-14-

987 75 23
                                    

Po czterech dniach nieudanych prób wyjaśnienia sytuacji Tony pojawił się w sali szpitalnej kiedy Peter jeszcze spał.

Musiał sprostować wszystko co się stało i miał tylko nadzieję, że chłopak będzie chciał go w końcu wysłuchać.

Nastolatek poruszył się niespokojnie pod kołdrą i cicho westchnął jakby przez sen.

Tony usiadł na łóżku młodszego i pogłaskał jego policzek. Sam uśmiechnął się smutno kiedy dotarło do niego, że przez totalną głupotę może go stracić.

- Peter... - szepnął głaszcząc jego włosy

Młodszy powoli otworzył oczy jednak kiedy zobaczył kto siedzi obok niego od razu zmienił wyraz twarzy na lekko zawiedziony.

- Tony? Przecież nie mamy o czym rozmawiać... zrozumiałem przekaz.

- Nie. Nic nie rozumiesz. Proszę posłuchaj mnie, daj mi trzy minuty, potem zdecydujesz co dalej.

- Ehh, okej, ale za godzinę dobra. Daj mi się ubrać i ogarnąć. Porozmawiamy, mam nadzieję, że masz jakąś porządną wymówkę.

- Będę czekał w moim pokoju. Przyjdź jak będziesz gotowy.

Tony jeszcze raz przeczesał włosy dziewiętnastolatka i odszedł w stronę drzwi zostawiając go samego.

Peter wstał z miejsca i odchylił kawałek koszulki żeby popatrzeć na bliznę.

Zdjęli już szwy, a on sam mógł normalnie chodzić. Starał się nie dotykać tego miejsca, bo było to dosyć nieprzyjemne, ale widział, że goi się coraz lepiej i może za dwa dni powinien być już w pełni sił.

Przebrał się w czyste ubrania i zebrał potrzebne mu do tej pory rzeczy. To był dzień kiedy wracał do swojego pokoju.

Z niedużą torbą wszedł do windy, wybrał odpowiednie piętro i skierował się w stronę pomieszczenia, w którym finalnie mógł odpocząć.

Rzucił torbę na podłogę i położył się w łóżku całkowicie zapominając o tym, że miał rozmawiać z Tony'm. Przypominał sobie dziwny sen. To już kolejny.

- Wróć... jesteś tu potrzebny

Jasne światło, przez które nie było nic widać. Tylko biały, oślepiający blask.

Dźwięki były nieco przygłuszone, nie dało się wychwycić czym właściwie były, ale słowa brzmiały wyraźnie.

- Będzie dobrze...

Tyle pamiętał ze snu. Drugi raz coś takiego powstało w jego głowie. Czemu? Nie wiedział i raczej nie chciał wiedzieć. Skupił się na widoku z oknem.

Przyjemne słońce, niebi prawie bezchmurne. Przypomniał sobie o Starku.

Niespiesznie podniósł się i wyszedł z pokoju idąc pod drzwi mentora. Zapukał, a kiedy usłyszał głuche "proszę" wszedł do pomieszczenia i stanął przy drzwiach oczekując wyjaśnień.

- Peter... słuchaj, minęły cztery dni, a ja nadal trzymam w sobie fakt tego, że wtedy zwyczajnie byłem zaskoczony! Nie negatywnie, wręcz przeciwnie... Te pocałunki znaczyły więcej niż ci się wydaje młody, naprawdę zaczynam czuć do ciebie coś więcej i błagam cię, nie mów mi, że to kłamstwo, bo totalnie się załamię...

- Czemu miałbym ci wierzyć? - chłopak skrzyżował ręce na piersi, jednak podszedł nieco bliżej.

- Bo tak długo starałem się o tę rozmowę... bo mi zależy, bo naprawdę czuję do ciebie coś niesamowitego. - mężczyzna podszedł bliżej chwytając jego podbródek. - zaufasz mi?

Asleep    ·starker·    part IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz