-18-

811 63 17
                                    

Następny dzień miał być o niebo lepszy.

Peter siedział sam w pracowni zajmując się strojem Spidermana, a Tony w swoim gabinecie przy biurku podpisywał stertę papierów, która podobno nie mogła już dłużej czekać.

Co chwilę popijał kawę, która była dla niego jak zbawienie.

O szyby Stark Tower obijały się krople letniego deszczu, który po tylu upalnych dniach dawał przyjemne poczucie orzeźwienia.

Kiedy geniusz czytał kolejny dokument jego palce stukały o blat biurka jakby nie mógł się doczekać końca tego nudnego zajęcia. Właściwie to tak było.

Stark miał to do siebie, że jeżeli jego głowa była czymś zajęta, to była tym zajęta w stu procentach. Teraz jego umysł pochłonęły myśli o jego partnerze.

Musiał szczerze przyznać, że nie spodziewał się tego związku. Mimo wszystkiego co się wydarzyło, nie spodziewał się, że to on powie te słowa.

Był bardzo pozytywnie nastawiony do przyszłości i miał wrażenie, że to może faktycznie wyjść.

Kolejna sygnatura, a sterta dokumentów powoli zaczynała być mniejsza niż większa. 

Spojrzał na kupkę druków i westchnął ciężko, zaczynając się zastanawiać czy aby napewno nie chce mu się robić czegoś ciekawszego.

- A pierdolę to. - wstał z miejsca i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie zmierzając w stronę garderoby.

Po drodze minął Clinta, który podniósł głowę odprowadzając geniusza wzrokiem do miejsca docelowego.

- Gdzie ci się tak spieszy? - zapytał łucznik tak aby Stark mógł go jeszcze usłyszeć.

- Na zakupy. - odpowiedział miliarder zarzucając na siebie cienki, czarny płaszcz sięgający mniej więcej do kolan.

- Konkretne plany?

- Poniekąd. - zdawkowa odpowiedź sprawiła tylko, że Barton westchnął i pokręcił głową nie chcąc denerwować mężczyzny.

Tymczasem Tony w kompletnej ciszy wszedł do windy i zjechał na parter.

- Jarvis! Przygotuj mi jakieś czarne auto.

- Dobrze, sir. - sztuczna inteligencje odezwała się, kiedy mężczyzna szedł do garażu wypełnionego sportowymi samochodami.

Wsiadł do auta i wyjechał z terenu wieży.

Kierował się w stronę centrum miasta, do jednej z większych galerii. Chwilę zajęła mu jazda zgodnie z przepisami, ale finalnie udało mu się dotrzeć do celu.

Ludzie jak zwykle zatrzymywali się, patrzyli na niego, ale czemu się dziwić? Wszyscy go znali, a on już przywykł. Cieszył się w sumie, że był sam, bo dobrze wiedział jak plotki mogą zniszczyć czyjąś reputację.

Wszedł do jednego z bardziej prestiżowych sklepów z zegarkami.

- Hej Jack! - rzucił na wejściu do sprzedawcy siedzącego za ladą.

- Kogo ja tu widzę? Co tym razem? Jakieś Armani może?

- Właśnie szukam czegoś w miarę delikatnego, co nie wygląda bardzo drogo, ale jest ładne. Masz coś w tym stylu?

- Przyjacielu, dla ciebie zawsze znajdę coś czego szukasz.

Mężczyzna przeszedł do sporej gablotki i wyjął z niej trzy propozycje.

- Jeśli nie ma wyglądać jakoś bardzo drogo to myślę, że Emporio Armani będzie odpowiedni. Teraz tylko kolor.

Stark popatrzył na zegarki i uśmiechnął się do siebie.

Asleep    ·starker·    part IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz