójdę z nią porozmawiać. - proponuje kuzyn brunetki.

- Chyba lepiej będzie, jak ja pójdę. Wiecie solidarność jajników i te sprawy.

- Jasne... - wzdychnęli oboje.

Ruszyłam prosto do pokoju przyjaciółki. Obawiam się tej rozmowy. Od kilku dni mam wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu. Polly jest w połowie banshee, tak jak i ja. Obie potrafimy przewidzieć czyjąś śmierć. Mam, jednak nadzieje, że tym razem jest inaczej, a moje przeczucie jest zwykłym przewrażliwieniem.

Stanęłam przed drzwiami pokoju dziewczyny. Wzięłam głęboki oddech, po czym delikatnie stuknęłam w ciemną drewnianą powłokę, która oddziela korytarz od jej pokoju. Weszłam do pomieszczenia. Widok,  który zastałam w środku coraz bardziej przekonuje mnie w twierdzeniu, że moje przeczucie nie jest tylko wybrykiem mojej wyobraźni. Kuzynka Scotta siedzi na łóżku przyciągając swoje nogi do klatki piersiowej, po jej minie widać, że jest definitywnie wystraszona.

- Polly... - zaczęłam dość cicho. - Wszystko dobrze?

- Tak, tak, wszystko w porządku. Już nie mogę się doczekać, aż w końcu znowu będziemy w Beacon Hills. - kłamała, a ja widziałam to gołym okiem.

- A teraz powiedz prawdę. 

- Ja już, tak dłużej nie mogę Lydia.

- Hej... - usiadłam obok dziewczyny i położyłam rękę na jej ramieniu. - Co się dzieje?

- Znowu tu jest... Myślałam, że pozbyłam się Go na zawsze. Miałam nadzieje, że już nigdy Go nie zobaczę... że my już nigdy Go nie zobaczymy. Przepraszam, znowu Was zawiodłam.

- O kim Ty mówisz, Polly? - spojrzałam na nią zdziwiona i lekko zaniepokojona.

- On wrócił... Mój ojciec.... Victor wrócił. - powiedziała z trudem wypowiadając każde słowo, jakby miała przyłożony nóż do gardła.

- Nie możemy wrócić teraz do Beacon Hills. - oznajmiłam, przytulając ją do siebie.

Kuzynka Alfy opowiedziała mi o wszystkich dziwnych wydarzeniach, jakie miały miejsce ostatnio. Na początku byłam na nią zła o to, że nie powiedziała nam o tym od razu. Teraz wiem, że Polly po prostu nie chciała nas martwić... Sama myślała, że ma zwidy. Nie wiem ile czasu zajęła nam rozmowa, ale widziałam po jej minie, że jest zmęczona tym wszystkim, dlatego postanowiłam zostawiać ją samą, aby mogła odpocząć.

Crazy world - the adventures of PollyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz